Eliminacje Ligi Europy. Jagiellonia - Gabala 0:2. Bez niespodzianki

Jagiellonii nie udało się pokonać wyżej notowanego przeciwnika z Azerbejdżanu. Tym samym klub w trzecim kolejnym występie w Lidze Europy nie jest w stanie osiągnąć nawet trzeciej rundy eliminacyjnej.

Długie wejście w mecz

Gospodarze zaczęli mecz dość pasywnie. Aktywna defensywa przyniosła dobre efekty w pierwszym meczu, jednakże w rewanżu Jagiellonia zdecydowała się bronić głębiej. Choć udawało się powstrzymać Gabalę przed tworzeniem dobrych sytuacji, tego typu obrona jest bardziej podatna na przypadek, niż starająca się niwelować zagrożenie z dala od bramki. W efekcie niezbyt groźny strzał gości po rykoszecie przyniósł im gola. Gorsze było jednak to, że Jagiellonii sporo czasu zajęło opracowanie planu B. Nawet jeszcze po stracie gola białostoczanie cały czas byli ustawieni większą liczbą graczy na własnej połowie, szukając przerzutów na 2-3 zawodników czekających wyżej.

Inicjatywa Jagiellonii

Sytuacja zmieniła się dopiero pod koniec pierwszej połowy. Bardziej można to jednak zawdzięczać temu, że Gabala oddała inicjatywę i zaczęła się bronić głębiej. Po raz pierwszy gracze Jagiellonii mieli okazję nieco spokojniej przenosić się z piłką na połowę rywala. Choć udawało się zamknąć przeciwnika blisko jego pola karnego, rozpracowanie zasieków gości podaniami nie wchodziło w rachubę. Gra Jagiellonii była zbyt szarpana. Kiedy następował moment przyspieszenia, odbiorca piłki mając odrobinę miejsca rzadko decydował się na ryzykowniejszą akcję, spowalniając atak. W ten sposób Gabala cierpliwie przesuwała swoją obronę, blokując każde bardziej skomplikowane rozegranie białostoczan.

Sheridanem w mur

Została więc ostatnia opcja - wrzutki do Sheridana. I tu jednak Jagiellonia pokpiła sprawę. Abstrahując od faktu, że ów radził sobie w tym meczu w powietrzu przeciętnie jak na swoje możliwości, ogromnym błędem był brak jakiegokolwiek wsparcia. Nawet jeśli udawało mu się wygrać pojedynek, ewentualnie gdy choć piłka pozostawała w polu karnym, w pobliżu nie było zawodnika, który mógłby ją zebrać. Zwykle Jagiellonia w momencie wrzutki dysponowała dwoma, maksymalnie trzema graczami w szesnastce rywala. Pozostali oczekiwali w znacznym oddaleniu, a i ci, którzy mieli walczyć o piłkę nie znajdowali się zbyt blisko siebie. Dodatkowo jakość wrzutek pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Często były one kierowane bez spojrzenia, w którym miejscu znajdują się partnerzy. I to mimo braku intensywnego pressingu na dośrodkowującego ze strony przeciwnika.

Wątpliwości

Choć Jagiellonia w przegrała z, w teorii, wyżej notowanym rywalem, trzeba też zwrócić uwagę na to, że Gabala w dwumeczu pokazała niewiele. Długimi momentami to Jagiellonia była stroną dyktującą warunki i potrafiącą skutecznie zmusić rywala do dość chaotycznej obrony. Tym niemniej jednak wicemistrzowie Polski nie byli w stanie zbyt mocno zagrozić bramce Azerów. Wykończenie akcji opierające się na szukaniu w polu karnym Sheridana może zdać egzamin w warunkach polskich. Na tle jednak rywala, który nie popełniał oczywistszych błędów indywidualnych nie zdało egzaminu. Dla Jagiellonii może to oznaczać stały scenariusz: włączenie się do walki o puchary, ale w razie powodzenia w lidze - szybkie z nich odpadnięcie.

Przewodnik KibicaPrzewodnik Kibica Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Agora SA