Miała być katastrofa, a jest sensacja! Nawet piłkarze nie wierzyli. "To cud"

Valencia niespodziewanie awansowała do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. I to mimo, że w ostatnim meczu musiała ograć w Amsterdamie półfinalistę poprzedniej edycji Ajax, grając bez połowy składu i z trenerem zatrudnionym w trakcie sezonu po ogromnym zamieszaniu w klubie.

Liga Mistrzów jest nudna i przewidywalna? Awans Valencii do 1/8 finału przeczy tej teorii. W sukces drużyny z Mestalla nie wierzył nikt, nawet jej piłkarze i kibice. "Nietoperze" we wtorek pokonały 1:0 Ajax w Amsterdamie, dzięki czemu wygrały grupę H i zameldowały się po raz pierwszy od sześciu lat w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Zwycięstwo odniesione zostało w najbardziej klasycznym dla Valencii stylu - po mękach, zostawiając serce na boisku, będąc wcześniej skreślonym przez ekspertów.

Neymar w potrzasku [WIDEO]

Zobacz wideo

Sukces bez połowy składu

Hiszpański zespół udał się do Amsterdamu w mocno przetrzebionym składzie. Kontuzje wyeliminowały aż siedmiu piłkarzy pierwszej jedenastki. Z Ajaksem nie zagrali: Cristiano Piccini, Geoffrey Kondogbia, Goncalo Guedes, Denis Czeryszew, Jasper Cillessen i Maxi Gomez. Dodatkowo za kartki zawieszony był Ezequiel Garay. Trener Albert Celades był zmuszony powołać czterech graczy rezerw, a jeden z nich siedział w Holandii na ławce, choć jeszcze nigdy nie zagrał w pierwszym zespole "Nietoperzy".

Przed ostatnią kolejką grupową LM Valencia z ośmioma punktami była druga w tabeli. Jechała do Amsterdamu świadoma, że musi wygrać, bo Ajax miał 10 punktów, a Chelsea też osiem, ale równolegle rywalizowała u siebie z grającym o nic Lille. Piłkarze z Mestalla nie pękli, udźwignęli wyzwanie. Jedyną bramkę dla nich strzelił Rodrigo. Tak jak w Londynie, gdzie na początku LM ograli "The Blues" także 1:0 po golu reprezentanta Hiszpanii. Rodrigo po ostatnim gwizdku sędziego w Amsterdamie krzyczał do kamery:  To cud, to cud!

Miała być katastrofa, jest najlepszy sezon od sześciu lat

Valencia niespodziewanie wygrała grupę H. Z drugiego miejsca wyszła do 1/8 finału Chelsea, a półfinalista ostatniej edycji LM Ajax Amsterdam zagra tylko w Lidze Europy. Tym większy to sukces "Nietoperzy", że na początku sezonu zwolniono trenera Marcelino, twórcę ich ostatnich sukcesów. To on wygrał w maju Puchar Króla, pierwsze trofeum Valencii od 11 lat i to akurat w setną rocznicę założenia klubu. Hiszpański szkoleniowiec był w konflikcie z właścicielem klubu, singapurskim miliarderem Peterem Limem. Został zwolniony, podobnie jak wspierający go dyrektor sportowy Mateu Alemany, odpowiedzialny za udane transfery w ostatnich latach.

Wydawało się, że drużyna po odejściu Marcelino załamie się. Piłkarze otwarcie wyrażali swoje niezadowolenie, kapitan Dani Parejo sugerował, że trener został źle potraktowany. Takie zamieszanie w trakcie sezonu mogło rozbić zespół. Lim zresztą specjalnie zwolnił Marcelino już po zamknięciu letniego okna transferowego, by rozczarowani tym zawodnicy nie mogli odejść co najmniej do zimy. Skoro jednak pojawił się sukces w Europie, to pytanie, czy piłkarze skuszeni tym nie pozostaną na Mestalla.

Nowy trener miał być skazany na porażkę

Tym bardziej, że nowy trener Celades miał być grabarzem Valencii, a to w dużej mierze dzięki niemu hiszpański klub znalazł się w 1/8 finału LM. Fani byli załamani jego wyborem, bo dotąd pracował głównie jako asystent w młodzieżowych reprezentacjach Hiszpanii. Pierwsza samodzielna praca, gdy trzeba było zastąpić ukochanego przez zawodników Marcelino? To zdawało się być mission impossible.

Celades tchnął nowego ducha w Rodrigo Moreno, który nie tylko strzela, ale i asystuje (osiem asyst w La Liga, dwie w Lidze Mistrzów). Pierwszoplanową rolę odgrywa Ferran Torres. 19-latek na siedem ostatnich meczów w sześciu miał gola lub asystę. Wychowanek Valencii rzucił wyzwanie Guedesowi, który w umowie ma klauzulę wykupu 300 mln euro. Świetny sezon rozgrywa także mózg drużyny Dani Parejo. Kapitan Los Che walczy o miejsce w składzie Hiszpanii na Euro 2020.

Valencia w dwumeczu o ćwierćfinał Ligi Mistrzów może zagrać z: Tottenhamem, Atalantą, Napoli, Lyonem lub Borussią Dortmund. Dzięki pierwszemu miejscu w grupie ma teoretycznie łatwiej, ale w praktyce tylko z rywalizacji z Lyonem byłaby faworytem. To jej jednak wcale nie musi przeszkadzać, bo "Nietoperze" podbudowane ostatnimi zwycięstwa znów chcą latać jak najwyżej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.