Austriacy wściekli na Szymona Marciniaka. "Zabójczy gwizdek wart 10 mln euro"

Szymon Marciniak prowadził spotkanie LASK Linz - Club Brugge (0:1) w eliminacjach Ligi Mistrzów. W 7. minucie podyktował rzut karny dla gości, a ta decyzja wzbudziła ogromne kontrowersje. - Zabójczy gwizdek - piszą austriackie media.
Zobacz wideo

LASK Linz grał z Club Brugge w czwartej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Dla wicemistrzów Austrii i Belgii to kluczowe spotkanie, mogące zaważyć na ich sezonie - awans do LM to gwarancja kilkunastu milionów euro przychodu. W 7. minucie Gernor Trauner próbował wybić piłkę z własnego pola karnego, ale nie zauważył, że został uprzedzony przez Loisa Opendę, w efekcie czego kopnął go. Szymon Marciniak wskazał na rzut karny, po czym sprawdzał z VAR-em tę sytuację aż przez trzy minuty - patrząc zarówno, czy był faul, jak i czy wcześniej Openda nie znajdował się na pozycji spalonej. Ostatecznie podtrzymał swoją decyzję, a Hans Vanaken strzelił gola z rzutu karnego, przesądzając o zwycięstwie swojego zespołu.

Tak wyglądała kontrowersyjna sytuacja. Szymon Marciniak podyktował rzut karny:

- Zabójczy gwizdek - tak decyzję Marciniaka opisał austriacki "Der Standard", pisząc, że Polak "uratował Brugge". Samą sytuację uznano za "kontrowersyjną". - Zły błąd. VAR zawiódł LASK - napisał austriacki Sky Sport. - Asystent pominął spalonego. Ciekawa kwestia: chociaż sędzia VAR może w tej sytuacji sprawdzić spalonego, to system powinien interweniować tylko w przypadku jasnego błędu, a spalony prawdopodobnie nie był zbyt duży - twierdzą Austriacy. Sam faul uznają za kontrowersyjny, ale zauważają, że Marciniak nie zdecydował się obejrzeć go jeszcze raz na monitorze, choć miał taką możliwość.

OO Nachrichten wyceniło ten rzut karny na 10 milionów euro, bo minimum tyle LASK mógłby zarobić w przypadku awansu do Ligi Mistrzów. - Trzy minuty przed rzutem karnym były niemal surrealistyczne. Gwizdy 14 tysięcy kibiców stawały się coraz głośniejsze, a analiza sytuacji trwała coraz dłużej - pisze austriacki portal zauważając, że sędzia VAR Paweł Gil nie zainterweniował w tej sytuacji. Kolejny raz Austriacy twierdzą, że faul już sam w sobie był kontrowersyjny, a w dodatku zawodnik Club Brugge był prawdopodobnie na spalonym. I cytują przepisy, z których wynika, że w tego typu sytuacjach trzeba wziąć pod uwagę naruszenia przepisów we wcześniejszej fazie akcji, które mają na nią bezpośredni wpływ. 

Austriacy zwracają uwagę również na Pawła Gila

- Los tak ważnego meczu nie może rozstrzygać się w ten sposób - grzmiał wiceprezes LASK Juergen Werner. Za to prezes OFB (Austriackiej Federacji Piłkarsiej) Leo Windtner powiedział o karnym, że było to "niefortunne starcie z jeszcze bardziej niefortunną decyzją". Austriacki portal ponownie zwrócił uwagę na Pawła Gila, któremu przypomina błąd z zeszłego tygodnia: w meczu Austrii Wiedeń z Apollonem Limassol "podyktował dla Cypryjczyków karnego, którego tylko on widział". 

Belgijski "Het Laatste Nieuws" analizując tę sytuację powstrzymuje się od ostatecznych osądów: w kwestii spalonego zauważa, że kluczowy jest wybór odpowiedniej klatki. Na jednej z nich Openda znajduje się minimalnie przed ostatnim obrońcą, lecz na obrazku pokazanym później zdawał się być na linii.

Więcej o:
Copyright © Agora SA