Lionel Messi jest piłkarzem spoza czasu. Liverpool nie był w stanie się przed nim obronić

To był przedwczesny finał. I pewnie obrażą się kibice Ajaksu i Tottenhamu, ale Barcelona z Liverpoolem zagrała mecz z przyszłości. Wysoko wygrała Barca, bo ma piłkarza spoza czasu: Leo Messiego.
Zobacz wideo

Gdy z piłką biegł Lionel Messi lub Mohamed Salah można było się zastanawiać czy to nie powtórka puszczona w przyspieszonym tempie. Strzał Messiego z rzutu wolnego – czy nie z Playstation. Końcówka meczu – półfinał Ligi Mistrzów czy ostatnie minuty na orliku, gdy nikt nie wraca, bo nie ma już sił?

Zachwyciło też podanie Jordiego Alby do Luisa Suareza, po którym Barcelona wyszła na prowadzenie. Nie obroniłby się przed nim żaden zespół na świecie. Virgil van Dijk i Joel Matip byli poprawnie ustawieni, ale to nie wystarczyło. Nadążył tylko Luis Suarez. Ruszył w ciemno, wcześniej niż obrońcy i w idealnym momencie spotkał się z piłką. Wystarczyło, że zmienił kierunek jej lotu i skierował do siatki zdobywając swoją pierwszą bramkę w tej edycji Ligi Mistrzów. Samo wykończenie tej akcji było proste w porównaniu z tym, co musiał zrobić wcześniej – przeczytać w myślach Jordiego Alby, co on chce zrobić z piłką, a później przewidzieć, gdzie ją dopaść i jak urwać się tak szybkim obrońcom.

Przed Leo Messim nie dało się obronić

To był mecz do smakowania. Można było zachwycać się przyjęciem Messiego, prowadzeniem Salaha, wślizgiem Arturo Vidala, paradą Marca Andre ter Stegena, ustawianiem się Gerarda Pique czy szybkością z jaką wykonuje zwody Sadio Mane. Z niedowierzaniem kręcić głową po podaniu Alby i wykończeniu Suareza. Pytać siebie „jak on to wymyślił; jak on go dostrzegł; jak on to przewidział?”. Indywidualna jakość piłkarzy była powalająca. Gole strzelała Barcelona, ale Liverpool grał bardzo dobrze. Sytuacji jednak nie wykorzystał, a Barca podwyższyła na 2:0, po tym jak Messi przyjął piłkę odbitą od poprzeczki i wbiegł z nią do bramki.

Później Messi zaserwował specjalność zakładu - strzał z rzutu wolnego. Piłka minęła mur i wpadła prosto w okienko. Nie sięgnął jej lecący Alisson, nie dał rady odbić głową Joe Gomez. Ale tu wszystko było wymierzone. Nie miało prawa się nie udać. Camp Nou skandowało „Messi, Messi, Messi”, a Klopp stał przy linii i chyba zabrakło mu słów. Bo co mógł powiedzieć? Którego piłkarza obarczyć winą? Przed tym nie dało się obronić.

Potrzebna była taka końcówka

Dopiero ostatnie minuty pokazały, że wciąż mamy do czynienia tylko z ludźmi. Mo Salah w najważniejszym momencie trafił w słupek. Z pięciu metrów, gdy ter Stegena nie było w bramce. Dobijał strzał Firmino, który sprzed bramki wybił Ivan Rakitić. 

W doliczonym czasie gry gospodarze przeprowadzili dwa piekielnie szybkie kontrataki, które przytomnym wznowieniem rozpoczął ter Stegen. Od linii środkowej piłkarze Barcelony biegli w przewadze trzech na jednego. I aż trudno uwierzyć, że obie te sytuacje zmarnowali. Najpierw będący z piłką w środku Messi podał piłkę na lewo do Suareza, a on – chyba zmęczony kilkudziesięciometrowym sprintem - zupełnie się pogubił. Trafił w nogę wracającego obrońcy Liverpoolu i zaprzepaścił tę akcję.Barcelona zaatakowała raz jeszcze, niemal w identyczny sposób. Znów najważniejszy był Messi, który wykonał to podanie, które wcześniej nie wyszło Urugwajczykowi i perfekcyjnie wystawił piłkę wprowadzonemu dopiero na boisko Ousmane Dembele. Francuz zmęczony nie był, ustawił się idealnie, mógł zrobić wszystko. I naprawdę trudno logicznie wytłumaczyć, dlaczego trafił prosto w Alissona. Po tych dwóch akcjach można powiedzieć, że Barcelona wygrała tylko 3:0. Choć do tych dwóch akcji 3:0 wydawało się karą dla Liverpoolu za wysoką. Taki to był mecz.

Przed rozpoczęciem tego sezonu Leo Messi zapewniał kibiców Barcelony, że zespołowi najbardziej zależy na wygraniu Ligi Mistrzów, a on jako nowy kapitan poprowadzi ją do zwycięstwa. Na konferencji prasowej Jurgen Klopp przypomniał tę deklarację i z typowym dla siebie uśmiechem stwierdzi: - „Gdy to usłyszałem, pomyślałem, że mi grozi”. W środę, już bez uśmiechu, na własnej skórze przekonał się, że nie były to puste słowa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.