Robert Lewandowski na lotnisku widzi siedzącego w szklanej palarni Jurgena Kloppa. Po drugiej stronie hali siedzi z laptopem Pep Guardiola, w oddali korytarza w jego stronę idzie też zaczytany Carlo Ancelotti. Sytuacja hipotetyczna, ale skłaniająca do ciekawej refleksji. Do którego swego byłego trenera Polak podejdzie najpierw?
- Pierwszy, do którego by podszedł to według mnie byłby Guardiola. A może Ancelotti? Hiszpana na pewno bardzo cenił. Na moje wyczucie on mu pasował bardziej niż Klopp - odpowiada zdecydowanie Cezary Kucharski, były agent Lewandowskiego, który znał realia pracy z wymienioną trójką.
- Nie odniosłem wrażenia, żeby stosunki Roberta z Kloppem były złe – dziwi się tej tezie Artur Płatek, od lat współpracujący z Borussią jako skaut i polecający Lewandowskiego Kloppowi. Pytany o odwróconą lotniskową sytuację chwilę się jednak zastanawia. Jakby to Klopp w poczekalni wypatrzył Mario Goetzego, w kafejce Marco Reusa, a w bezcłowym markecie ze zdrową żywnością Lewandowskiego, do którego podszedłby najpierw?
- A jakby pan zobaczył trzy ważne osoby z pana życia, to co by pan zrobił? - ripostuje Płatek. - On jest żywiołowym, emocjonalnym, ale też sprawiedliwym trenerem. Może krzyknąłby naraz do wszystkich? – uśmiecha się poszukiwacz talentów Borussii Dortmund. - Jest wielu zawodników, którzy mogą mu sporo zawdzięczać – dodaje.
Wymyślona na potrzeby zobrazowania więzi między Kloppem, a Lewandowskim sytuacja dobitnie pokazuje jednak, że w jego relacjach z pierwszym zagranicznym trenerem nie wszystko było jak z bajki. Szczególnie na początku. Przenosiny króla strzelców polskiej Ekstraklasy do Bundesligi były zderzeniem marzeń z rzeczywistością.
- Klopp rzeczywiście przy transferze z Poznania do Dortmundu obiecywał mu grę w pierwszym składzie. Na początku jednak na Polaka nie stawiał, wpuszczał go na końcówki. Robert miał o to do niego żal. Pamiętam, że po pół roku przebąkiwał o wypożyczeniu - wraca pamięcią do tego momentu Kucharski.
Pytany o dobre i gorsze momenty „Lewego” w BVB, Płatek przyznaje, że niemiecki początek drogi na szczyt Polaka był stromy. Nie zrzuca tego jednak na barki Kloppa. Bardziej na całą sytuację, w której ambitny człowiek znalazł się w nowym, trudnym środowisku.
- Robertowi brakowało na początku w Dortmundzie bliskości, czy normalnego funkcjonowania z różnymi ludźmi. Być może coś takiego miał od razu w Lechu. Jak lody w Niemczech stopniały, to myślę, że jego relacje z Kloppem były wzorowe - opisuje.
Przypomnieć trzeba sobie jednak, że Lewandowski na początku też zwyczajnie w Dortmundzie nie błyszczał. Gdy grał, to marnował dobre sytuacje. Media miały z tego pożywkę. W jednej z gazet dostał pseudonim "Lewandoofski" (doof – głupkowaty). Telewizja WDR zrobiła filmową kompilację, w której naśmiewała się z braku celności Polaka. O tych trudnych momentach, w których Klopp też mniej przychylnie patrzył na Polaka przypomina Paweł Wilkowicz w „Nienasyconym”.
„Klopp irytował się, że jest flegmatyczny, zamknięty w sobie, że jego twarz nie wyraża żadnych emocji. Uważał, że Robert zbyt wolno integruje się z drużyną, był za tym, żeby przestał wszędzie krążyć z Błaszczykowskim i Piszczkiem” - czytamy w książce.
- Klopp miał z nim na ten temat liczne rozmowy. Myślę, że po prostu próbował wycisnąć z Roberta więcej – wspomina Kucharski. Uśmiecha się tyko gdy wspominamy, że teraz już „Lewy” takim spokojem nie grzeszy.
- Jeżeli Dietmar Hamann pamięta mało ożywionego Lewandowskiego z Dortmundu i patrzy na niego teraz, to dlatego też widzi różnicę. Jeśli drużynie idzie, a napastnik strzela gole to nikomu taka pobudliwość nie przeszkadza - niech sobie macha, gestykuluje czy nawet robi fochy. Jest to natomiast denerwujące jeśli drużyna ma problem. Wtedy lepiej patrzeć na siebie, a nie mieć pretensję do innych – ocenia były reprezentant Polski i uczestnik MŚ 2002.
- Robert rozwinął się jako człowiek i jako zawodnik. Ta mowa ciała dodaje mu, czy też oznacza teraz większą pewność siebie. Czasem oczywiście nadmierna gestykulacja jest stratą czasu i energii, ale to też zależy od piłkarza i sytuacji – mówi nam Płatek, dla którego wszelkie zachowanie zawodników podczas meczu jest bardzo ważne.
- Inaczej patrzę na sportowca młodego, który coś zrobi nie tak i się teatralnie denerwuje, chyba żeby bardziej zwrócić na siebie uwagę, a inaczej na takiego Lewandowskiego. Wiem, że u niego jest to spowodowane chęcią wygrywania, strzelania goli, dążeniem do doskonałości – tłumaczy skaut BVB.
- Juergen jest dla piłkarzy jak ojciec – mówił Lewandowski w licznych wywiadach.
- Klopp rzeczywiście skracał relacje z piłkarzami. Potrafił obdarzać ich ciepłymi słowami, ale też się wkurzyć i ostro zareagować. W dobrych momentach rzeczywiście był dobrym ojcem, który wzmacnia piłkarza, innym razem surowym nauczycielem. Czasem niby mówił coś w żartach jak w przypadku tych jego słynnych okrzyków do Polaków „ruszcie d..y” - opisuje to Kucharski.
- On ma swoje metody pracy z piłkarzami. Potrafi wziąć ich pod skrzydła, ale też wyciągnąć z nich to, co najlepsze dla niego i dla drużyny. Kształtuje ich i podnosi na wyższy poziom. Pokazał to nie tylko w Dortmundzie, ale i w Liverpoolu. Tam można powiedzieć, że miał piłkarzy dobrych i ukształtowanych. No to teraz ma jeszcze lepszych i takich, którymi wszyscy się zachwycają – tłumaczy to Płatek.
Oprócz nieco elektrycznych początków współpracy Lewego i Kloppa, pod napięciem była też końcówka ich kooperacji. Gdy obaj wiedzieli, że Polak chce do Monachium.
- Klopp z pozycji tego, który dał mu szanse, który zrobił z niego ważnego gracza, starał się wpływać na zmianę jego decyzji. Przekonywał, że tam go nie chcą, że tam jest trener, który preferuje inny styl gry (Pep Guardiola - przyp. red.) Na pewno wtedy jakoś zmieniły się ich relacje. Moje z Kloppem zresztą też. Trener był miły dopóki Robert był w Dortmundzie. W momencie kiedy wiedział, że ten chce odejść do Bayernu, to stałem się jego wrogiem. Chciał wywrzeć na mnie presje - wspomina były agent napastnika.
Teraz Lewandowski i Klopp znów staną po przeciwnej stronie barykady. Znów, czyli po raz szósty. Mecz Liverpoolu z Bayernem będzie jednak pierwszym o stawkę międzynarodowym starciem trenera ze swym byłym piłkarzem. The Reds grali już co prawda przeciw Bayernowi, ale tylko towarzysko w turnieju Audi Cup w 2017 roku. Polak przez 90 minut w statystykach się wtedy nie zapisał. Wcześniej jego starcia z Kloppem emocjonowały Niemców, kiedy Lewy grał przeciw Borussii. Polak w 4 takich spotkaniach strzelił 3 gole, które dwukrotnie zapewniły Monachijczykom 3 punkty w Bundeslidze, a w trzecim przypadku jego trafienie oznaczało awans do finału Pucharu Niemiec. Z pojedynków przeciw Klopowi Lewandowski wychodził przeważnie zwycięsko. Kiedy grał jednak jeszcze w Borussii, jedno starcie z Bayernem było dla niego szczególnie smutne - to w finale Ligi Mistrzów, kiedy najcenniejsze klubowe trofeum było na wyciągnięcie ręki. Skończyło się jednak porażką 1:2 i golem wbitym BVB w 89 minucie.
- Przeżył to niepowodzenie. Na osłodę pozostawał mu jedynie fakt, że przechodził do zwycięzcy Ligi Mistrzów. Od kilku lat Bayern ma jednak problemy z tym, by do finału Champions League się dostać. Myślę, że krytyka Hamanna wynika też z tego, że od Roberta oczekuje się goli, które będą rozstrzygały ważne mecze, m.in. również takie jak nadchodzące spotkanie z Liverpoolem - kończy Kucharski. Tym razem odnośnie batalii, która zacznie się w Anglii, a skończy w Monachium podchodzi optymistycznie.
- Może trochę przekornie, bo faworytem są Anglicy, ale stawiam w tym starciu na Niemców – kwituje. Nie wątpi w to, że z Kloppem Polak miło się przywita, może nawet i chwilę porozmawia. Wyborów jak na lotnisku na razie podejmować musiał nie będzie. Guardiola będzie wtedy w Niemczech szykować Manchester City na starcie z Schalke. Ancelotti rozmyślać w Neapolu o czwartkowym meczu z Zurychem.