Liga Mistrzów. Przeklęte Napoli znowu największym przegranym

Liga Mistrzów zdaje się być przeklęta dla Napoli. Włosi po raz kolejny odpadli już po fazie grupowej w niespotykanych okolicznościach. - Klątwa LM nadal trwa - piszą Włosi. Neapolitańczycy znowu wyrastają na największych przegranych.
Zobacz wideo

Od 2003 roku tylko trzy drużyny prowadziły w swoich grupach po pięciu kolejkach, by ostatecznie nie awansować do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. To Celtic (2003/04), Olympiacos (2004/05) i Dynamo Kijów (2004/05). Teraz do tego grona dołączyło Napoli, które przegrało zaledwie jeden mecz. Ale to wystarczyło, by nie wyjść z "grupy śmierci" z PSG, Liverpoolem i Crveną Zvezdą. Zadecydował gorszy bilans bramkowy od Liverpoolu. Zabrakło jednego gola strzelonego więcej lub jednego mniej straconego. Fani Napoli będą teraz wspominać dwa momenty: straconą bramkę z Crveną Zvezdą przy stanie 3:0 lub końcówkę z Paryża, gdy w 93. minucie na 2:2 wyrównał Angel Di Maria. W tak wyrównanej grupie to właśnie takie szczegóły jak jeden gol, który początkowo mógł wydawać się mało ważny, decydował o katastrofie. Carlo Ancelotti mówił, że brak awansu będzie "frajerstwem", ze względu na to, jak ułożyły się wyniki w tej grupie.

Klątwa Ligi Mistrzów Napoli

- Klątwa Ligi Mistrzów nadal trwa - napisało "Il Tempo". Bo ten scenariusz nie zaskoczył nikogo, kto śledził w ostatnich latach poczynania Napoli. Potrafi odpadać z Ligi Mistrzów w przedziwnych okolicznościach. Pozycja lidera na kolejkę przed końcem? To nic w porównaniu do innego "rekordu". Wydawał się niemal niemożliwy do wyśrubowania. Cztery lata temu Napoli zajęło trzecie miejsce w grupie mimo zdobycia 12 punktów. Dla porównania Zenit Sankt-Petersburg (2013/14) czy AS Roma (2015/16) potrafiły zająć drugie miejsca mając zaledwie sześć punktów!

Wtedy - tak jak i w tym roku - decydujący okazał się bilans bramkowy. W starciach z Borussią Dortmund i Arsenalem Napoli miało bilans 5-6. BVB było najlepsze  6-5), a Arsenal drugi (4-4). I pomyśleć, że Napoli mogło cieszyć się z awansu jeszcze do 87. minuty ostatniej kolejki, ale wtedy gol dla Borussii w Marsylii przesądził o ich odpadnięciu. - Zdobyliśmy 12 z 18 punktów z jedną z najlepszych angielskich drużyn i finalistą poprzedniej edycji LM. To niesamowite, to chyba nigdy wcześniej się nie zdarzyło - mówił zrozpaczony Gonzalo Higuain. Dramat Napoli rozegrał się 11 grudnia - piąta rocznica wypadała w dniu wtorkowego starcia z Liverpoolem.

Napoli poślizgnęło się w samej końcówce

Rok temu Napoli podjęło niespotykaną w europejskim futbolu decyzję. Uznało Ligę Mistrzów za rozgrywki drugiej kategorii. To miał być rok odzyskania mistrzostwa Włoch po 28 latach. Gwiazdy zespołu zawarły "pakt Scudetto" - nikt nie odszedł z klubu mimo bardziej lukratywnych ofert, by razem odnieść upragniony sukces. Z tego względu Maurizio Sarri wystawiał częściowo rezerwowy skład, co skończyło się trzecim miejscem w grupie. Ale najważniejsze było minimalizowanie ryzyka wpadki w Serie A. Od 4. do 26. kolejki plan zdawał egzamin, Napoli było liderem. I było o krok od przegonienia Juventusu po wyjazdowym zwycięstwie (1:0) nad największym rywalem w 34. kolejce. Napoli stało się faworytem do mistrzostwa, biorąc pod uwagę "momentum" oraz łatwiejszy terminarz. Ale od razu przyszły wpadki z Fiorentiną (3:0) i Torino (2:2), które przekreśliły marzenia o końcowym triumfie.

Pozostałe dwie próby zwojowania Ligi Mistrzów zakończyły się na 1/8 finału. Rok temu Napoli było po prostu o wiele gorsze od Realu Madryt (1:3 i 1:3). W sezonie 2011/12 - to był powrót Napoli do najważniejszych klubowych rozgrywek po 21 latach! - na tym samym etapie Włosi odpadli w dramatycznych okolicznościach z Chelsea. Wygrali u siebie 3:1 (choć mogli wyżej), a w rewanżu utrzymywali korzystny wynik do 75. minuty. Jednak gol Franka Lamparda z rzutu karnego i trafienie Branislava Ivanovicia w dogrywce rozpoczęły wyboistą drogę Chelsea do końcowego triumfu. W ten sposób narodziła się klątwa Napoli w Lidze Mistrzów. Jak na razie sposobu na nią nie znalazł nawet Carlo Ancelotti - trzykrotny triumfator tych rozgrywek, rekordzista razem z Zinedinem Zidanem oraz Bobem Paisleyem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.