Liga Mistrzów. Neymar był jak Lewandowski. To hasło już go nie dotyczy

Do tej pory w meczach PSG z wielkimi rywalami w Lidze Mistrzów strzelił jednego gola, ale w środowym starciu z Liverpoolem (2:1) zagrał genialnie. W Paryżu liczą, że zachwyty nad Neymarem, będą trwać też wiosną, a hasło "mocny ze słabymi, słaby z mocnymi" już go nie dotyczy.

W Paryżu miał być nie tylko marketingowym skarbem, największą gwiazdą, ale przede wszystkim piłkarzem, który wprowadzi PSG na wyższy poziom futbolu. Napastnikiem, który jak trzeba rozstrzygnie losy ważnego meczu, da cenne punkty, a przy okazji zachwyci piłkarski świat. Jeśli chodzi o Ligue 1 Brazylijczyk w tej kwestii sprawował się bez zarzutu. W poprzednim sezonie z 19 golami był na podium najlepszych ligowych strzelców, 13 razy dostawał też brawa za swoje asysty. Obecnie również jest jednym z najskuteczniejszych. Ma jednego gola mniej niż prowadzący w zestawieniu kolega z drużyny - Kylian Mbappe. Do tego na koncie jeszcze 6 asyst.

Tyle, że prezes PSG nie wydawał 222 milionów euro, by umacniać klub na poziomie lokalnym. Nasser Al Khelaifi chciał podbijać Europę. W tej kwestii - w ciągu swych 15 miesięcy w stolicy Francji  - Neymar na razie zbytnio nie pomagał. Jego znakomity mecz z Liverpoolem ma być wyczekiwanym przełomem.

1 gol w 6 prestiżowych meczach

Rozbieżności w tym jak prezentował się Neymar w prestiżowych spotkaniach PSG, a tych ze słabszymi ekipami były dotychczas ogromne. W czterech najważniejszych krajowych starciach, czyli w przypadku PSG potyczkach z Marsylią, Brazylijczyk zdobył tylko 1 bramkę. Zdecydowanie ważniejsze są jednak jego statystyki w Lidze Mistrzów.

W dotychczasowych konfrontacjach z najsilniejszymi rywalami, Neymar na liście strzelców widoczny był tylko raz. Jako te najważniejsze traktujemy tu dwa spotkania z Bayernem Monachium, mecz z Realem Madryt starcie na Anfield Road z Liverpoolem oraz dwumecz z Napoli.  Napastnik strzelił gola tylko w wygranym, domowym spotkaniu z mistrzem Niemiec (3:0). W tych 6 kluczowych dla PSG starciach, najdrożej wytransferowany piłkarz świata dołożył do tego 2 asysty. Miał kilka udanych i nieudanych popisów z piłką. To było właściwie wszystko. Paryżanie strzelając łącznie 11 goli ugrali z renomowanymi rywalami 5 z 18 możliwych punktów. Tyle jeśli chodzi o liczby, dobrze obrazujące dystans jaki dzielił ich z marzeniami o europejskim triumfie. Efektowne popisy z Anderlechtem czy Celtikiem nie miały znaczenia.

Neymar jak Lewandowski

Neymar w kluczowych meczach PSG był trochę jak Robert Lewandowski w Bayernie Monachium – obecny na boisku ciałem, gotowy do gry duchem i mało widoczny w pomeczowych raportach. W poprzednich klubach o klątwie wielkich gier w przypadku dwóch panów mówić było trudno. Polak pokazał się światu w barwach BVB wbijając 4 gole Realowi Madryt w zaledwie jednym meczu. Strzelał w konfrontacjach z Arsenalem czy Ajaxem. Neymar w Lidze Mistrzów z Barceloną był natomiast systematyczny. W 19 spotkaniach fazy play-off na przestrzeni 4 sezonów wbił rywalom 11 goli i miał 5 asyst. Strzelał seryjnie i przeciwko PSG i Bayernowi. Trafił też w finale elitarnych rozgrywek, gdy rywalem Blaugrany był Juventus.

Mocny z mocnymi?

We Francji mają nadzieję, że mecz o życie z Liverpoolem był dla Neymara przełomem, a Brazylijczyk swą kreatywnością, asystami i golami będzie stemplował swoje kolejne mecze w Champions League, gdy naprzeciw PSG staną ci najwięksi. To powinno nastąpić dopiero w przyszłym roku kalendarzowym w przypadku awansu do play-off rozgrywek. W czekającym 11 grudnia Francuzów spotkaniu z Crveną Zvezdą ekipa Thomasa Tuchela ma nie mieć problemu z najsłabszym w grupie rywalem. Przy dobrym wyniku meczu Anglików z Włochami (remisie lub wygranej The Reds) może nawet zapewnić sobie w grupie C pierwszą lokatę. A potem w drodze do finału pomoże zdrowy Neymar. Zdrowy bo limit pecha czy urazów, już też mu się powinien wyczerpać. Przed rokiem w jednym ze spotkań z Realem zagrać przecież nie mógł. Teraz na mecz z Liverpoolem wyszedł nie w pełni sił, co przyznał po spotkaniu.  Kontuzja mięśnia przywodziciela jakiej doznał w niedawnym spotkaniu reprezentacji Brazylii, ponoć jeszcze lekko dawał mu się we znaki. Mimo to zagrał 90 minut i błyszczał.

Dlaczego na właściwego Neymara czekać trzeba było w Paryżu  tak długo? Do tej pory w wielkich spektaklach być może za bardzo chciał się pokazać. Często wybierał solową akcję, decydował na widowiskowe rozwiązania, ale efekty tego były dla drużyny mizerne. We Francji podkreślają, że w Barcelonie uwagę rywali zawsze najbardziej skupiał Messi i Brazylijczykowi było łatwiej. Tyle, że w Paryżu w systemie z trójką napastników przy doświadczonym Cavanim, szybkim i niebezpiecznym Mbappe, uwaga defensywy oponentów zwykle ma sporo pracy.  

W meczu z Liverpoolem Neymar był taki jakiego chcieliby pod Wieżą Eiffla zawsze – multizadaniowy i skuteczny. Genialnie dogrywał kolegom i sam zdobył bramkę (brał udział w drugiej bramkowej akcji, po której dobił strzał Cavaniego). Wymuszał błędy gości, absorbował ich uwagę, był często  faulowany, uspokajał nerwowego Verrattiego, czy prosił publiczność o jeszcze większy doping w trudnych dla klubu momentach drugiej połowy. Dowodem zasług 26-latka jest ocena wystawiona mu po meczu w "L’Equipe". Dostał "8", notę najwyższą w zespole, która przy "4" Cavaniego i "5" Mbappe mocno rzuca się w oczy. Hasło "mocny ze słabymi, słaby z mocnymi" już w Paryżu Neymara nie dotyczy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.