Liga Mistrzów. Mauro Icardi w końcu zadebiutował. Kibice już zapomnieli, że nazywali go klaunem

Do tej pory był jednym z największych nieobecnych Ligi Mistrzów. Mauro Icardi wreszcie zadebiutował w tych rozgrywkach i zrobił to w wielkim stylu. Pięknym wolejem poderwał do boju Inter Mediolan z Tottenhamem Hotspur (2:1).

Liga Mistrzów potrzebuje takich piłkarzy jak Mauro Icardi. Ale 25-latek do tej pory skutecznie jej unikał. Czekał na tę chwilę co najmniej od 2013 roku, gdy przeszedł z Sampdorii do Interu Mediolan. - Nie ma nic piękniejszego - powiedział po pokonaniu Lazio w maju, gdy stało się jasne, że w końcu będzie mu dane zagrać w LM. To zwycięstwo otworzyło wrota do piłkarskiego raju. A przecież Icardi jest jednym z najlepszych napastników na świecie. Niedoceniany jest głównie dlatego, że swoje umiejętności pokazywał jedynie w Serie A oraz w Lidze Europy.

Skuteczniejszy niż Harry Kane

BBC Sport przed spotkaniem porównało jego i Harry'ego Kane'a. W sezonie 2017/18 Icardi strzelił 29 goli, Kane 30. Argentyńczyk trafiał nieznacznie częściej (raz na 102.34 minuty, Kane raz na 102.77), ale miał zdecydowanie lepszą skuteczność - 28.71 procent przy 16.3 procent Anglika. Na zdobycie 29 bramek potrzebował 101 strzałów, a Kane by strzelić 30 goli uderzał aż 184 razy.

Fizycznie jak Robert Lewandowski, ale ustępuje mu

-Icardi jest podobny fizycznie do Lewandowskiego i podobnie porusza się w polu karnym - pisała "La Gazzetta dello Sport". Ale w porównaniu do Argentyńczyka Polak "bierze udział w kreowaniu akcji i ma lepszy drybling".

Na tym polega problem Icardiego, co pokazał również mecz z Tottenhamem. W ciągu całego spotkania zaliczył zaledwie 16 kontaktów z piłką. Podawał piłkę 10 razy (wyłączając rezerwowych najmniej), w tym tylko raz w polu karnym. Nie pomaga wystarczająco w rozegraniu akcji, przez co Inter miał ogromne problemy i długo wyglądał, jakby zasługiwał na 15. miejsce w Serie A - które obecnie zajmuje. Podopieczni Luciano Spallettiego nie umieli zagrozić rywalowi. Icardi nie umiał pomóc kolegom w rozegraniu, a koledzy nie umieli pomóc Icardiemu, który nie dostawał od nich piłek. Zamknięte koło.

Argentyńczyk to napastnik bardziej w stylu Filippo Inzaghiego. Czeka na podania od kolegów, by urwać się obrońcom. To zawodnik, którego zadaniem jest znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i dołożyć nogę. Najlepiej świadczy o tym fakt, że żaden z jego 29 goli w poprzednim sezonie nie padł spoza pola karnego!

Przełom nastąpił w meczu z Tottenhamem. W 86. minucie wyrównał stan spotkania pięknym wolejem. Było to zaledwie drugie jego uderzenie w tym meczu, ale wykorzystał te pół okazji, które przypadkiem dostał. Uskrzydlony Inter wyrwał zwycięstwo Tottenhamowi w doliczonym czasie gry. Anglicy ponownie przeżyli to, co wiosną z Juventusem - w ciągu kilku minut na własnym boisku stracili dwa gole i w konsekwencji odpadli z LM.

Stracił mistrzostwa świata

- Moim marzeniem jest strzelenie gola w finale Lidze Mistrzów albo w finale mistrzostw świata. Meczu, który jest na tyle ważny, że pozostanie w historii - wyjawił Icardi kilka miesięcy temu. Jak na razie zrobił pierwszy krok: zadebiutował i zdobył bramkę w LM. Jeśli chodzi o mistrzostwa świata, to sytuacja jest bardziej skomplikowana. Na rosyjski mundial nie pojechał. Jorge Sampaoli miał z niego zrezygnować dlatego, że nie współpracuje najlepiej z Lionelem Messim. Inną kwestią jest jego charakter i historie pozaboiskowe.

Jeszcze zanim rozstrzelał się na dobre był znany głównie ze swojego związku z Wandą Narą, która obecnie jest jego agentką. W czym problem? Odbił ją Maxiemu Lopezowi, jego ówczesnemu koledze z Sampdorii. Para miała trójkę dzieci, a Icardi był ich dobrym znajomym. Lopez do tej pory nie wybaczył tej zdrady Icardiemu, gdy spotykali się na boisku, odmawiał podawania mu ręki. Sytuacji nie poprawiał fakt, że trójka Icardi - Nara - Lopez stała się obiektem zainteresowania włoskich i argentyńskich tabloidów.

Kibice Interu nazywali go klaunem

Sytuacja stała się jeszcze poważniejsza po wydaniu przez niego autobiografii. Opisał w niej jak po porażce z Sassuolo w lutym 2015 roku podszedł do ultrasów jako jedyny obok Freddy'ego Guarina. Usłyszeli wyzwiska, a Icardi w autobiografii napisał, że chętnie sprowadziłby morderców z Argentyny, by pozbyli się ultrasów. Reakcja kibiców była stanowcza. Domagali się od niego oddania opaski, nazwali go "klaunem". Gdy nie strzelił rzutu karnego z Cagliari, trybuny wręcz eksplodowały z radości.

Ale wszystkie strony zapomniały już o tym konflikcie. Zarówno Inter Mediolan, jak i Mauro Icardi spełnili w końcu swoje cele: gra w Lidze Mistrzów. Zwycięstwo z Tottenhamem odniesione nawet pomimo słabej gry może być punktem zwrotnym tego sezonu. Inter był typowany do roli "anty Juve" - ekipy zdolnej zagrozić "Starej Damie", sunącej po ósme mistrzostwo Włoch z rzędu. Ale po zaledwie czterech kolejkach Inter ma już osiem punktów straty. Porażki z Sassuolo i Parmą sprawiły, że mało kto postrzega już Inter w roli kandydatów do mistrzostwa. Ale sezon jest długi, a Mauro Icardi dopiero się rozkręca. Walczy o to, by przestać należeć do grona najbardziej niedocenianych piłkarzy na świecie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.