- Rywalizacja z Juventusem to ogromne wyzwanie. Oni są na poziomie Realu, Bayernu i Barcelony. My chcemy tam być, ale póki co jesteśmy półkę niżej. To oni są faworytem – mówił na przedmeczowej konferencji prasowej Mauricio Pochettino, szkoleniowiec Tottenhamu. Koguty okazały szacunek rywalowi poza boiskiem, ale i na nim, być może tego respektu było nawet za dużo. Jeszcze przed 10. minutą Juventus prowadził 2:0 po dwóch trafieniach Gonzalo Higuaina. Najpierw Argentyńczyk trafił do siatki po sprytnym podaniu Miralema Pjanicia, a niedługo potem podwyższył wynik, wykorzystując rzut karny.
Druga bramka okazała się dla gości niczym zimny prysznic. Tottenham przeorganizował grę w defensywie i zaczął stwarzać sobie sytuacje, brakowało jednak wykończenia. Gianluigiego Buffona w 35. minucie pokonał w końcu Harry Kane, który minął Włocha i skierował futbolówkę do pustej bramki. Gdy wydawało się, że Anglicy pójdą za ciosem, tuż przed przerwą Serge Aurier sfaulował we własnej szesnastce Douglasa Costę i Gonzalo Higuain po raz drugi podszedł do ustawionej na jedenastym metrze piłki. Tym razem Argentyńczyk uderzył zbyt mocno i trafił w poprzeczkę. Zaraz po tej sytuacji Felix Brych zaprosił graczy obu zespołów do szatni.
Po zmianie stron wciąż przeważali goście. Juventus miewał tylko pojedyncze przebłyski, które nie przekładały się na większe zagrożenie pod bramką Hugo Llorisa. W 72. minucie Koguty dopięły swego. Płaskim uderzeniem z rzutu wolnego do wyrównania doprowadził Christian Eriksen.
W końcówce zawodów tempo siadło i na Allianz Stadium nie działo się zbyt wiele. Więcej goli nie padło. Dwie zdobyte na wyjeździe bramki stawiają Tottenham w uprzywilejowanej pozycji przed rewanżem, a drużyna Mauricio Pochettino, jeśli nie była na poziomie Juventusu przed tym spotkaniem, to z pewnością jest na nim po tym, co pokazała w Turynie. Rewanż zaplanowany został na 7 marca.
W drugim wtorkowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów obyło się bez niespodzianki. Manchester City pewnie pokonał na wyjeździe FC Basel 4:0.