"Czerwony alarm w PSG". Prezes klubu też pogroził palcem. "Trzeba się przebudzić"

Trzy dni po pierwszej porażce w Ligue 1, przyszła pierwsza przegrana w Lidze Mistrzów, bardziej bolesna, bo w spotkaniu niezwykle prestiżowym. PSG w Monachium nie dało rady Bayernowi (1:3). Ten wynik nie wyrządził Francuzom, żadnej szkody, ale media nad Sekwaną i prezes klubu przybierają ostry ton.

PSG w ostatnich kliku dniach niby nic złego się nie stało. Sobotnia porażka w Ligue 1 ze Strasburgiem (1:2) po 4 miesiącach bez przegranej, właściwie nie ma żadnych konsekwencji w tabeli. Wicemistrzowie kraju prowadzą w niej z bezpieczną przewagą 9 punktów nad drugim Lyonem. Strata punktów w Lidze Mistrzów też nie zepchnęła PSG z pozycji lidera. Bayern, by awansować z pierwszego miejsca w grupie musiał wygrać różnicą 4 goli.

Jednak starcie w stolicy Bawarii dla katarskich działaczy miało nie tylko wymiar „punktowy”. PSG od początku sezonu miało demonstrować swą siłę, zachwycać Europe i straszyć rywali. Poza kilkoma ładnymi akcjami, w tej jednej zakończonej golem, na Allianz Arena wielkiej magii nie było. Bayern grał odważnie, agresywnie i skutecznie bez respektu do rywala, który w pierwszym meczu pokonał go trzema golami.

„Trzeba się przebudzić”

- Wszyscy jesteśmy zawiedzeni – skwitował wizytę w Niemczech Naser Al Khelaifi. - Nie było nas w pierwszej połowie. To nie był masz poziom. Nie widziałem jakości naszych graczy. Nie daliśmy z siebie wszystkiego, by wygrać ten mecz. Trzeba się chyba przebudzić – dodał prezes PSG.

Te ostatnie słowa brzmią nieco jak pogrożenie palcem. Zakupy graczy za ponad  400 milionów euro , ściągnięcie Neymara czy Mbappe miały posłużyć m.in. wygraniu Ligi Mistrzów, której Francuzi są zresztą faworytem. Prezesa Al-Khelaifiego od klasy Bayernu, bardziej interesowała niemoc jego drużyny.

- W Lidze Mistrzów jest sporo wielkich klubów, które fazę grupową zakończyły na 2. miejscu. Jeśli jest się gotowym, można zagrać nawet z markową ekipą. Najważniejsze jest jednak, by się do tych spotkań lepiej  przygotować i przemyśleć tę lekcję - zakończył prezes. Unai Emery chyba i bez tych słów będzie czuł coraz większą presję.

„Czerwony alarm”

We francuskich mediach też znajdziemy sporo niezadowolenia. „PSG nie było wstanie zagrać na odpowiednim poziomie, mogło stracić pole position” - piszą dziennikarze „L'Equipe”. Na pierwszej stronie gazety znajdziemy zresztą duży, wiele mówiący tytuł „Czerwony alarm” ze zdjęciem zawodników Bayernu, grających w takich właśnie koszulkach. Żurnaliści nieco złośliwie piszą, że na boisku wyróżniali się wprawdzie Francuzi, ale ci z Monachium- Ribery, Coman i Tolisso.

„Le Parisien” wytyka konkretne błędy zawodnikom z Parce des Princes. „Dani Alves – dużo hałasu mało pożytku. Neymar, zbyt mało zaangażowany, by ukąsić rywala. Thiago Silva? Kapitan znów opuszcza okręt przez uraz” - wbijają szpilki dziennikarze.

„Le Figaro” zadaje natomiast sporo pytań: „Czy PSG jest mentalnie gotowe, by zajść w Lidze Mistrzów dalej? Czy Draxler to zawodnik na trudne mecze? Czy Emery ma mocnych zmienników, gotowych wnieść do gry coś więcej w trudnych sytuacjach?” Zagadnienia słuszne. Pewnie odpowiedzi na nie poznamy na wiosnę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.