Liga Mistrzów. Barcelona - Juventus 3:0. Najwyższa porażka finalisty od 15 lat. "Iluzja trwała 45 minut, później Messi zdewastował"

Lionel Messi nigdy wcześniej nie pokonał Gianluigiego Buffona, a teraz zrobił to dwa razy, prowadząc Barcelonę do wygranej nad Juventusem 3:0 w pierwszym hicie nowego sezonu Champions League. Tak wysoko finalista ostatniej edycji na inaugurację kolejnej nie przegrał od 15 lat - w 2002 roku Bayer Leverkusen uległ 2:6 Olympiakosowi Pireus.

Kapitalna gra Messiego i jego dwa gole oraz jedno trafienie Ivana Rakiticia pozwoliły Barcelonie odnieść zasłużone, wysokie zwycięstwo w meczu, który uchodził za taki bez zdecydowanego faworyta. W trzech ostatnich sezonach Ligi Mistrzów Juventus dwa razy dochodził do finału, a Barcelona była jedynym klubem poza Realem Madryt, który wygrał rozgrywki. Z ośmiu spotkań zaplanowanych na wtorek to w Katalonii miało być najbardziej wyrównane.

Nie było, Juventus nie miał szans, a gdyby nie miał szczęścia (m.in. dwa słupki po strzałach Messiego), to trzeba by było jeszcze głębiej grzebać w archiwach Champions League, by przypomnieć sobie, kiedy poprzednio majowy finalista tak źle wchodził we wrześniu w nowy sezon.

W 2002 roku, tak jak w roku bieżącym, Ligę Mistrzów wygrał Real. Wtedy „Królewscy” pokonali w finale Bayer Leverkusen 2:1, a najlepiej zapamiętaliśmy pięknego, zwycięskiego gola Zinedine’a Zidane’a. Dla Bayeru sezon 2001/2002 był świetny, ale skończył się wielkim niedosytem, bo klub był drugi w Bundeslidze, a poza finałem LM przegrał też finał Pucharu Niemiec. Do następnego sezonu Leverkusen przystępowało już bez Michaela Ballacka i Ze Roberto, którzy odeszli do Bayernu Monachium. Rozpoczęcie gry w Lidze Mistrzów od klęski 2:6 w Pireusie nie wróżyło niczego dobrego. I choć Niemcy zdołali wyjść z grupy, to w następnej fazie, również grupowej, nie zdobyli ani jednego punktu w sześciu meczach.

Juventus po pierwszej kolejce zamyka tabelę grupy D, ale i tak nadal pozostaje jednym z jej faworytów. Trudno sobie wyobrazić, że mistrzowie Włoch okażą się gorsi od Sportingu Lizbona i Olympiakosu.

Mimo wszystko 0:3 w Barcelonie musi boleć „Starą Damę”. Po wspomnianej kompromitacji Bayeru z 2002 roku do porażki Juve na Camp Nou tylko trzy razy zdarzyło się, że finalista ostatniej edycji LM przegrywał swój pierwszy mecz nowego sezonu. We wrześniu 2014 roku Atletico Madryt (w maju 1:4 po dogrywce z Realem w finale) uległo na wyjeździe Olympiakosowi 2:3. We wrześniu 2013 roku Borussia Dortmund (w maju 1:2 z Bayernem w finale) przegrała na wyjeździe z Napoli 1:2. We wrześniu 2004 roku Monaco (w maju 0:3 z Porto w finale) przegrało na wyjeździe z Liverpoolem 0:2. Z 30 ostatnich finalistów Juventus jest dopiero czwartym, który przegrał na początek nowego sezonu.

To oczywiście tylko statystyki, jasne, że nie sposób zrównać 0:3 Juventusu na Camp Nou z Barceloną z 2:6 Bayeru w Pireusie sprzed lat. Ale fanów Juve to 0:3 musi boleć. Przecież pięć miesięcy temu na Juventus Stadium było 3:0 dla mistrza Italii, a na Camp Nou 0:0 i Massimiliano Allegri był chwalony za pewny awans do półfinału. Teraz włoski trener będzie musiał wytrzymać czas powątpiewania czy stać go na coś więcej niż tylko przedłużenie panowania Juve w Serie A.

„Iluzja trwała 45 minut, później Messi zdewastował Juve”, „Messi dał lekcję Dybali” – komentuje na gorąco „La Gazzetta dello Sport”. I podkreśla, że trener nadal nie ma recepty na „syndrom drugiej połowy”, czyli na to, przez co zespół przegrał majowy finał z Realem w Cardiff (do przerwy było 1:1, skończyło się na 1:4).

Swoją ligę Juventus wygrał już siedem razy z rzędu, prowadzi i w bieżącym sezonie, choć rozegrano dopiero trzy kolejki. Natomiast w Lidze Mistrzów nie był najlepszy od 1996 roku. Po tamtym triumfie pięć razy docierał do finału, by wszystkie przegrać. Nie dziwi, że głód zwycięstwa jest w Turynie wielki.

Już jest! Świeżutki #PrzewodnikKibica od EkstraStats i Sport.pl. Kompendium wiedzy o grze wszystkich zespołów Ekstraklasy. Polecamy ----> https://sklep.przewodnikkibica.pl/

Przewodnik KibicaPrzewodnik Kibica (sport.pl)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.