Liga Mistrzów. Problemem Legii nie tylko Astana, ale też sztuczna murawa. "Biegało się po niej jak po wykładzinie"

Legia w III rundzie el. Ligi Mistrzów będzie musiał zmierzyć się nie tylko z wymagającym rywalem, ale też ze sztuczną trawą obiektu, na którym gra FK Astana. Specyficzną, sztuczną murawą. "Ona nie należy do najnowocześniejszych, po pierwszym kontakcie jest dość ubita, nie ma tam normalnego systemu jej nawadniania" - wylicza Tomasz Iwan w rozmowie ze Sport.pl. Przestrzega, by tematu nie bagatelizować.

Tomasz Iwan, niegdyś piłkarz m.in. Feyenoordu czy PSV, a obecnie dyrektor reprezentacji Polski ds. organizacyjnych, przed meczem Polski z Kazachstanem odpowiedzialny był za kwestię gry na sztucznej murawie w Astanie. Samej nawierzchni i temu jak funkcjonują na niej piłkarze przyglądał się z bliska. Swoje spostrzeżenia i obawy przekazał sztabowi trenerskiemu kadry. W wrześniowym meczu el. MŚ 2018, bialo-czerwoni do przerwy prowadzili z Kazachami 2:0, ale ostatecznie zremisowali spotkanie 2:2. W Astanie  stracili jedyne punkty trwających kwalifikacji. 

Kacper Sosnowski: - W piłkę wszędzie gra się niby tak samo, ale rozumiem, że najlepiej jest w nią grać na zwykłej trawie…

Tomasz Iwan: - Pomimo tego, że z roku na rok technologie tworzenia sztucznej murawy są coraz nowocześniejsze, to różnica między boiskiem sztucznym, a prawdziwym jest olbrzymia. Nie tylko jeśli chodzi o same źdźbła trawy, ale przede wszystkim o podłoże, po którym biegają zawodnicy.

Sztuczne boisko jest przede wszystkim bardziej tępe. Inny jest tu sposób gry. Piłka nie zachowuje się jak na normalnej murawie, na której zawodnicy spędzają praktycznie całą swoją karierę. Trzeba uważać na niektóre przyzwyczajenia dotyczące podania piłki, jej szybkości, szczególnie po długich dograniach, ale też tego jak na boisku się zachowywać. Poruszanie się, zwroty, wślizgi, zatrzymania, gra jeden na jeden – te elementy na sztucznej nawierzchni robi się inaczej. Inne jest ich odczucie. Człowiek staje na boisku i jest jakby ograniczony. Trudno to do czegoś przyrównać. Jak mamy kwiat sztuczny i prawdziwy to z daleka są one do siebie podobne. Zupełnie co innego jest przy bliskim kontakcie.

- Legia dysponuje boiskiem treningowym ze sztuczną nawierzchnią, ale na stadionie w stolicy Kazachstanu zastanie inny, trawiasty świat?

- Trzeba zwrócić uwagę na specyfikację samej murawy w Astanie. Ona nie należy do najnowocześniejszych. Właściwie po pierwszym kontakcie jest dość ubita. Nie wiem jak jest konserwowana, czy mają jakieś maszyny, które ten włos podnoszą. Po pewnym czasie taka sztuczna murawa się po prostu kładzie. Wtedy była tak ugnieciona, że biegało się po niej jak po wykładzinie. Tak to przynajmniej wyglądało przed naszym meczem. Trzeba wziąć też poprawkę, że na takiej nawierzchni łatwiej jest o kontuzję.

- Pan, by zobaczyć tę nawierzchnię, poleciał do Astany kilka tygodni przed meczem Polaków. Czy coś wtedy jeszcze zaskoczyło?

- To, co wydało mi się najważniejsze, to był brak normalnego nawadniania tej murawy. Pamiętajmy, że nawet sztuczna trawa po podlaniu, nadaje piłce przyspieszenia. Zmienia się obraz gry. Bardziej przypomina to wtedy boisko naturalne. Normalnie murawy zraszamy przecież przed meczem i w jego przerwie. Tam takiego sytemu nie ma! Dla mnie to niedopuszczalne. Oni próbują zraszać teren w sposób domowy. Rozstawiają jakieś urządzenia, niemalże ogrodowe. Przez to nie ma możliwości nawodnienia terenu w przerwie. Nie ma żadnych automatycznych zraszaczy, które wyjeżdżają z trawy! Te przedmeczowe pryskanie w miesiącach letnich, przy panujących tam temperaturach, starcza na kilka minut.

- Dlatego trudniej grało się wam w drugiej połowie meczu z Kazachstanem?

Widać było, że w pierwszej połowie, piłka była szybsza, była jakaś swoboda gry, na pewno było łatwiej. W drugiej połowie wyglądało to inaczej. Myślę, że Kazachowie są do tego przyzwyczajeni. Te mecze w Astanie czasem bardziej przypominają piłkę halową, gdzie dużo gra się podeszwą. To daje handicap gospodarzom. Nie jest oczywiście decydujące, bo najważniejsze są umiejętności piłkarskie, ale przyjezdnym jest po prostu trudniej.

- By się z tym oswoić kadra przed Astaną trenowała na sztucznej nawierzchni. Wybraliście boisko w Karczewie …

- Wybraliśmy tamten obiekt, bo jego nawierzchnia wydawała mi się najbardziej zbliżona do tej w Astanie. I tak była jednak bardziej nowoczesna. Chcieliśmy, by zawodnicy jeszcze przed wylotem do Kazachstanu mieli namiastkę tego co ich tam czeka. To było ważne. Jak na żywo oglądałem mecz Astany z Żalgirisem gołym okiem widziałem różnicę w poruszaniu się dwóch drużyn po placu gry. To element, które może mieć wpływ na wynik meczu. Nie można go bagatelizować.

- A samo wrażenie, notabene z eliminacyjnego meczu Ligi Mistrzów Astany z Żalgirisem, było…

- Bardzo pozytywne. Oni mają zawodników, którzy maja umiejętności i wiedzą jak się gra w piłkę. Szczególnie wiedza jak robi się to na sztucznej nawierzchni. Do tego publiczność, która żywiołowo reagowała na każde zagranie. W kontekście Legii to będzie przecież dwumecz, więc każdy punkt wywieziony z Astany będzie cenny. Jeśli chodzi  reprezentację to trzeba powiedzieć,  że my tam dwa punkty straciliśmy.

Hildeberto Pereira: Dam z siebie wszystko by Legia zaszła w Lidze Mistrzów jeszcze dalej

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.