Dominatorzy z Astany i drużyna z polskim pierwiastkiem. Oto rywale Legii w walce o Ligę Mistrzów

Są mocni u siebie, znają smak Ligi Mistrzów, a połowa ich składu gra w rodzimych reprezentacjach. Jeśli Astana w rewanżowym meczu poradzi sobie z ekipą Marka Zuba - Spartaksem Jurmała, to w III rundzie kwalifikacji Champions League może zagrać z Legią Warszawa. Pierwsze mecze III rundy zostaną rozegrane w dniach 25-26 lipca, rewanże 1-2 sierpnia.

Astana prawo gry w III rundzie kwalifikacji Ligi Europy powinna zapewnić sobie już w wyjazdowym meczu z mistrzem Łotwy. Jej ataki na bramkę Spartaksa trwały niemal nieustannie. Goście zdominowali posiadanie piłki, byli agresywniejsi, oddali 11 celnych strzałów. Gospodarze ani jednego. Końcowy wynik 0:1 nie oddaje tego, co działo się na kameralnym, niespełna 3 tysięcznym obiekcie w Jurmali. No chyba, że spojrzymy na te wydarzenia tłumacząc je dobrą grą Spartaksa w obronie i znakomitymi, a czasem szczęśliwymi interwencjami ich bramkarza Jevgenijsa Nerugalsa. Oczywiście szans na awans do kolejnej fazy eliminacji nikomu nie odbieramy, dlatego tym dwóm drużynom przyjrzymy się z taką samą uwagą.

Polski trener przeciera szlak mistrzów

Niespodziewane mistrzostwo Łotwy z 2017 to w 10 letniej historii Spartaksa największy sukces. Przypadł on gdy trenerem drużyny został Marek Zub. Polak na drodze do Champions League przeciera w Jurmali szlaki. Klub do tej pory próbował swoich sił tylko w eliminacjach Ligi Europy. W 2015 po pokonaniu Puducnosti Podgorica odpadał w II rundzie z Vojvodiną Nowy Sad, a rok później nie dał rady Dynamu Mińsk. To cała historia drużyny na europejskich boiskach. Skromnie, ale po czwartkowym meczu u siebie z Astaną polski szkoleniowiec rezultatu żałował.

- Oczywiście było jasne, który zespół jest lepszy. Astana jest mocna indywidualnie i zespołowo, ale momentami graliśmy z nimi otwartą piłkę. Spodziewałem się, że u nas wesprze nas więcej kibiców. Gra o Ligę Mistrzów to jednak święto. W rewanżu zagramy na sztucznej murawie na stadionie, na którym na pewno będzie kilkanaście tysięcy osób. To pomoże rywalom, ale nie mamy nic do stracenia – ocenił Zub po pierwszym meczu.

Łotysze mogą skupić się właściwie tylko na rewanżu. W lidze wystąpią dopiero 30 lipca. Zresztą na krajowym podwórku w tym sezonie znów radzą sobie znakomicie. Spartaks przewodzi w tabeli wyprzedzając m.in. utytułowane Skonto Ryga.
Jak na żywo prezentuje się łotewska drużyna mogli przekonać się ostatnio działacze i kibice Arki Gdynia. Spartaks był na obozie przygotowawczym w Polsce. W towarzyskim meczu w Gniewinie pokonał ekipę Leszka Ojrzyńskiego 2:1. To było kilka dni przed tym jak Arka w Warszawie wywalczyła Superpuchar w starciu z Legią.

Ojrzyński, pytany przez nas o ten sparing, do jego rezultatu dużej wagi nie przykładał. – Jeśli chodzi o wynik, było słabo, ale sparing służył przećwiczeniu pewnych wariantów i sprawdzeniu ludzi – tłumaczył. Sugerował, że to jego drużyna zagrała gorzej, co wykorzystał przeciwnik. Arka rzeczywiście zestawiona była wtedy inaczej niż choćby w pucharowym meczu w stolicy.

Jeśli chodzi o skład ekipy z Jurmały, to jest ona w większości złożona z graczy krajowych. Wyróżniającymi się obecnie zawodnikami są jednak obcokrajowcy. W klasyfikacji najlepszych strzelców ligi łotewskiej przewodzi 22-letni Rosjanin Evgeni Kozłow. Perspektywiczny jest też inny atakujący Kruno Ivanić, do niedawna zawodnik szkolony w Dynamie Zagrzeb. Ten młodzieżowy reprezentant Chorwacji, w 2013 roku brał udział w turnieju finałowym Mistrzostw Świata U-20. Do Spartaksu w lipcu tego roku dołączył też doświadczony reprezentant Uzbekistanu Azizs Ibragimovs. To obecnie najdrożej wyceniany gracz mistrza Łotwy (350 tys. euro).

Twierdza Astana, tu Legia może przejść do historii

Drugi z potencjalnych rywali Legii w III rundzie kwalifikacji budzi większy respekt. Klub funkcjonujący od 2009 roku zostawał mistrzem Kazachstanu przez ostatnie trzy lata. W tym sezonie znów pewnie zmierza po czwarte mistrzostwo. W swej krótkiej historii z eliminacji europejskich pucharów odprawiał już z kwitkiem Hapoel, AIK, Maribor, HJK czy BATE. Zresztą do Ligi Mistrzów w sezonie 2015/16 po pokonaniu APOELU zdołał się przedrzeć. Grał w niej bynajmniej nie jako rywal dostarczający punktów, bo sam zdobył ich aż 4.

Jeśli Legia może pochwalić się remisem na Łazienkowskiej z Realem Madryt, to kibice Astany na swym obiekcie wciąż pamiętają remis z Atletico Madryt. Zresztą żaden zespół grający z Kazachami w grupie nie był w stanie wywalczyć na ich terenie trzech punktów. Benfica Lizbona i Galatasaray Stambuł strzeliły i straciły tam po dwa gole. Zresztą Astana zremisowała też z Turkami w meczu rewanżowym.

Poprzedni rok przyniósł młodemu klubowi możliwość gry w fazie grupowej Ligi Europy. Pięć punktów zdobyte po zwycięstwie z APOELem i remisach z Olympiacosem Pireus czy Young Boys Brno dało ostatecznie czwarte miejsce w grupie, ale kolejne europejskie doświadczenia są dla Astany bezcenne.

Statystycznie te międzynarodowe boje Kazachów u siebie robią duże wrażenie. Przez dwa ostatnie lata i 12 meczów na Astana Stadium odnieśli oni 6 zwycięstw i 6 remisów. Ujmując to dosadniej: NIE WYGRAŁ TAM NIKT.

Twórcą tych, nie bójmy się użyć słowa, sukcesów jest trener Stanimir Stoiłow pracujący w klubie od 2014 roku. O pieniądze w klubie, finansowanym przez spółkę zarządzającą państwowymi kolejami, martwić się nie musiał. Solidną drużynę budował jednak mądrze gospodarując środkami. Niektóre jego transfery mogą oczywiście robić wrażenie nawet na Łazienkowskiej. Młody, środkowy pomocnik Nemanja Maksimović (mistrz Europy U-19) został ściągnięty za 2 mln euro. Bułgarskiego napastnika Atanasa Kurdova pozyskano za milion euro. Patrick Twumasi z Ghany przyszedł natomiast ze… Spartkasa za 400 tysięcy euro. Ten ostatni wart teraz trzy razy więcej, gra zresztą w klubie do dziś. Maksimović jest już graczem La Liga, przeszedł do Valencii, Kurdov wrócił do Sofii.

Szastanie pieniędzmi na rynku transferowym nie jest jednak modelem prowadzenia klubu. W Astanie wykorzystują to co mają najlepszego u siebie. Sześciu piłkarzy pierwszej drużyny to reprezentanci Kazachstanu. Tacy gracze jak Dmitrij Szomko czy Serikzjan Mużikow przyczynili się do odebrania jedynych punktów reprezentacji Polski w trwających el. MŚ!

Do tego dochodzą reprezentanci Białorusi ( Igor Shitov czy Ivan Mayewski, który znany jest też z występów w Zawiszy Bydgoszcz ), Wegier (Laszlo Kleinheisler) Bośni i Hercegowiny (Marin Anicić) oraz Kongo (Junior Kabananga) i mocna jedenastka na Legię jest praktycznie gotowa. Mocna i bramkostrzelna. Wspomniany Kabananga w tym sezonie strzelił już 14 bramek i zanotował 5 asyst. To daje mu pierwsze miejsce w klasyfikacji ligowych strzelców.

Niewątpliwym atutem Astany jest nowoczesny stadion. Nie tylko dlatego, że 30-tysięcznik podczas ważniejszych meczów wypełniany jest bez problemu. Ten wyposażony w system chłodzenia i ogrzewania obiekt posiada też sztuczną murawę. To ona często jest sprzymierzeńcem przyzwyczajonych do gry na niej gospodarzy. Piłka nieco inaczej się po niej przemieszcza, a i bieganie sprawia inne odczucie. Piłkarska reprezentacja Polski szykując się do starcia z Kazachstanem trenowała na obiektach Mazura Karczew. One też mają tego typu nawierzchnię. Może Legia ewentualnie pójdzie tą samą drogą. W przypadku podróży do Astany dobrze wziąć też poprawkę na ponad 5 godzinny lot i czterogodzinną różnicę czasową. Jedno jest pewne, wyprawa tam będzie wyzwaniem. Oczywiście najpierw trzeba w rewanżu wyeliminować IFK Mariehamn.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.