Polskie talenty masowo opuszczają ekstraklasę. Większość przepada za granicą

Coraz więcej utalentowanych zawodników coraz szybciej opuszcza ekstraklasę. To efekt m.in. sukcesów i popularności Roberta Lewandowskiego, Arkadiusza Milika czy Krzysztofa Piątka. Niestety wyjazdy te nie zawsze kończą się dobrze. Przeciwnie - coraz częściej mają negatywne skutki. Piłkarze zapominają bowiem, że umiejętności piłkarskie to - paradoksalnie - nie wszystko. Zapominają też, że wyjazd to jedynie środek do celu, a nie cel sam w sobie.

Niecałe 28 milionów euro zarobiły kluby ekstraklasy na sprzedaży zawodników w tym sezonie. Kwota ta może jeszcze wzrosnąć, jeśli Legia Warszawa potwierdzi sprzedaż Jarosława Niezgody do Portland Timbers (około 3,5 mln euro) i Radosława Majeckiego do AS Monaco (7 mln euro). Naszą ligę w letnim i zimowym, wciąż trwającym oknie transferowym opuściło ponad 100 piłkarzy. W tym tych, którzy w przyszłości mają być liderami reprezentacji i promotorami polskiej piłki na Zachodzie. Promotorami, jakimi są Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik czy Krzysztof Piątek (oczywiście ten Krzysztof Piątek, który seryjnie strzelał gole w Serie A, nie ten z obecnego sezonu), za których sprawą rozpoczął się eksodus utalentowanych polskich napastników z ekstraklasy. Eksodus, który nie zawsze przynosi dobre efekty.

Dlaczego w Polsce tak trudno zbudować mocny klub

Zobacz wideo

Kiedy najlepiej wyjechać?

Na to pytanie od wielu lat odpowiedzi szukają piłkarze, ich menedżerowie, eksperci i kibice. Odpowiedzi, której teoretycznie nie ma, ale analizując losy młodych polskich piłkarzy w zagranicznych klubach, można pokusić się o stworzenie wzorca, który w pewien sposób będzie mógł zasugerować to, jaki poziom przygotowania potrzebny jest do zmiany ligi, jakie zaplecze musi mieć zawodnik, by poradzić sobie z nowymi warunkami. Nie dotyczy to tylko umiejętności piłkarskich, ale o wiele szerszego zakresu przygotowań. Umiejętności to jedno, ale cały szereg innych zmiennych, to drugie.

Weźmy na początek pod uwagę graczy, którzy ekstraklasę opuścili latem ubiegłego roku. Ze wszystkich młodych zawodników dobrze w nowym klubie poradził sobie tak naprawdę tylko Sebastian Szymański, który w Dynamie Moskwa błyskawicznie wywalczył miejsce w pierwszym składzie. Reszta, przynajmniej na jakiś czas, kompletnie przepadła. 

Po sukcesie transferowym, jakim niewątpliwie było sprowadzenie Krzysztofa Piątka z Cracovii, a następnie sprzedanie go z ogromnym zyskiem do Milanu, "przejechali się" szefowie Genoi. Włosi kupili Filipa Jagiełło z Zagłębia Lubin, który na razie w Serie A nie zaistniał. Na 21 możliwych do rozegrana meczów, wystąpił w pięciu. W dodatku tylko dwukrotnie wybiegł na murawę w pierwszym składzie, a z nim w drużynie genueńczycy zazwyczaj przegrywali (z Parmą, Sampdorią, Interem) i to wysoko (11 straconych goli w pięciu wspomnianych meczach).

Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku Szymona Żurkowskiego, za którego Fiorentina zapłaciła Górnikowi Zabrze 3,7 mln euro. 22-letni pomocnik w tym sezonie rozegrał tylko dwa mecze - w pierwszym pojawił się na boisku na 60 sekund, a w drugim na 9 minut.  Nawet w sytuacji, gdy kontuzjowani byli Erick Pulgar i Gaetano Castrovilli (konkurenci do gry w środku pola Fiorentiny), trener klubu z Florencji wolał postawić na debiutanta, Sebastiano Cristoforo.

Żeby zostawić na chwilę Włochy, warto też spojrzeć na Wschód. Tam, jak wspominaliśmy wyżej, radzi sobie Sebastian Szymański. Kompletnie nie radzi sobie natomiast Konrad Michalak. Były skrzydłowy Lechii Gdańsk uzbierał zaledwie 228 minut w Achmacie Groznym, oglądając aż 13 spotkań ligowych z ławki rezerwowych. Zagrał w sześciu, choć w przypadku trzech z nich "zagrał", to duże słowo. Zaliczył kolejno: 11, 5, 19, 45, 90 i 59 minut na murawie. Zagraniczne transfery w pewnym sensie stają się naturalną selekcją i odsiewem piłkarzy, którzy błyszczeć (a i to nie zawsze) potrafili tylko w kraju.

Umiejętności to nie wszystko

Problem w tym, że ta selekcja i odsiew często uderzają w piłkarzy rzeczywiście utalentowanych. Ale też takich, którzy ten talent zaprzepaścili, zbyt szybko decydując się na wyjazd. A może nawet nie tyle zbyt szybko wyjeżdżając, co zbyt słabo przygotowując zaplecze potrzebne do zmiany ligi. Na zaplecze takie składa się mnóstwo elementów, a jednymi z podstawowych są oczywiście: znajomość języka, świadomość tego, co czeka w danym miejscu, a także nastawienie psychiczne. Właśnie przez brak takiego zaplecza, od Premier League odbił się Jarosław Jach. W styczniu 2018 roku dwukrotny reprezentant Polski przeszedł do Crystal Palace. Przeszedł tam, by - jak nam mówił - realizować marzenia. Był zachwycony wspólnymi treningami z Mamadou Sakho i życiem w Londynie. Jednocześnie z nowymi kolegami z drużyny, a także trenerem, nie mógł nawet porozmawiać - nie znał bowiem angielskiego, a w szukaniu mieszkania, zakupie karty sim do telefonu i poruszaniu się po mieście pomagała mu Polka pracująca w klubie. W wywalczeniu miejsca na boisku pomóc mu już jednak nie mogła, a sam sobie nie poradził. Teoretycznie zawodnikiem Crystal Palace jeszcze jest, ale wątpliwe, by w nim jeszcze zagrał. Obecnie przebywa na wypożyczeniu w Rakowie Częstochowa, wcześniej przez kilka miesięcy był też piłkarzem Sheriffa Tyraspol (Mołdawia) i Caykur Rizespor (Turcja).

Przykłady Jacha można mnożyć. Rafał Kurzawa także odbił się od Amiens przez brak znajomości języka, który później przełożył się także na inne aspekty, jak postrzeganie jego zaangażowania w treningi. Trudno się w coś jednak zaangażować, gdy nie rozumie się poleceń trenera. Piłkarzy, którzy za granicą przepadli lub przepadają, jest znacznie więcej. Ale nie ma sensu się nad nimi pastwić.

Nie powtórzyć błędów

Zamiast rozwodzić się nad przeszłością, lepiej skupić się na przyszłości. A ta w przypadkach niektórych polskich zawodników znów wygląda różnie. Zimą ekstraklasę opuściło trzech graczy, o których mówi się lub mówić się niedługo powinno w kontekście reprezentacji Polski - Adam Buksa, Patryk Klimala i Jarosław Niezgoda. Pierwszy został nowym zawodnikiem New England Revolution, drugi przeniósł się do Celticu, a trzeci ma podpisać kontrakt z Portland Timbers.

W przypadku Buksy i Niezgody problem jest wiadomy, maglowany już przy okazji transferu Przemysława Frankowskiego do Chicago Fire. Selekcjonerzy narzekają na graczy, którzy żyją tak daleko, w innych strefach czasowych. Na zgrupowaniach muszą im dawać więcej czasu na przystosowanie, walczenie z jet lagiem i złapanie świeżości. A wiadomo przecież, że na zgrupowaniach tego czasu nie ma.

Jeśli natomiast chodzi o Klimalę, w jego przypadku wyżej wymienionych problemów nie będzie, ale problemy mogą mu sprawić warunki gry na Wyspach. Nie było jeszcze polskiego napastnika, który z twardą, fizyczną grą w Anglii czy Szkocji sobie poradził. Nie tyle nawet nie było w ogóle, co nie było w tak młodym wieku – Maciej Żurawski podpisał kontrakt z Celtikiem w wieku 29 lat, mając za sobą wiele lat gry na dobrym poziomie w Wiśle Kraków, która za jego czasów przeżywała jeden z najlepszych okresów w historii, natomiast jego kolega z "Białej Gwiazdy", Tomasz Frankowski do angielskiego Wolverhampton przeniósł się na jeszcze późniejszym etapie kariery, bo w wieku 32 lat. O ile Żurawski sobie na Wyspach jeszcze w takim wieku poradził, o tyle Frankowski się od nich odbił, nie strzelając żadnego gola w 17 spotkaniach w barwach "Wilków".

Sam Klimala twierdzi jednak, że gra fizyczna nie będzie dla niego kłopotem. - W Polsce styl gry nie jest aż tak agresywny, jak w Szkocji, ale jestem na to jak najbardziej przygotowany. Jestem pewien, że sobie z tym poradzę – przyznał na powitalnej konferencji prasowej w nowym klubie. Problem w tym, że przyznał to po polsku, w spotkaniu z dziennikarzami korzystając z pomocy tłumacza. O niczym to oczywiście nie świadczy, ale może dać w pewnym sensie znak ostrzegawczy dla samego zawodnika, który jak najszybciej powinien oszlifować język angielski. Wspomniani Jach i Kurzawa tego nie zrobili, i wiadomo jak to się dla nich skończyło.

W przypadku Klimali kluczowym czynnikiem może być jednak jego pewność siebie. Wystarczy przejrzeć sekcję komentarzy pod filmem z pierwszego treningu 21-latka w Glasgow, by zobaczyć, jak swoją postawą zaimponował kibicom. Pewny siebie był też na wspomnianej konferencji, czy w rozmowie z dailyrecord.co.uk, w której porównał się do napastnika Leicester City, Jamie'ego Vardy'ego. - W 90 procentach możecie porównać mnie do niego - przyznał.

Pozostaje mieć nadzieję, że ta pewność siebie nie uleci wraz z pierwszymi meczami. I przełoży się także na innych polskich zawodników, którzy masowo opuszczają ekstraklasę. Pozostaje też mieć nadzieję, że coraz więcej piłkarzy przed zagranicznymi wyjazdami budować się będzie nie tylko piłkarsko, ale także językowo i mentalnie. Wyjazd dla zawodników powinien być jedynie środkiem do celu, a nie celem samym w sobie.

Pobierz aplikację Football LIVE na Androida

Football LIVEFootball LIVE Football LIVE



Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.