Zatrudniając Iwajło Petewa, Jagiellonia Białystok wypłynęła na nieznane wody. Raz, że zagranicznego trenera nie miała od 2006 roku, kiedy zespół prowadził Jurij Szatałow, a dwa, że Petew jest dużą zagadką. - Moje oczekiwania są dwa razy wyższe od oczekiwań kibiców i dziennikarzy - przyznał Bułgar na swojej pierwszej konferencji prasowej w nowym klubie. A przecież oczekiwania białostockich kibiców, dziennikarzy i tak są bardzo wysokie. Zwłaszcza w roku, w którym Jagiellonia obchodzi stulecie istnienia klubu.
Przed sezonem po cichu mówiło się o mistrzostwie Polski. Ireneusz Mamrot nie potwierdzał, nie zaprzeczał, bo nie chciał wywierać dodatkowej presji na piłkarzach. Oficjalnym celem były i wciąż są puchary, a do tych Jagiellonia w przerwie zimowej traci sześć punktów. - Będziemy walczyć - zapowiedział Iwajło Petew, ale od razu dodał, że o wiele ważniejszy jest dla niego systematyczny progres całego zespołu. - Czeka nas dużo pracy. Co mogę obiecać zawodnikom? Na pewno dyscyplinę i zaangażowanie. Nie przez tydzień lub miesiąc, ale cały czas - mówił 44-letni Bułgar, który ciężkiej pracy i trudnych sytuacji się nie boi.
W Łudogorcu Razgrad Petew jest legendą. Ale już w Lewskim Sofia na powitanie był obrażany, a pseudokibice ściągnęli z niego koszulkę i zmusili do odejścia. Z Omonii Nikozja też odchodził w atmosferze skandalu, bo zarzucił swoim piłkarzom ustawienie meczów. - To twardy, bardzo konkretny i bezpośredni facet. Widać to już po pierwszych dniach w klubie - mówią w Jagiellonii.
Był październik 2013 roku, konferencja prasowa, na której działacze Lewskiego chcieli zaprezentować Petewa w roli trenera pierwszego zespołu. Chcieli, ale nie dali rady, bo na sali pojawili się pseudokibice. Najpierw obrażali Bułgara, a później siłą ściągnęli z niego klubową bluzę i koszulkę. - Nie sądziłem, że coś takiego może się wydarzyć w XXI wieku. Nie jestem przestępcą ani złodziejem, a tak właśnie się czułem - mówił wtedy nowy trener Jagiellonii Białystok. A o konferencji z jego udziałem rozpisywały się światowe media. "Bleacher Report" umieścił ją nawet wśród dziesięciu najbardziej absurdalnych konferencji prasowych w świecie sportu. Możecie ją obejrzeć w tym materiale "Guardiana":
Przyczyny zachowania bułgarskich pseudokibiców wciąż nie są jasne. Jedni twierdzą, że to żałosna ustawka. Inni, że odpowiedź na boiskową awanturę z 2001 roku, kiedy Iwajło Petew był piłkarzem Litexu Łowecz. Jedno jest pewne, ta historia będzie ciągnąć się za Petewem podczas całej kariery trenerskiej.
Największy trenerski sukces Petewa to praca w Łudogorcu Razgrad. Awans do bułgarskiej ekstraklasy zajął mu trzy lata, a tam zdobył dwa mistrzostwa kraju, puchar i superpuchar Bułgarii. Później pracował jeszcze w: AEL-u Limassol, reprezentacji Bułgarii, Dinamie Zagrzeb, Omonii Nikozja i Al Qadisiyah. Najmocniejszym punktem w CV Petewa jest zdecydowanie praca z bułgarską kadrą, ale w kraju wciąż uważają go za jednego z najgorszych selekcjonerów w historii. - Iwajło, zrezygnuj i biegnij! Gdzieś daleko, jak najdalej od drużyny narodowej - pisali dziennikarze po kompromitujących porażkach z Japonią (2:7) i z Danią (0:4) w turnieju Kirin Cup.
Jagiellonia Białystok ma być dla 44-letniego Bułgara nowym otwarciem. Szansą na przypomnienie, że nie jest tylko trenerem od jednej z najbardziej absurdalnych konferencji prasowych w historii sportu, ale człowiekiem, który zbudował silny klub z Razgradzie. - W Jagiellonii są rzeczy wymagające poprawy. Najważniejsza jest systematyczność pracy. Dysponujemy dobrym zespołem o sporym potencjale, ale nie możemy nastawiać się na pojedynczą wygraną. Musimy pracować nad wszystkimi aspektami - zapowiedział Bułgar, ale konkretów unikał jak ognia. - O konkretach będę mówił zawodnikom. Kwestii związanych z drużyną nie chcę wyciągać na zewnątrz. Konkrety mają być na boisku, nie na konferencjach - mówił Petew. A to chyba najlepsze podsumowanie jego stylu. Najpierw zespół, praca i wyniki, na końcu błysk fleszy i kolejne sensacje.