- Przyjeżdża do nas rozpędzony rywal, który ostatnio gra bardzo dobrze. To będzie wielkie wyzwanie, szczególny mecz, w szczególnej atmosferze [bez kibiców na trybunach - red.] - mówił przed sobotnim meczem Śląska Wrocław z Lechem Poznań trener gospodarzy, Vitezslav Lavicka, cytowany przez oficjalną stronę internetową wrocławskiego klubu.
Mecz z Lechem dla wrocławian wielkim wyzwaniem długo jednak nie był, bo gospodarze od początku byli lepsi. Przeprowadzali ciekawsze akcje, byli dokładniejsi (Lech chwilami miał duże problemy z wymianą kilku celnych podań), a przede wszystkim skuteczniejsi - oddawali więcej celnych strzałów, dając sobie szansę do zdobycia bramki. Jedną z tych szans wykorzystali za sprawą Mateusza Cholewiaka. W 26. minucie pomocnik Śląska dynamicznie wbiegł w pole karne, gdzie dostrzegł go Robert Pich. Słowak dograł idealnie do 29-latka, który bardzo dobrze nabiegł na piłkę i posłał ją do bramki.
Cholewiak, z konieczności grający na pozycji napastnika ze względu na kontuzję Erika Exposito, gole mógł mieć dwa. W 72. minucie zawodnik gospodarzy najlepiej odnalazł się w zamieszaniu pod bramką Mickeya van der Harta i mocnym strzałem lewą nogą pokonał bramkarza Lecha. Po chwili jego trafienie zostało jednak anulowane, bo wideoweryfikacja pokazała, że przy strzale 29-latka na spalonym znajdował się Israel Puerto.
Śląsk drugiego gola więc nie strzelił. Lech zdobył za to bramkę wyrównującą. W 83. minucie Przemysław Płacheta sfaulował jednego z rywali przed własnym polem karnym. Do wykonania rzutu wolnego podszedł Darko Jevtić, który pięknym strzałem pokonał Matusa Putnockiego.
Po kapitanie Lecha, na liście strzelców żadne nazwisko się już nie pojawiło, a mecz zakończył się remisem 1:1. Śląsk stracił więc szansę na zajęcie pozycji lidera, natomiast poznaniacy przedłużyli serię spotkań ligowych bez porażki do sześciu.
Pobierz aplikację Football LIVE na Androida
Football LIVE Football LIVE