Była 14. minuta meczu we Wrocławiu, gdy po składnej akcji i asyście Michała Karbownika, bramkę na 1:0 dla Legii zdobył Paweł Wszołek. Mecz z wicemistrzami Polski zaczął się dla Śląska bardzo źle, choć powinno być zupełnie inaczej.
Sześć minut przed golem Wszołka, gospodarze zmarnowali rzut karny. We własnym polu karnym Damiana Gąskę sfaulował Igor Lewczuk, jednak Radosława Majeckiego z jedenastu metrów nie pokonał Robert Pich. Słowak uderzył w lewy róg bramkarza, jednak zrobił to zdecydowanie za lekko i 20-latek bez problemu odbił piłkę na rzut rożny. To pierwszy rzut karny zmarnowany przez piłkarzy Śląska od ponad dwóch lat.
Najlepszą okazję do wyrównania Śląsk miał w drugiej połowie. Wprowadzony po przerwie Piotr Samiec-Talar zamiast uderzać z pola karnego Legii, chciał mijać Marko Vesovicia, przez co stracił piłkę i szansę na strzelenie gola. To, co nie udało się 18-latkowi ze Śląska, udało się natomiast Jose Kante.
W 73. minucie napastnik Legii ze spokojem wykorzystał okazję wypracowaną przez Karbownika i Jarosława Niezgodę. Jeżeli kibice Śląska mieli po tym jeszcze jakieś nadzieje choćby na punkt, to 10 minut później mecz zamknął Luquinhas. Brazylijczyk ze spokojem zdobył bramkę głową po dośrodkowaniu Wszołka.
Po 18 kolejkach ekstraklasy Legia zajmuje drugie miejsce w tabeli z 35 punktami na koncie. Tyle samo "oczek" ma lider - Pogoń Szczecin. Śląsk jest czwarty i ma tyle samo punktów (33), co trzecia Cracovia.
Kolejny mecz zespół Aleksandara Vukovicia rozegra w sobotę, kiedy podejmie Wisłę Płock. Dwie i pół godziny wcześniej Śląsk rozpocznie u siebie mecz z Lechem Poznań.