Wisła płaci pięciu trenerom, ale najważniejszy problem rozwiązała. "Mógłby okazać się nie do udźwignięcia dla klubu"

Wisła Kraków po zmianach w sztabie szkoleniowym na swej liście płac ma 5 trenerów. Jak ustalił Sport.pl koszty z tym związane wyniosą kilka milionów złotych. Klub i tak wykonał parę ruchów, by nie było gorzej. Największe sumy i to przez kilka lat pochłaniać będzie ekipa Joana Carrillo.

Po podziękowaniu za współpracę Maciejowi Stolarczykowi i zatrudnieniu w Wiśle Kraków Artura Skowronka na portalach społecznościowych zaczęły się dyskusje dotyczące trenerów, których “Biała Gwiazda” ma na utrzymaniu. Sprawdziliśmy zatem temat. Rzeczywiście obecnie jest ich pięciu. Za chwilę powinno być czterech. Najbardziej obciążająca budżet i to przez kilka lat będzie ekipa trenera Joana Carillo. Niebawem sporą sumę zapłacić trzeba będzie zapewne Dariuszowi Wdowczykowi. Wiele wskazuje natomiast na to, że z trenerem Stolarczykiem z kompromisem porozumiano się w sprawie kwot należnych do czerwca 2020 roku. Decyzję o rozstaniu trzeba było podjąć, bo jak mówi nam prezes Wisły Piotr Obidziński “czasy powstańcze się skończyły i potrzeba nowego dowódcy na ten nowy, trudny czas odbudowy”. Wisła w najbliższych latach, głównie na były szkoleniowców, wyda kilka milionów złotych.

Wisła nad przepaścią. Spadnie i zbankrutuje?

Zobacz wideo

Ponad milion na ekipę Carrillo

Wisła Kraków musi obecnie wypłacać pieniądze pięciu trenerom (choć będąc precyzyjnym to właściwie siedmiu). Na liście są: Kiko Ramirez, Dariusz Wdowczyk, Maciej Stolarczyk, zatrudniony właśnie Artur Skowronek i Joan Carrillo, a wraz z nim jego dwaj asystenci Xavier Coll Planas i Matyas Czuczi. Największym problemem jest ta ostatnia trójka (Carillo, Czuczi, Planas). Według naszych informacji należności względem ekipy, która pracowała przy Reymonta przez 7 miesięcy, przekraczają milion złotych. To dlatego tak ważne było porozumienie dotyczące spłaty tych należności przez nowe władze klubu. Przypomnijmy, że te mają na głowie dług wynoszący obecnie w sumie około 28 mln złotych.

-Carillo i jego sztab to był i jest dla nas ważący koszt w tej kategorii kosztów. Właśnie wynegocjowaliśmy z nimi ugodę - mówi Sport.pl Obidziński.

- Trwało to pól roku. Te rozmowy były prowadzone równolegle z innymi palącymi sprawami. Gdyby do tej ugody i spłat rozłożonych na wiele lat nie doszło, a długiem jednorazowo zajął się komornik, to mogłoby to okazać się nie do udźwignięcia dla klubu – dodaje.

Przekazuje jeszcze jedną potencjalnie niebezpieczną dla finansów Wisły informację. Carrillo ze swym sztabem mogli otrzymać z Reymonta dwa razy więcej niż chcieli.

- Można powiedzieć, że zobowiązanie względem Carrillo nie dość, że rozłożyliśmy na raty, to jeszcze w praktyce o połowę zmniejszyliśmy, bo było bardzo duże i uzasadnione ryzyko ze sąd zasądzi ponad dwa razy więcej niż pierwotny pozew. To wyszłoby w trakcie sprawy, którą dzięki ugodzie wycofaliśmy - zdradza.

To oznacza, że zamiast miliona z hakiem Wisła po samych hiszpańsko-węgierskich szkoleniowcach miałaby w czerwonych słupkach exceli dobrze ponad dwa miliony złotych. 

Proces z Wdowczykiem

Zakończyła się już też sprawa z Dariuszem Wdowczykiem, który z Wisły usiłował odzyskać swoje pieniądze przez ostatnie 3 lata. Według naszych szacunków to kilkaset tysięcy złotych. Poprzedni zarząd na tych, którym nie chciał płacić miał swoją metodę. Sprytną, bo Wisła była czysta w procesie licencyjnym.

- Poprzedni zarząd działał w ten sposób, że odmawiał zapłaty faktur i wnosił do sądu praktycznie wszystkie sprawy. Nawet te, w których jasno było widać, że wygrać się nie dało. Zarząd wiedział, że będą odsetki i koszty sądowe. Robił tak, bo zgodnie z przepisami takie sporne koszty nie są zaliczane w długi licencyjne. Trzeba poczekać na ich rozstrzygnięcie i dopiero potem należy wpisać te sumy do licencji - mówi nam Obidziński. To pozwalało odsuwać od siebie problemy i dalej prowadzić luźną finansową politykę. Sprawy rozwiązuje obecny zarząd.

- Większość spraw z sądów wycofaliśmy i poszliśmy rozmawiać z ludźmi o ugodach, w większości z powodzeniem - dodaje Obidziński. Z Wdowczykiem jednak sprawy nie wycofano.

- Ona była już w sądzie bardzo zaawansowana i opłacona. Były minimalne podstawy, by jej nie przegrać, dlatego ją pozostawiliśmy. Niedawno zapadło rozstrzygnięcie, oczywiście korzystne dla szkoleniowca. Będziemy pewnie próbować jeszcze z trenerem rozmawiać, ale musimy też niestety zakładać, że całość należności trzeba będzie uregulować za jednym razem - tłumaczy prezes Wisły. Jeśli Wdowczyk nie będzie skory do rozmów to należny przelew, klub będzie musiał wykonać w ciągu najbliższych miesięcy. Szkoleniowiec zniknie z listy płac klubu.

Stolarczyk i finansowy kompromis?

Sporo wskazuje na to, że z Maciejem Stolarczykiem, który kontrakt miał do czerwca 2020 roku, też osiągnięte jakiś finansowy kompromis, choć klub do tej sprawy nie chce się odnosić.

-Warunków rozstania z Maćkiem Stolarczykiem nie chcielibyśmy komentować, mamy do siebie za duży szacunek. On bardzo pomógł klubowi. Na pewno przy tym rozstaniu klub nie będzie pokrzywdzony, a też Maciek to facet z taką klasą i potencjałem, że na pewno po naładowaniu baterii będzie chciał mieć szybko jakieś nowe wyzwanie. To pożegnanie z obustronnym szacunkiem - mówi Obidziński. Tłumaczy też, że trudna decyzja o rozstaniu i zatrudnienie Skowronka oczywiście wpłynie na bieżące wydatki, ale tu na koszty trzeba patrzeć szerzej. Brak poprawy wyników sportowych oznaczać może tragedię dla klubu, nie tylko sportową.

- Koszty na ten sezon oczywiście wzrosły. Nie mniej jednak w przypadku tej decyzji musieliśmy oszacować prawdopodobieństwo czy zmiana trenera zwiększy czy zmniejszy ryzyko spadku z ekstraklasy. To niekoniecznie robi się w excelu, tam są tylko koszty transakcyjne przedsięwzięcia. Jego możliwych skutków szukaliśmy w setkach rozmów z doświadczonymi ludźmi w naszej organizacji. Rozmów dotyczących oczekiwań i potrzeb graczy doświadczonych, czy też tych młodszych. Uznaliśmy, że czasy powstańcze się skończyły i potrzeba nowego dowódcy na ten nowy, trudny czas odbudowy - wyjaśnia to prezes Wisły.

Dodajmy, że jeśli Wisła w ekstraklasie się utrzyma to spore znaczenie będzie miało dla niej to, na którym miejscu zakończy rozgrywki. Różnica jednej lokaty w tabeli oznacza w tym sezonie stratę lub zysk ponad 300 tysięcy złotych. Można zakładać, że to suma potrzebna na roczne wynagrodzenie szkoleniowca.

Jak ustaliliśmy najmniejszym problemem jest obecnie wypłata ostatnich części zaległości wobec zwolnionego w grudniu 2017 Kiko Ramireza. To w porównaniu z Carrillo, czy nawet Wdowczykiem są dużo mniejsze kwoty, też rozbite na raty. Klub chcąc mieć Ramireza z głowy mógłby zamknąć jego sprawę nawet w ciągu kilku miesięcy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.