Zagłębie od początku meczu dominowało, a w 14. minucie potwierdziło tę przewagę golem. Z prawej strony dośrodkował Filip Starzyński – na tyle nieprzyjemnie dla defensywy Rakowa, że bramkarz Jakub Szumski popełnił błąd: zamiast złapać piłkę, wypiąstkował ją przed siebie. Przed polem karnym dopadł do niej Bartosz Białek, uderzył, a kierunek strzału zmienił tuż przed bramką Damian Bohar.
Już sześć minut później goście wyrównali. Wykorzystali spore zamieszanie w polu karnym Zagłębia. Piłka kilka razy wychodziła i wracała z powrotem w szesnastkę aż wreszcie Piotr Malinowski przytomnie zgrał ją do Petra Schwarza, a ten uderzył, po drodze miał szczęście, bo piłka odbiła się od nóg jednego z piłkarzy i zmyliła Dominika Hładuna. Było 1:1.
Gdy mecz nieco wyhamował, raz na kilka minut Filip Starzyński ozdabiał go efektownymi podaniami – takim do Sasy Żivca minął dziewięciu (!) zawodników Rakowa. Słoweniec przyjął piłkę w polu karnym, kilka razy zamarkował strzał, a ostatecznie podał do debiutującego w Białka, który kopnął piłkę tuż obok podnoszącego się z ziemi bramkarza. To był prezent od kolegów na osiemnaste urodziny. Białek dorosły będzie dopiero poniedziałek, ale po takim debiucie – z asystą i golem – zasłużył na szampana już w niedzielę.
Gorsze humory będą mieli jego koledzy z drużyny, bo Zagłębie pod koniec meczu straciło prowadzenie. W 83. minucie dośrodkowanie z głębi pola wykorzystał Sebastian Musiolik. Pozycja, z której oddawał strzał głową była niezwykle trudna – wokół niego było stało kilku obrońców Zagłębia, a od bramki dzieliło go aż jedenaście metrów. Trafił jednak idealnie, prosto w okienko.
Emocjonujący mecz w Lubinie skończył się remisem, po którym w tabeli ekstraklasy nawet nie drgnęło. Zagłębie pozostało na 10. miejscu, a Raków tuż za nim – na jedenastym.