Arka - Lechia. "Dramaturgia cieszyła. Jakości piłkarskiej nie było"

- Kiedyś na derby chodziło się, bo grali swoi piłkarze, a na boisku było po kilku reprezentantów Polski. Teraz? Jedni mają Filę, drudzy Nalepę. Reszta to pracownicy najemni - mówi Football Live po starciu Arki z Lechią (2:2) Bogusław Kaczmarek. Derbowe spotkanie określa jako słabe jakościowo, choć pełne emocji.
Zobacz wideo

Z 0:2 do 2:2. Arka obrobiła straty w derbach z Lechią w ostatnich 25 minutach spotkania (mecz zakończył się po 100 minutach). Kibice mieli więc sporo emocji. Jak przyznaje nam Bogusław Kaczmarek, były trener Lechii Gdańsk oraz były piłkarz Arki Gdynia, wielkim sportowym świętem sam mecz jednak nie był.

- Dramaturgia i zmienność akcji w tym meczu na pewno cieszyła. Nie ma co wybrzydzać. Sama gra piłkarzy już niekoniecznie. Jakości z obu stron było mało, a grała trzecia drużyna poprzedniego sezonu i jednocześnie zdobywca Pucharu Polski z ekipą, która ledwie się w lidze utrzymała. Dwie drużyny popełniały za dużo błędów w obronie, szczególnie Arkowcy. Lukas Haraslin z prawej strony łatwo ogrywał Jakuba Wawszczyka, zresztą zaliczył w tym meczu dwie asysty – zwraca uwagę były II trener piłkarskiej reprezentacji Polski. Według niego to będzie remis ważniejszy dla Arki.

- Dla gospodarzy to będzie wzmocnienie sfery mentalnej. Myślę, że morale tej drużyny po derbach może wzrosnąć. Mecz na dłużej zapamiętają natomiast fani z Gdańska. Lechia przegrała na własne życzenie. Miała rywala na kolanach, powinna dalej grać swoje, kolejnego gola mógł strzelić Flavio czy Haraslin, a tak mieliśmy zmianę nastrojów i akcje Michała Nalepy i Nando Garcii – dodaje szkoleniowiec.

Rogić i bałkańska krew

Zdaniem Kaczmarka nowy trener gdynian, od rozpoczęcia pracy w klubie nie miał czasu by wiele zdziałać. Zrobił więc co mógł.

- Trener Aleksandar Rogić mógł tylko zaszczepić w drużynie bałkańską krew i to się chyba udało. Arka miała kilku takich piłkarzy, którzy nawet przy 0:2 starali się poderwać zespół. Kulturą gry imponował mi Marco Vejinović. Pokazał, że nie na darmo Feyenoord zapłacił za niego kilka milionów euro, a potem zatrudnił go AZ Alkmaar. Holender w kilku akcjach pokazał, że potrafi się utrzymać przy piłce, dobrze dograć, a na końcu meczu pięknie strzelił.

On i Michał Nalepa byli w Arce najważniejszymi elementami. Jeśli ekipa Rogica chce się odbić od strefy spadkowej musi jednak poprawić zachowanie w defensywie. Tak się grać nie da. Zresztą para stoperów Lechii – Błażej Augustyn Michał Nalepa, która do tej pory budziła zaufanie, po kontuzji Nalepy, czyli jego złamanym nosie już tak pewna nie była. Sporo Lechia straciła też po zejściu Daniela Łukasika. On trzymał na środku pola dużą dyscyplinę – wypunktowuje Kaczmarek. W ekipie gości chwali głównie jednego piłkarza. Zresztą już któryś raz.

- 40 procent wyników Lechii robi dla niej Dusan Kuciak. W derbach też dwukrotnie poradził sobie w znakomitych sytuacjach gospodarzy. Nie dziwie się, że o 2 lata przedłużono z nim kontrakt – dodaje.

Nasz rozmówca ze smutkiem zwraca też uwagę na trybuny w Gdyni. - Derby bez kibiców gości tracą na jakości, nie mają takiego ciężaru gatunkowego. Gra się dla fanów dwóch drużyn. Paixao po zdobyciu bramki pobiegł cieszyć się z trafienia do pustego sektora – zauważa nasz rozmówca.

Fila, Nalepa i pracownicy najemni

Człowieka związanego z dwoma klubami, który z perspektywy boiska lub ławki sam przeżył kilkanaście starć derbowych martwi jeszcze jedna rzecz. Główni aktorzy derbów.

- Smutne to jest, że w każdej drużynie gra tylko jeden kwasi wychowanek klubu. Mam na myśli Karola Filę, który zaczynał w Żuławach Nowy Dwór Gdański, a po stronie Arki był to Nalepa, który urodził się w Wejherowie. Reszta to pracownicy najemni, bo nie wiem jak ocenić ich tożsamość. Mnie jako człowieka związanego z jednym i drugim klubem to boli. Kiedyś na derby przychodziło się, bo grali piłkarze swoi, a na boisku było po kilku reprezentantów Polski. Nawet w niższej lidze ludzie siedzieli na drzewach i na wieżowcach, by ich oglądać. Drużyny miały swoją tożsamość. Teraz to jest szerszy problem. W takiej Koronie Kielce tego lata – 15 piłkarzy odeszło, 14 przyszło. Potem zwolniony został trener. A jakie wyniki on miał w tej sytuacji zrobić? Nie wiem jak to nazwać? Robimy wieże Babel i to bez jakości - opisuje problem Kaczmarek. Zaznacza, że drugą abstrakcją są też częste zmiany trenerów w klubach. Jego zdaniem to wynik niekompetencji osób decyzyjnych, a nie szkoleniowców.

- Jeśli ktoś w ciągu dwóch lat dokonuje 5 zmian trenerów, to sam przy trzeciej zmianie powinien się zwolnić. To znaczy, że słabo nadaje się do zarządzania klubem, zawodzi jego research, ciągle się myli – dodaje Kaczmarek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.