Skrzydłowych kilku, jakości niewiele. Paweł Wszołek może okazać się bezcenny dla Legii

Chociaż na początku sezonu Aleksandar Vuković miał aż pięciu skrzydłowych do dyspozycji, to jego prawdziwym zaufaniem cieszy się tylko Luquinhas. Na razie rozczarowują bowiem Dominik Nagy i Arvydas Novikovas, a skreślony wydaje się być Salvador Agra. Rozwiązaniem problemu braku jakości na bokach w Legii może okazać się Paweł Wszołek.
Zobacz wideo

5 - tyloma skrzydłowymi do czwartkowego popołudnia dysponował Aleksandar Vuković. Od piątkowego poranka walkę o miejsce w składzie z Luquinhasem, Dominikiem Nagy'em, Arvydasem Novikovasem, Salvadorem Agrą i (opcjonalnie) Marko Vesoviciem rozpoczął Paweł Wszołek.

Chociaż 27-latek od zakończenia poprzedniego sezonu pracował indywidualnie, to szanse na szybkie wywalczenie miejsca w składzie ma bardzo duże. Chociaż Vuković na skrzydłach ma w kim wybierać, to ci zawodnicy na razie rozczarowują. Formą i brakiem liczb.

Rewolucja na skrzydłach

To właśnie na bokach latem dokonała się w Legii największa rewolucja. O ile przy sprzedaży mogącego grać na skrzydle Sebastiana Szymańskiego Vuković nie miał nic do powiedzenia, o tyle decyzję o rozstaniu z Michałem Kucharczykiem i rozczarowującym Iurim Medeirosem podjął i on, i klub. W miejsce tych zawodników latem na Łazienkowską sprowadzono Arvydasa Novikovasa z Jagiellonii Białystok oraz Brazylijczyka, Luquinhasa.

O ile byłemu zawodnikowi CD Aves udało się wywalczyć i utrzymać miejsce w składzie, to Novikovas, tak samo jak Nagy, na razie rozczarowuje. O Agrze w tej chwili nawet nie warto wspominać, bo już kilka tygodni temu Vuković powiedział publicznie, że sprowadzony przez Ricardo Sa Pinto zawodnik może szukać nowego klubu.

O tym, że trener Legii ma problem ze znalezieniem odpowiedniego rozwiązania na jednym skrzydle, najlepiej świadczą jego decyzje personalne. Jeszcze w trakcie eliminacji Ligi Europy Vuković na tej pozycji wystawiał Marko Vesovicia. Chociaż Czarnogórzec nigdy nominalnym skrzydłowym nigdy nie był, a w Legii najlepiej prezentował się na prawej obronie, to w tamtym czasie można było uważać go za jednego z najlepszych piłkarzy w zespole.

Wydawało się, że uraz Vesovicia będzie szansą dla jego konkurentów, jednak wtedy Vuković zaskoczył jeszcze bardziej. W meczach z Jagiellonią (0:0) i Wisłą Płock (0:1) Serb wystawiał skład tylko z jednym nominalnym skrzydłowym, przesuwając na bok grającego dotychczas w środku pola Waleriana Gwilię. O ile po spotkaniu w Białymstoku trudno było oceniać ten pomysł z uwagi na to, że Legia od 35. minuty grała w osłabieniu, o tyle w Płocku wicemistrzowie Polski rozczarowali na całej linii.

Legioniści już po pierwszej połowie legioniści przegrywali ze słabą Wisłą, co zmusiło Vukovicia do dokonania zmian. Po przerwie na boisko weszli Novikovas i Nagy, jednak obaj zaprezentowali się bardzo słabo. Obaj zmarnowali po stuprocentowej okazji, co ostatecznie przełożyło się na pierwszą w tym sezonie wyjazdową porażkę Legii w lidze. Nagy dostał też szansę w niedzielnym meczu z Cracovią, jednak i tam nie zaprezentował się dobrze.

Obiecujący Luquinhas

- Decyzja o tym, że w ostatnich meczach graliśmy inaczej, wynikała z kontuzji skrzydłowych. Niektórzy z nich nie znajdują się jeszcze w najlepszej dyspozycji. Novikovas wraca po kontuzji i dopiero łapie minuty. Nagy również walczy o miejsce w składzie i musi udowodnić, że jest piłkarzem, na którego wszyscy liczymy. Na tę sytuację można spojrzeć dwojako. Jeżeli wszyscy są w dobrej dyspozycji, mamy kłopot bogactwa. Jeśli jest inaczej, mamy problem - mówił Vuković przed meczem z Cracovią.

Serb starał się usprawiedliwiać swoich skrzydłowych, jednak ich statystyki są dla nich bezlitosne. Pod ich względem najlepiej prezentuje się Luquinhas. W 14 meczach Brazylijczyk uciułał tylko dwie asysty. Chociaż 22-latek jest aktywny w ofensywie, lubi dryblować, to na razie nie przekłada się to na jego liczby. Jego postawę najlepiej obrazuje mecz z Cracovią, gdy skrzydłowy Legii zaliczył asystę... pośladkiem po nieudanym wybiciu piłki przez Cornela Rapę.

Luquinhasa bronią jednak inne statystyki, które podkreślają jego niezłą pracę dla drużyny. Brazylijczyk, który jest drugim najczęściej faulowanym zawodnikiem w lidze, podaje z wysoką skutecznością 81 procent (wszystkie dane za InStat - red.). 22-latek znajduje się w ekstraklasowej czołówce pod względem dryblingów. Na razie od Luquinhasa częściej robili to tylko Jesus Jimenez z Górnika Zabrze i Pedro Tiba z Lecha Poznań. 68 procent z dotychczasowych prób legionisty okazało się skutecznych. 

Warto zwrócić też uwagę na fakt, że Luquinhas nie jest zawodnikiem, który myśli tylko o ataku. Ze 178 podjętych przez legionistę pojedynków w tym sezonie, 71 z nich było tymi w defensywie. Co więcej, Brazylijczyk średnio na mecz podejmuje pięć prób odbioru piłki, co wychodzi mu ze średnią skutecznością 56 procent.

Nagy i Novikovas rozczarowują

Pod wieloma względami gorzej prezentują się Nagy i Novikovas, którzy w przeciwieństwie do Luquinhasa, strzelili już po golu w tym sezonie. Węgier i Litwin ustępują jednak koledze z drużyny w większości pozostałych statystyk. Nagy podaje ze skutecznością 79 procent, drybluje z 71 procentową skutecznością, wygrywając 34 procent pojedynków w ataku (przy 51 procent Luquinhasa). Niewiele gorzej Węgier prezentuje się w odbiorach, których co prawda średnio notuje mniej (cztery), jednak jest w nich skuteczniejszy (63 procent).

Novikovas podaje zaś z 77 procentową skutecznością, ma raptem 46 procent udanych dryblingów i 42 procent wygranych pojedynków w ataku. To, co zwraca też uwagę w przypadku Litwina, to średnia liczba odbiorów na mecz, których legionista podejmuje zaledwie półtora.

Agra? O nim najlepiej napisać tylko tyle, że w tym sezonie rozegrał raptem 133 minuty, a na boisku ostatni raz pojawił się 25 sierpnia, w wygranym 3:2 meczu z ŁKS-em Łódź. Warto jednak przypomnieć, że w tamtym spotkaniu Vuković postawił na rezerwowych, dając odpocząć najważniejszym piłkarzom przed rewanżem z Rangers FC w eliminacjach Ligi Europy.

"Wszołek musi ustawić się w kolejce"

Słaba forma Nagy'a i Novikovasa powoduje, że moment debiutu Wszołka jest zależny tylko od niego, co też Vuković sugerował na piątkowej konferencji prasowej. Chociaż Serb już kilka razy zaznaczał, że transfer byłego skrzydłowego Polonii Warszawa nie jest zaplanowany "na już", to bez wątpienia jego wejście do gry będzie wzmocnieniem dla wicemistrzów Polski.

- Nie mam powodu, by przychodzić do Legii z myślą o odbudowie. Taką potrzebę mają zawodnicy, którzy w ostatnich latach grali mało. A u mnie tak nie było. Grałem dużo, grałem na różnych pozycjach. Jedyne czego mi brakowało to liczby. Je bardzo chciałbym poprawić - powiedział w piątek Wszołek.

- Gdybym miał oceniać sam, to powiedziałbym, że czuję się doskonale i jestem gotowy do gry. Zagram jednak wtedy, gdy zdecyduje o tym sztab. Miałem dwudniowe badania, ludzie w Legii je przeanalizują i na pewno podejmą właściwą decyzję - dodał.

Vuković: - Damy mu czas i spokojnie poczekamy, ponieważ nie musimy wystawiać go już teraz. Jego przyjście nie wynika z paniki, lecz z potrzeby wzmocnienia drużyny. Damy mu czas, aby się odnalazł i wrócił do swojej najlepszej dyspozycji. Kilka miesięcy był bez klubu i prowadził się indywidualnie. Paweł musi ustawić się w kolejce, niczym w Costa Coffee po kawę.

Pobierz aplikację Football LIVE na Androida

Aplikacja Football LIVEAplikacja Football LIVE Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.