Śląsk - Zagłębie. Osiem goli w derbach! Gotowa reklama ekstraklasy

Po takich derbach Dolnego Śląska można się zakochać w ekstraklasie: świetne tempo, żadnych przestojów, mnóstwo emocji, aż osiem goli i przewaga raz jednych, raz drugich. Skończyło się niesamowitym remisem 4:4.
Zobacz wideo

Spokój we Wrocławiu i spore zamieszanie w Lubinie – tak wyglądał tydzień poprzedzający derby. W zeszłą sobotę z Zagłębia odszedł prezes Mateusz Dróżdż, przedłużały się negocjacje z nowym trenerem i dopiero w poniedziałek udało się podpisać umowę z Martinem Sevelą. Wtedy też Słowak poprowadził pierwszy trening z nowym zespołem. Natomiast Śląsk przygotowywał się do tego meczu po serii trzech remisów z rzędu, przez co z pozycji lidera osunął się na trzecie miejsce w tabeli. Piłkarze Vitezslava Lavicki wciąż byli jednak jednymi niepokonanymi w tym sezonie ekstraklasy.  

Niesamowite derby Dolnego Śląska

Lepiej ten mecz zaczęli goście, ale to Śląsk wyszedł na prowadzenie w 22. minucie, gdy Erik Exposito wykorzystał dobre dośrodkowanie Dino Stigleca i tak uderzył głową, że z jedenastu metrów dał radę przelobować Konrada Forenca. A co najlepsze – kibice wciąż najpiękniejszego mieli dopiero zobaczyć. Minęło dziesięć minut, a Zagłębie zdołało wyrównać po rzucie karnym wykonywanym przez Filipa Starzyńskiego. Mimo że Matus Putnocki przewidział, gdzie poleci piłka, to nie zdołał jej odbić. Uderzenie było perfekcyjne.

Mecz się rozkręcał. Sześć minut później Śląsk znów prowadził, bo po raz drugi do siatki trafił Exposito. Ale do przerwy był remis, bo w ostatniej minucie czasu doliczonego, celnie głową uderzył Bartosz Kopacz. Było 2:2, a ponad 20 tys. kibiców we Wrocławiu zacierało ręce przed drugą połową. Pierwszy kwadrans po zmianie stron nie przyniósł goli. Dopiero w 64. minucie Zagłębie po raz pierwszy wyszło na prowadzenie. I to po pięknym golu Sasy Ziveca, który bardzo precyzyjnie dokręcił piłkę przy dalszym słupku. Tym prowadzeniem goście cieszyli się całe dwie minuty, bo Stiglec świetnie przymierzył zza muru i zdobył bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego.

Co gol, to ładniejszy

I gdy wydawało się, że ładniejszego gola nikt nie da rady strzelić, to Bartosz Slisz tak mocno huknął sprzed pola karnego, że omal nie zerwał siatki. Nie przyjmował, nie poprawiał sobie piłki – kopnął ją, gdy unosiła się w powietrzu. I trafił wprost idealnie. Było 4:3 dla Zagłębia. Śląsk ruszył do ataku: przemyślanego, z wymiennością pozycji, opartego na kombinacyjnych akcjach. A co najważniejsze – ataku skutecznego. Równo w 90. minucie hattricka skompletował Exposito i ustalił wynik meczu na 4:4. Więcej goli nie było. Tak skończył się ten niesamowity mecz. Najlepszy w tym sezonie, najbardziej emocjonujący między Śląskiem, a Zagłębiem od lat. Jeśli reklamować ekstraklasę, to właśnie takim widowiskiem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.