W 21. minucie wynik meczu otworzył Davit Skhirtladze, którzy wykorzystał wrzutkę Michała Nalepy. Arka nie zwalniała tempa i pod koniec pierwszej połowy przeprowadziła jeszcze jedną efektowną akcję, w której Maciej Jankowski odgrywał piętą do Marko Vejinovicia, ale Holender tuż przed oddaniem strzału dał ją sobie wybić spod nóg. Szczęliwie piłka trafiła prosto do Skhirtladze, który zdobył drugą bramkę w tym meczu. Wtedy kibice ŁKS-u ryknęli do swoich piłkarzy: „Co wy robicie?!”
Po przerwie zawodnicy Kazimierza Moskala próbowali odrabiać straty. W 52. minucie Rafał Kujawa wykorzystał zamieszanie w polu karnym Arki i strzelił gola kontaktowego. Ale minęło raptem sześć minut i Arka znów prowadziła dwoma golami. Znów – po bardzo ładnej akcji. Jak na treningu: zagranie do boku, Jakub Wawszczyk dobiega z piłką do linii końcowej, wycofuje do wbiegającego w pole karne Nalepy, a ten trafia tuż przy słupku. Pewnie nawet z pachołkami zamiast przeciwników nie zawsze wygląda to tak płynnie. W tej akcji zagrało wszystko.
70. minuta mogła okazać się punktem zwrotnym w tym spotkaniu. Ruis Pirulo upadł w polu karnym, a sędzia Tomasz Kwiatkowski potrzebował kilkudziesięciu powtórek VAR, żeby rozstrzygnąć czy Hiszpan był faulowany. Karnego jednak nie przyznał, a jego decyzję można uznać za kontrowersyjną. Po chwili Arka przeprowadziła błyskawiczną kontrę i zamiast wyniku 3:2 po domniemanym wykorzystaniu rzutu karnego, było 4:1. W sytuacji sam na sam z Arkadiuszem Malarzem, zimną krew zachował Jankowski. ŁKS już się nie podniósł.
ŁKS Łódź – Arka Gdynia 1:4
Gole: Skhirtladze 21.,43., Kujawa 52., Nalepa 58., Jankowski 72. minuta.