Legia nie zagra w Lidze Europy. Co dalej z Vukoviciem?
- Decyzja bardziej należy już do samego zawodnika - usłyszeliśmy w niedzielę wieczorem na Łazienkowskiej, gdzie pytaliśmy o sprzedaż Sandro Kulenovicia do Dinama Zagrzeb. - Rozmowy wciąż się toczą, trudno na tę chwilę wyrokować, jak się skończą - mówili nam ludzie z Legii w poniedziałek wieczorem, kilka godzin przed zamknięciem okna transferowego. Skończyły się dobrze. Pół godziny przed północą chorwacki klub poinformował bowiem, że podpisał z Kulenoviciem pięcioletni kontrakt. Z naszych informacji wynika, że Legia na jego sprzedaży zarobi około 2 mln euro, ma także zapewnione 20 proc. od kolejnego transferu.
Kulenović był zawodnikiem Legii od 2016 roku. Na Łazienkowską trafił właśnie z Dinama. Sezon 2017/2018 spędził na wypożyczeniu w zespole Primavery Juventusu. Włoski klub miał wtedy po sezonie możliwość wykupu Kulenovicia, ale tego nie zrobił. - W tym całym wypożyczeniu najbardziej żałuję, że miałem kontuzję, przez którą pauzowałem trzy miesiące. Ale ten rok i tak dał mi dużo. Dojrzałem. Jestem mądrzejszy o wiele doświadczeń - mówił Chorwat latem zeszłego roku.
Po powrocie z wypożyczenia Kulenović zaczął więcej grać w Legii, ale wchodził na boisko głównie jako rezerwowy. W poprzednim sezonie uzbierał 25 występów, strzelił cztery gole. W obecnym długo był pierwszym wyborem Vukovicia w ataku i przy okazji najbardziej krytykowanym graczem Legii. Nie strzelił gola od ponad 10 godzin. Kiedy Vuković ściągał go z boiska w meczach z Atromitosem (0:0) i Zagłębiem Lubin (1:0), kibice warszawskiej drużyny przeraźliwie go wygwizdywali.
- Te gwizdy nic nie oznaczają. Nie mówię, że Sandro osiągnie jego poziom, ale w Legii też kiedyś nie chciano Roberta Lewandowskiego, śmiano się z niego. Jak odchodził do Borussii Dortmund, to jedyną osobą, która przekonywała, że da sobie tam radę, był Czarek Kucharski (ówczesny menedżer Lewandowskiego - red.). Reszta go krytykowała. Dziś Lewandowski jest trzecim napastnikiem na świecie. Z Krzysztofem Piątkiem było niedawno podobnie. I nawet w gruncie rzeczy cieszę się, że Sandro przeżył tutaj to, co przeżył. Bo to go w życiu tylko wzmocni - powiedział Vuković po niedzielnym meczu z Rakowem Częstochowa (3:1), kiedy już było jasne, że Legia i Dinamo negocjują transfer Kulenovicia.
Ale Kulenović to nie jedyny transfer Legii last minute. W poniedziałek przed północą klub z Łazienkowskiej poinformował także o odejściu Tomasza Jodłowca. 34-letni pomocnik został sprzedany za 100 tys. euro do Piasta Gliwice. Czyli wrócił do klubu, w którym spędził poprzednie półtora roku, zdobywając z nim w minionym sezonie mistrzostwo Polski.