Vuković o popisach strzeleckich Niezgody i stawianiu na Kulenovicia. "Nie pozwolę robić z siebie debila"

- Wiem, że teraz zacznie się gadanie, że trzeba było na niego postawić wcześniej - mówi Aleksandar Vuković o Jarosławie Niezgodzie, czyli strzelcu hat-tricka w niedzielnym meczu z Rakowem Częstochowa (3:1).

Trzy gole w jednym meczu. Czyli o jednego więcej niż Sandro Kulenović w 11 meczach od początku sezonu. To właśnie bramki Jarosława Niezgody dały Legii zwycięstwo w niedzielnym spotkaniu z Rakowem Częstochowa (3:1). - Walczyłem o tego chłopaka - skomentował formę Niezgody Vuković, kiedy po meczu zapytany został o to, czy 24-latek występem z Rakowem utorował sobie drogę do pierwszego składu. - Ja wiem, że teraz zacznie się gadanie, że trzeba było na niego postawić wcześniej, w meczach z Rangersami. Ale prawda jest taka, że nie było go nigdzie i dalej by nie było, gdyby nie spokojne czekanie na niego. Wszyscy, którzy trochę bardziej interesują się Legią, wiedzą, że u Ricardo Sa Pinto też grał... Na fortepianie - dodawał Vuković.

- Niezgoda nie zagrał w Glasgow (w Szkocji wszedł na boisko w 56. minucie, trzy dni wcześniej strzelił dwa gole przeciwko ŁKS - red.), bo po prostu odżył za późno. Natomiast, jeśli grałby tak od początku sezonu - na co zresztą czekaliśmy - to pewnie że by grał. Co dalej? No, jak to co? Kto nie chciałby stawiać na zawodnika, który zaczął tak wyglądać? - pytał retorycznie Vuković. Po czym tłumaczył: - Sandro Kulenović wcześniej wyglądał najlepiej, dlatego to on wystąpił w bitwach z Rangersami. Ale plan z wejściem Niezgody na ostatnie 30 minut rewanżu też nie powiódł się tylko o mały włos. Jarek miał swoje sytuacje.

- Ja naprawdę nie oczekuję, że ktoś zacznie zauważać, że ten Vuković - oszołom od atmosfery w szatni - robi sensowne rzeczy. Ale też nie pozwolę, by teraz ludzie zaczęli robić ze mnie debila, bo nie wystawiłem Niezgody od początku z Rangersami. Uważam, że zasługuję na uznanie za to, jak ten zawodnik teraz gra - dodawał Vuković.

I dalej mówił o Niezgodzie: - Jarek to specyficzny człowiek. Trzeba go naprawdę dobrze znać, by na pewne sprawy przymknąć oko. On może zagrać taki mecz, jak z Rakowem, ale czasem - patrząc na treningi - aż trudno w to uwierzyć. Cały czas pracujemy nad tym, by wrócił do najwyższej formy. On sam też daje sygnały, że jest na dobrej drodze do tego. Jeśli nadal będzie naszym najlepszym napastnikiem, to będzie grał. Jeśli będzie nim Carlitos, to będzie grał Carlitos. Dla mnie to oczywiste. Chce stawiać na najlepszych. I chciałbym, żeby wiedział to każdy. Żeby nikt mi nie zarzucał, że działam na niekorzyść drużyny, bo to nieprawda - podkreślił Vuković.

"Chciałbym, żeby Kulenović został z nami"

I wrócił do Kulenovicia: - To zawodnik, którego chce teraz drużyna z Ligi Mistrzów. Zaciekle walczy o jego sprowadzenie. Nie wiem, może powinienem dostać za to naganę. Ale chyba w Dinamie Zagrzeb jednak nie pracują idioci. Chyba troszeczkę się znają, skoro potrafią promować zawodników i sprzedawać ich za dobre pieniądze.

- Chciałbym, żeby Kulenović z nami został, ale może lepiej dla niego będzie, jak faktycznie odejdzie. Może tam zostanie lepiej potraktowany. Często pytano mnie kiedyś o to, czemu gracze z Bałkanów odchodzą za większe pieniądze niż z Polski. M.in. właśnie dlatego, że jak mają 19 lat, to na nich nikt nie gwiżdże. Bo na Bałkanach rozumie się młodych graczy. Jest tam cierpliwość, wyrozumiałość. A przy tym są nie tylko warunki atmosferyczne, ale też życiowe do tego, by się rozwijać. Nie jest tak negatywnie jak w Polsce, gdzie z każdej strony dostajesz nagany. W takich warunkach naprawdę ciężko pracować, trudno o postępy.

- Jeśli dojdzie do tego, że Kulenović odejdzie, życzę mu wszystkiego najlepszego. Chcę też, by wiedział, że te gwizdy nic nie oznaczają. Nie mówię, że Sandro osiągnie jego poziom, ale w Legii też kiedyś nie chciano Roberta Lewandowskiego, śmiano się z niego. Jak odchodził do Borussii Dortmund, to jedyną osobą, która przekonywała, że da sobie tam radę, był Czarek Kucharski (ówczesny menedżer Lewandowskiego - red.). Reszta go krytykowała. Dziś Lewandowski jest trzecim napastnikiem na świecie. Z Krzysztofem Piątkiem było niedawno podobnie. I nawet w gruncie rzeczy cieszę się, że Sandro przeżył tutaj to, co przeżył. Bo to go w życiu tylko wzmocni - zakończył Vuković.

Najbardziej krytykowany gracz Legii

Kulenović jest zawodnikiem Legii od 2016 roku. Na Łazienkowską trafił właśnie z Dinama Zagrzeb. Sezon 2017/2018 spędził na wypożyczeniu w zespole Primavery Juventusu. Włoski klub miał wtedy po sezonie możliwość wykupu Kulenovicia, ale tego nie zrobił. - W tym całym wypożyczeniu najbardziej żałuję, że miałem kontuzję, przez którą pauzowałem trzy miesiące. Ale ten rok i tak dał mi dużo. Dojrzałem. Jestem mądrzejszy o wiele doświadczeń - mówił Chorwat latem zeszłego roku.

Po powrocie z wypożyczenia Kulenović zaczął więcej grać w Legii, ale wchodził na boisko głównie jako rezerwowy. W poprzednim sezonie uzbierał 25 występów, strzelił cztery gole. W obecny praktycznie od początku był pierwszym wyborem Vukovicia w ataku i przy okazji najbardziej krytykowanym graczem Legii. Nie strzelił gola od ponad 10 godzin. Kiedy Vuković ściągał go z boiska w meczach z Atromitosem (0:0) i Zagłębiem Lubin (1:0), kibice warszawskiej drużyny przeraźliwie go wygwizdywali.

"Pobierz aplikację Football LIVE na Androida"

Aplikacja Football LIVEAplikacja Football LIVE Sport.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.