O tym, że Sandro Kulenović może odejść z Legii Warszawa, pisaliśmy już w sobotę. - W tej chwili oba kierunku są prawdopodobne, ale rozmowy się toczą. Temat jest poważny - usłyszeliśmy wtedy przy Łazienkowskiej, gdzie próbowaliśmy potwierdzić, czy to prawda, że piłkarzem interesuje się Barnsley, czyli beniaminek angielskiej Championship, a także Hoffenheim, które występuje w Bundeslidze. - Z Dinama na stole żadnej oferty nie mamy, ale o zainteresowaniu wiemy - usłyszeliśmy z kolei w poniedziałek rano, kiedy sprawdzaliśmy doniesienia chorwackich mediów, które pisały o tym, że Kulenović miałby wrócić do Dinama Zagrzeb, czyli klubu, z którego trzy lata temu za 70 tys. euro trafił do Legii.
We wtorek dziennikarz Sky Sports News Tim Thornton poinformował z kolei na Twitterze, że Barnsley jest gotowe pobić swój rekord transferowy dla Chorwata. Obecnie wynosi on 2,25 mln euro zapłacone przeszło 20 lat temu za Gjorgija Hristova. Z naszych informacji wynika, że jeśli Legia Warszawa zgodzi się sprzedać Kulenovicia do Barnsley, rekord transferowy angielskiego klubu pobity zostanie na pewno, bo beniaminek Championship już złożył ofertę w wysokości 2,7 mln euro. - Rozmowy są zaawansowane, ale to nie jest jedyny klub, który chce Sandro - słyszymy wciąż na Łazienkowskiej. Ale czasu na negocjacje z Barnsley wcale nie ma tak wiele, bo okno transferowe w dwóch najwyższych ligach w Anglii (Premier League i Championship) zamyka się w czwartek (o godzinie 17 czasu miejscowego).
Kulenović jest zawodnikiem Legii od 2016 roku. Na Łazienkowską trafił z Dinama Zagrzeb. Sezon 2017/2018 spędził jednak na wypożyczeniu w zespole Primavery Juventusu. Włoski klub miał wtedy po sezonie możliwość wykupu piłkarza, ale tego nie zrobił. - W tym całym wypożyczeniu najbardziej żałuję, że miałem kontuzję, przez którą pauzowałem trzy miesiące. Ale ten rok i tak dał mi dużo. Dojrzałem. Jestem mądrzejszy o wiele doświadczeń - mówił Chorwat latem zeszłego roku.
Po powrocie z wypożyczenia zaczął więcej grać w Legii, ale wchodził na boisko głównie jako rezerwowy. W poprzednim sezonie uzbierał 25 występów, strzelił cztery gole. W obecnym długo był pierwszym wyborem Aleksandara Vukovicia, ale głównie dlatego, że kontuzji na początku sezonu nabawił się Jarosław Niezgoda. Jak na razie w pięciu meczach strzelił dwa gole. Ostatnio nie wykorzystał rzutu karnego w rewanżowym spotkaniu z fińskim Kuopionem Palloseura. Mimo bezbramkowego remisu wicemistrzom Polski udało się awansować do III rundy eliminacji Ligi Europy, gdzie zmierzą się z Atromitosem Ateny. Pierwsze spotkanie już w czwartek o 21 na Łazienkowskiej.