"Piłkarze powinni trenować natchnienie. To boli. Piszczek przekroczył tę barierę"

- Łukasz Piszczek mówił: "Panie profesorze, ja nie wiem co się ze mną dzieje, wreszcie mnie puściło, wreszcie czuję piłkę!". Przekroczył tę barierę, za którą mózg pracuje inaczej. Ale miałem też piłkarzy, którzy nigdy się nie potrafili do tego zmusić - mówi o granicach ludzkich możliwości w sporcie profesor Jan Chmura z Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu.
Zobacz wideo

Paweł Wilkowicz: Co to jest natchnienie w futbolu?

Profesor Jan Chmura: Jeśli spojrzymy ogólnie: jest to stan duchowego ożywienia w meczu, twórczego działania, rodzaj euforii wynikającej z gry. A z mojego punktu widzenia jako fizjologa: natchnienie to optymalne pobudzenie piłkarza do działania. Zmęczenie narasta, a piłkarz sięga po najgłębsze rezerwy motoryczne i psychiczne. Jest tak wytrenowany i zregenerowany, że wydobywa z siebie to co najlepsze. Został przygotowany do przekroczenia bariery, za którą – mówiąc w przenośni - mózg się otwiera. I zaczyna się natchnienie.                                                                                                      \

Czyli to można wytrenować?      

Nie tylko można, ale należy.  Niestety, nie wszyscy chcą.

Dlaczego?

Bo to boli. Organizm się przed tym broni. Piłkarze – sportowcy generalnie, bo to przecież nie tylko futbolu dotyczy, i nie tylko gier zespołowych - boją się ostrego zmęczenia, a w efekcie bólu piekących mięśni. Nie chcą iść dalej. Często nie mają świadomości, że jest to jedyna droga do mistrzostwa.

Boją się, że zostaną, za przeproszeniem, zajechani?

Tak. Nie wierzą w swoje możliwości, w nowe metody treningowe. Nie wiedzą, że tolerancja zmęczenia w ośrodkowym układzie nerwowym jest znacznie większa niż w mięśniach. Nie dowierzają, że ból piekących mięśni nie musi być wcale sygnałem końcowym. Należy pamiętać, że to mięśnie są na wyposażeniu mózgu, a nie odwrotnie. To z mózgu wysyłany jest sygnał do mięśni, żeby wykonać określony ruch, opanować nowy element techniczno-taktyczny. Znam niestety kilku piłkarzy, którzy zostali „zajechani” przez trenerów. Wcale im się nie dziwię, że bronią się przed bardzo dużym obciążeniem. Natomiast w sytuacji kiedy trening jest dobrze monitorowany, zawodnik nie powinien bronić się przed obciążeniami. Bo idealne pobudzenie kory mózgowej występuje dopiero przy pewnej określonej intensywności wysiłku. Wtedy zawodnik najszybciej wychwytuje ważne momenty meczu, najlepiej przewiduje ruchy, odróżnia sygnały istotne od nieistotnych, podejmuje dobre decyzje.

Czyli wyszło panu w badaniach, że jeśli np. przyspieszę grę, to będę miał większą jasność umysłu i szybciej  rozwiążę jakieś zadanie?

Tak. Niedawno wprowadziłem do piśmiennictwa z fizjologii wysiłku fizycznego nowe pojęcie: próg psychomotoryczny zmęczenia, nad którym pracowałem przez 25 lat ze znakomitym zespołem w Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Próg ten osiągany jest przy optymalnym pobudzeniu ośrodkowego układu nerwowego i całego organizmu. Przy ściśle określonej intensywności wysiłku. I jeśli już mamy używać słowa „natchnienie” – to nie ulega dla mnie wątpliwości, że to właśnie próg psychomotoryczny zmęczenia jest kluczem do tego. Mówimy oczywiście o natchnieniu do wykonania konkretnego zadania. Czyli natchnieniem obrońcy będzie natchnienie do jak najlepszego bronienia. A nie, że solidny obrońca nagle stanie się artystą futbolu.

Ani że natchniony napisze nagle „Sonety krymskie”.

Nie, to natchnienie związane jest z perfekcyjnym wykonaniem danego zadania, działania w grze, które było wcześniej trenowane.

Zresztą literackie natchnienie też przecież nie spływa ot tak sobie. Talent i tutaj niewiele znaczy bez dyscypliny pracy, godzin czytania i pisania, przełamywania różnych barier, wchodzenia na coraz wyższe obroty. 

Próg psychomotorycznego zmęczenia został wprowadzony do świata nauki, ale nadal nie jest wdrażany do praktyki sportowej w takim zakresie jak bym sobie tego życzył. Tym powinien być zainteresowany każdy trener, ale ani oni, ani zawodnicy jeszcze tego nie czują.

Jak to wytłumaczyć, żeby zrozumieli?

Kiedyś uważano, że optymalne pobudzenie do działania występuje na progu metabolicznym, progu przemian beztlenowych, czyli związanym z wytwarzaniem energii w mięśniach. Ale nasze badania pokazały, że tak nie jest. Optymalne pobudzenie występuje przy większej intensywności wysiłku. To tam  zawodnik osiąga najwyższą sprawność ośrodkowego układu nerwowego: najszybciej postrzega daną sytuację w grze, najszybciej przewiduje ruchy przeciwnika i kolegi z drużyny, najlepiej odróżnia bodźce istotne od nieistotnych, najszybciej reaguje na bodźce wzrokowo-słuchowe. Próg psychomotoryczny jest cechą indywidualną, występuje przy różnej tolerancji zmęczenia i różnej intensywności wysiłku. A strefa komfortu psychomotorycznego występuje między progiem przemian beztlenowych a progiem psychomotorycznym. I to jest najważniejsze dla programowania obciążeń treningowych.

Jan ChmuraJan Chmura Jan Chmura

To w tej strefie komfortu psychomotorycznego powinien przebywać piłkarz, szukając natchnienia?

Tak. Tyle, że piłkarze bronią się już przed przekroczeniem pierwszego progu – progu beztlenowego. Uważają, że nie wytrzymają obciążenia meczowego, jeśli przekroczą tę barierę. Już przy tej intensywności wysiłku pojawiają się protesty: że oni nie mogą, nie potrafią, „pan nas zajeżdża”. Jeżeli zawodnik w czasie meczu nie jest w stanie przełamać intensywności na poziomie progu beztlenowego, tym bardziej nie będzie w stanie przełamywać bariery zmęczenia w mózgu. A przecież w mózgu są bardzo duże rezerwy, które powinny być wykorzystywane we współczesnym treningu. Coś na ten temat mogę powiedzieć jako czynny maratończyk, który na sobie wykonuje badania kardiologiczne, metaboliczne i gospodarki wodno-elektrolitowej. Biegając w różnych strefach klimatycznych i na wszystkich kontynentach permanentnie pokonuję różne kryzysy i przełamuję barierę zmęczenia w mózgu. Nigdy bym nie osiągnął w wieku 65 lat rekordu życiowego  3:22:57, gdybym nie przełamywał tych barier. A zacząłem trenować bardzo późno, w 62 roku życia. Pokonując kolejne bariery, uświadomiłem sobie, że najpierw muszę odkryć, gdzie jest mój próg psychomotorycznego zmęczenia, za którym zaczyna się kolejne wyzwanie.

Ale większość piłkarzy spotkała się w karierze tylko z progiem metabolicznym. W jego przypadku mają wszystko na tacy: pobierają im krew, sprawdzają stężenie mleczanów, jest wynik, znają swój poziom wytrenowania. A jak mają sobie zbadać próg zmęczenia psychomotorycznego?

Robimy im test psychomotoryczny w czasie wysiłku o narastającej intensywności. Co trzy minuty, na bieżni mechanicznej, zwiększamy zawodnikowi prędkość biegu o 2km/h, aż do uzyskania prędkości maksymalnej. I wyznaczamy im zadania do wykonania. Próg psychomotoryczny zmęczenia możemy wyznaczyć na podstawie pomiaru szybkości i poprawności reagowania, postrzegania, przewidywania i koncentracji uwagi. Parametry rejestrujemy w spoczynku oraz w ostatnich 2 minutach każdego 3 minutowego obciążenia. Takie badania przeprowadziliśmy ostatnio w komorach niskich i wysokich temperatur w AWF Warszawa w filii w Białej Podlaskiej.

Nie powie pan chyba, że zdolność do rozwiązywania zadań cały czas rośnie?

Nie. To jest bardzo ciekawa dwufazowa krzywa. Ona rośnie wraz z intensywnością wysiłku, mózg działa coraz lepiej, ale do ściśle określonego obciążenia, tak jak na tej rycinie (patrz zdjęcie – red.).

A za tym ściśle określonym obciążeniem jest tąpnięcie, nagłe pogorszenie wyników?

Właśnie tak. Jest to druga faza wspomnianej krzywej, w której następuje drastyczne załamanie funkcji ośrodkowego układu nerwowego. Pogarsza się szybkość reakcji, pojawiają się błędy w ocenie sytuacji, obniża się ilość poprawnie wykonanych zadań. Dlatego w treningu sportowym należy stosować takie obciążenia, które sukcesywnie przełamują barierę zmęczenia w mózgu i przesuwają próg psychomotorycznego zmęczenia w kierunku coraz wyższych obciążeń.

To może ci piłkarze całkiem nieźle kombinują, że się bronią przed przekroczeniem pierwszego progu? Może lepiej w ogóle nie osiągać optymalnego pobudzenia, niż przesadzić i przekroczyć próg drugi, tego zmęczenia, za którym wszystko się sypie?

Absolutnie nie! Świadomy piłkarz, który dąży do osiągnięcia mistrzostwa sportowego, musi trenować i grać przy wyzwoleniu optymalnego pobudzenia. Podczas treningu powinien osiągać próg psychomotorycznego zmęczenia, adaptując organizm do coraz wyższych obciążeń. Zawodnicy którzy tego nie robią, nigdy nie wykorzystają swoich możliwości w pełni. A gry sportowe to starcie procesów analityczno-decyzyjnych, to te procesy decydują o wyniku. Decyzje złe, pospieszne, albo spóźnione – mszczą się.

To jak się ma próg przemian beztlenowych, ten o którym słyszał każdy sportowiec, do progu psychomotorycznego?

Przypomnijmy sobie: próg beztlenowy wyznacza się na podstawie pomiaru stężenia mleczanu we krwi podczas wysiłku o narastającej intensywności. Szukamy najwyższej intensywności stałego obciążenia, przy którym występuje jeszcze równowaga między wytwarzaniem a utylizacją kwasu mlekowego. Na progu metabolicznym jest jeszcze pełna tolerancja komórek na wysiłek. A próg psychomotoryczny zmęczenia zawsze występuje za progiem metabolicznym. W granicach od 5 do 20% dalej. To znaczy, że zmęczenie mięśni po przekroczeniu progu beztlenowego jest jeszcze tolerowane przez mózg. Istnieje ścisła współzależność między progiem metabolicznym a psychomotorycznym. Im wyższy poziom progu metabolicznego, tym na wyższym poziomie występuje próg psychomotoryczny. Możliwości w mózgu są zdecydowanie większe niż w mięśniach. To jest fantastyczna informacja dla trenerów.

Ale?

Ale trzeba chcieć z tego skorzystać, uwierzyć we własne możliwości i w siłę oddziaływania współczesnego treningu. Tym bardziej, że oba progi przez efektywny trening możemy przesunąć.

A jeśli piłkarze się zbuntują?

Oczywiście, że się na początku buntują. Tak im podpowiadają piekące mięśnie. Ale my wiemy, że mają jeszcze znaczną rezerwę. Trzeba stale uświadamiać, edukować zawodników i sztaby szkoleniowe, żeby nie bali się nowych wyzwań treningowych. Ja pamiętam z Zagłębia Lubin Łukasza Piszczka, jak on reagował na obciążenia progowe. Mówił: panie profesorze ja nie jestem w stanie wytrzymać tego obciążenia, już nie mogę, nie jestem w stanie powtórzyć tego wysiłku, czuję się źle. A ja odpowiadałem: Łukasz, możesz, musisz spróbować jeszcze raz…

Podświadomie oszczędzał energię, bo bał się, że zostanie zajechany?

Dokładnie tak było. Wystąpiła reakcja obronna. Oni boją się przekroczyć tę barierę, za którą – jak już to ujęliśmy – otwiera się mózg. Tak do mnie mówił Łukasz Piszczek, gdy już przekroczył tę granicę: panie profesorze, nie wiem co się stało, ale czuję się znakomicie. Wreszcie puściło mnie, wreszcie czuję piłkę, czuję pełną swobodę ruchu. I o takim stanie mówimy. Do takiego dążymy. Żeby potem w meczu piłkarze byli w stanie osiągnąć strefę komfortu psychomotorycznego i utrzymać się w niej jak najdłużej. Bo dziś nasz Kowalski czy Nowak wchodzi na ten próg i gra z intensywnością progową od kilkunastu sekund do kilku minut, a przecież możliwości są znacznie większe. Zresztą, nawet najlepsi zawodnicy na świecie nie potrafią tego stanu utrzymać dłużej, ponieważ nie są do tego przygotowani zarówno pod względem motorycznym jak i psychicznym. My często nie potrafimy zastosować takiego obciążenia, które z jednej strony przełamuje barierę zmęczenia w mózgu, a z drugiej nie dopuszcza do stanu przeciążenia.

Jak takie przełamywanie może wyglądać?

Jeden z przykładów: w czasie treningu systematycznie zwiększamy obciążenie, aż zawodnik osiągnie próg beztlenowy. Z tą intensywnością biegniemy do trzech, czterech minut, a potem wykonujemy przyspieszenie na odcinku 60-120 metrów, żeby osiągnąć intensywność na progu psychomotorycznym. To obciążenie powtarzamy 2-4 razy podczas treningu. Jeśli próg metaboliczny zawodnika występuje przy intensywności 170 skurczów serca na minutę, to w momencie zakończenia przyspieszenia powinien on osiągnąć częstość skurczów serca na poziomie 175-177. Trzeba to wykonać dwa, trzy razy w tygodniu. Ważne jest , żeby ten wysiłek przy progu psychomotorycznym trwał od kilku do 60 sekund. Czas tego wysiłku jest bardzo zindywidualizowany, musimy uważać aby nie dopuścić do przeciążenia organizmu.

To jak uspokoić piłkarzy, że to się nie skończy zamuleniem, z którego się długo nie odkręcą?

I tu dochodzimy do sedna sprawy: jak zregenerować piłkarza. Za krótka przerwa między wysiłkami sprawi, że zamiast przełamać barierę, tylko ją obniżamy. Kora mózgowa zawodnika zaczyna się mocniej bronić. Jeśli zawodnicy boją się „zajechania”, może to oznaczać, że mają złe doświadczenia z regeneracją, że ona była niepełna. Sportowiec bardzo często boi się zbyt mocnego bodźca. A powinien się bać głównie niedostatecznej regeneracji. Gdy następny bodziec treningowy stosujemy za szybko, to dobijamy zawodnika. Jest to błąd trenerski. Dramat trenera i zawodników. Dlatego przesuwanie progu  psychomotorycznego zmęczenia musi być poprzedzone dokładnymi badaniami. W innym przypadku, zamiast przełamać barierę zmęczenia w mózgu, tylko utrwalimy lęk zawodnika.

Ten próg w przypadku piłkarzy to jest tylko predyspozycja danego organizmu, czy też zależy od pozycji na boisku?

Pozycja na boisku też ma wpływ.  Najszybciej próg psychomotorycznego zmęczenia występuje u napastników, a najpóźniej u środkowych obrońców.

Jak to tłumaczyć?

Myślę, że intensywnością wysiłku, zaangażowaniem w grę, strukturą układu nerwowego, typu temperamentu itp. To jest fascynujący temat, otwiera zupełnie nowe możliwości w sporcie wyczynowym. Jeśli realizujemy to zgodnie z wytycznymi, możemy odkryć przed zawodnikami nowy świat. I jeśli to jest poparte badaniami, to piłkarze naprawdę nie mają merytorycznych podstaw aby bać się tych obciążeń.

Mówi pan o Piszczku z czasów Zagłębia, gdy współpracował pan z Czesławem Michniewiczem, ale przecież byli też i piłkarze, u których odruch obronny był taki, że nie byli już w stanie dać z siebie więcej.

Oczywiście. Tych wymogów absolutnie nie był w stanie zaakceptować na przykład Maciek Iwański. I przegrał. A miał kapitalny potencjał piłkarski, którego nie wykorzystał w stu procentach. Piłkarz musi być przygotowany mentalnie do podjęcia nowego wyzwania. Łukasz szedł do końca, a Maciek odpuszczał. Ale nie tylko on, było takich więcej.

Część piłkarzy nigdy w życiu nie zasmakowała przebywania w tym stanie optymalnego pobudzenia?

Tak. I może nigdy nie zasmakują. To jest katastrofa sportowca. To jest bojaźń przed obciążeniem i bardzo ciężką pracą. Oparta na nieprawdziwych przesłankach. Każdy może się przełamać, jeśli jest przygotowany odpowiednim treningiem. Oczywiście ważne jest, by do sportu wybierać tych, którzy są do tego najbardziej zdolni. Problemem jest również stan wyjściowy. Piłkarze zachodni są na znacznie wyższym pułapie wytrenowania. My musimy stopniowo podnosić zdolności wysiłkowe, zanim wprowadzimy piłkarza na wysoką intensywność wysiłku. Ale to już jest problem szkolenia młodzieży, jego jakości.

Mamy niedotrenowane dzieci?

Nie do końca o to chodzi. Te dzieci są niedostatecznie monitorowane. Jeśli nie mam informacji,  jak kto reaguje na obciążenia, i mam to robić na nos, to jest to nieszczęście. W takiej sytuacji szkolenie motoryczne najmłodszych jest właściwie fikcją. A niektórych zaległości już się nigdy nie nadrobi np.: zdolności szybkościowych, koordynacyjnych, które są genetycznie uwarunkowane. Pamiętam Grzegorza Piechnę z Korony Kielce, który miał niesamowitą intuicję do zdobywania bramek, a zarazem ogromne problemy z koordynacją ruchową. To jest przykład ogromnych zaniedbań szkoleniowych w wieku szkolnym. Należy przypomnieć że znakomicie rozwinięte zdolności koordynacyjne w wieku szkolnym pozwalają na dynamiczny rozwój umiejętności piłkarskich. Do dzisiaj wielu polskich reprezentantów i nie tylko ma problemy z koordynacją i umiejętnościami piłkarskimi. Nie jestem tym zaskoczony. Robimy po prostu masowy przerób, z którego przebiją się najlepsi. Na Zachodzie monitoring może i nie jest na wysokim poziomie, ale jednak się go stosuje. A ten, który stosujemy w Polsce, jest w wielu przypadkach niewystarczający. 

Zaczyna się już od słabego wuefu?

Słaby jest poziom wychowania fizycznego w szkołach, nie ma nawyków kultury fizycznej w rodzinie. W klubie nie da się nadrobić wszystkich zaległości. Pomijając fakt, że w klubie też może nie być dobrego specjalisty. Nie ma u nas sprawnie działającego systemu aktywności fizycznej od podstawy piramidy aż do szczytu. Na każdym poziomie są jakieś pęknięcia, niedoróbki. Od rodziny po reprezentacje kraju.

Karol Bielecki mówi, że mamy wielką wyrwę w aktywizacji fizycznej dzieci do lat 8, 10. Że w rytmie aktywności są właściwie już tylko wiejskie dzieci, dzieci pomagające rodzicom przy różnych zajęciach.

Zgoda. I jeśli potem, bez takiej podbudowy, chcesz szybko wejść w trening przełamywania bariery zmęczenia w mózgu, następuje reakcja obronna organizmu. „Zajeżdżają mnie!” A przecież aż się prosi, żeby w polskich warunkach pójść w stronę większej intensywności gry.  Przenieść tempo gry na wyższy poziom. Syndromem ekstraklasy jest mała intensywność wysiłku. To powinniśmy nawet dać inną czcionką, żeby wszyscy zapamiętali: syndrom polskiej piłki nożnej to mała intensywność wysiłku na treningu. Musimy to przełamać. Dać sobie szansę.

Czy pan jest teraz związany z jakimś klubem?

Ostatnim klubem piłkarskim, w którym pracowałem, było Zagłębie Lubin Czesława Michniewicza. Potem skoncentrowałem się głównie na nauce, jestem raczej konsultantem dla trenerów z różnych dyscyplin sportu. Mamy ogromną ilość danych z badań kinematycznych i działań w grze w Bundeslidze. Materiały z tych badań publikujemy głównie na Zachodzie. Ale przyjdzie czas, że i w Polsce będzie duże zainteresowanie tym tematem.

Gdzie jest granica ludzkich możliwości?

Leo Messi, geniusz, ile wykorzystuje swojego potencjału mózgowego? 12-13 procent. Ty i ja: jakieś 6-7 procent. Bo przy aktualnym stanie wiedzy to jest maksimum możliwości mózgu. Jest wciąż ogrom połączeń między komórkami nerwowymi - szlaków kojarzeniowych - które są nieaktywne. Mózg czeka na ich uruchomienie i pobudzenie przez najwyższej jakości trening. Tu są ukryte nowe rekordy świata, które dzisiaj przekraczają wszelkie wyobrażenie. Przełamanie bariery 9,3 s. na 100m, czy przełamanie bariery nie 2 godzin,  a  1 godziny i 55 minut w maratonie. Na razie te możliwości są jeszcze dla nas niedostępne pod względem technologii treningowej. Ale istotą współczesnego treningu jest coraz głębsze sięganie po potencjał mózgowy. My tylko dotknęliśmy tu tematu progu psychomotorycznego zmęczenia. Upowszechnienie go w praktyce treningu otworzyłoby nowe horyzonty. Naprawdę: to, że człowiek przesuwa możliwości swojego organizmu nie musi pochodzić ze stosowania dopingu farmakologicznego. Rezerwy w mózgu są jeszcze potężne, a my ich nie umiemy wydobyć. Cieszmy się, że mamy mistrzów świata, olimpijskich. Ale o ile jeszcze moglibyśmy być mocniejsi? Tylko nie chcemy. Wielka szkoda.

Jan Chmura, rocznik 1949, profesor nauk o kulturze fizycznej, specjalista z zakresu fizjologii, fizjologii wysiłku fizycznego oraz teorii sportu, związany z AWF we Wrocławiu i Katowicach (był tam dziekanem Wydziału Wychowania Fizycznego). Pracował z wieloma polskimi klubami piłkarskimi, m.in. z Zagłębiem Lubin w sezonie mistrzostwa Polski 2006-2007. Podczas stażu naukowego w Moguncji poddawał testom sprawnościowym m.in. pewnego młodego napastnika FSV Mainz, Juergena Kloppa. Przez wiele lat prowadził badania w Instytucie Centrum Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej Polskiej Akademii Nauk. Jest autorem pojęcia „próg psychomotoryczny zmęczenia”. W wieku 63 lat zaczął treningi maratońskie,  dziś ma już za sobą 22 maratony na wszystkich kontynentach. Starty łączy z badaniami reakcji własnego organizmu na wysiłek.

Więcej o:
Copyright © Agora SA