Reprezentanci Polski ćwiczą pod okiem nietypowych trenerów. Stosują ćwiczenia z tenisa, kalisteniki, sztuk walki i futbolu amerykańskiego

- Kiedyś Trałka i Bednarek kupili mi piłkę, żebym się nauczył żonglować, bo mój rekord: 8 podbić, uznali za żenadę. Rekordu nie poprawiłem, ale przynajmniej mam piłkę - opowiada Piotr "Gatuno" Kurek. Patryk "Torpedo" Kusiński też nie grał zawodowo w piłkę, ale razem trenują pół reprezentacji Polski i niemal wszystkich piłkarzy Lecha Poznań.
Zobacz wideo

Obserwuję ich ćwiczących nad Jeziorem Maltańskim w Poznaniu. Stoję w tłumie kilkunastu gapiów wpatrzonych w dwóch mężczyzn wykonujących widowiskowe figury na wbitych w piasek drążkach. Salta, podciągnięcia, stanie na rękach robią wrażenie. Później przeglądam ich „story” na Instagramie. Trening z Janem Bednarkiem. Przewijam w prawo: Karol Linetty łapie równowagę na niestabilnej platformie, Tomasz Kędziora ćwiczy z gumami, Kamil Jóźwiak i Tymoteusz Klupś wykonują dynamiczne przeskoki. Kilku młodych piłkarzy Lecha Poznań ćwiczy w małej grupie – rzucają do siebie piłką lekarską.

Trenują u nich piłkarze Lecha, Legii, Jagiellonii i Cracovii

Poznali się 20 lat temu na treningach capoeiry, brazylijskiej sztuki walki. Piotra Kurka wszędzie było pełno, nie był najgrzeczniejszy, „typowy chłopaczek ze Starego Miasta” – stwierdza. Trener dał mu pseudonim „Gatuno”, co z portugalskiego oznacza cwaniaka, oszusta. Patryk Kusiński był szybki, dynamiczny, wcześniej uprawiał lekkoatletykę i wszystkie możliwe sporty drużynowe. - „Torpedo” – powiedział trener i tak już zostało. Mówią, że większość znajomych prędzej skojarzy ich po tych pseudonimach niż nazwiskach. Ale „Gatuno” poza capoeirą przez siedem lat ćwiczył karate, walczył w MMA, jujitsu, taekwondo i tajskim boksie. To był fundament pod stworzenie „Luty Criativy”, czyli ich wspólnego pomysłu na to, jak wykorzystać sztuki walki w poznawaniu i rozwijaniu swojego ciała. A piłkarze szybko dostrzegli w tym coś wyjątkowego. – „Coś” to wielopłaszczyznowa sprawność. Ćwiczenia angażujące całe ciało, panowanie nad swoim oddechem, doskonała znajomość swojego ciała, zwody, obroty, dynamika, eksplozywność ruchu. To wszystko sprawia, że w meczu napastnik urywa się obrońcy. I to wszystko jesteśmy w stanie u nich poprawić – wymienia „Torpedo”. – Muszą być pewni siebie. Pewni swojego ciała, że nie zawiedzie ich w kluczowym momencie. Mają nie mieć w głowie żadnych ograniczeń i dodatkowo potrafić uspokoić się odpowiednio oddychając. Dajemy im coraz trudniejsze ćwiczenia: Jan Bednarek dostaje dzisiaj kosmicznie trudne i chociaż z początku wyglądają na niemożliwe, to nigdy nie stwierdza, że nie da rady. I o taką pewność siebie nam chodzi – tłumaczy „Gatuno”.

Żaden z nich nie myślał, że będzie trenerem piłkarzy. Zostali nimi nie wiadomo kiedy. – Zaczęło się od Tomasza Magdziarza [szef agencji menedżerskiej Fabryka Futbolu – red.], z którym trenowałem. Wtedy do Lecha Poznań przyszedł Abdul Aziz Tetteh i Łukasz Trałka zaczął grać rzadziej. Potrzebował dodatkowych treningów, żeby się wzmocnić. Powiedział mi tylko, że ma takiego kumpla, że jest w porządku i czy bym z nim nie potrenował – opowiada Piotr. Magdziarz dopiero później dodał, że ten kumpel jest kapitanem Lecha. – No był to dla mnie niemały szok, bo zatrzymałem się w momencie, w którym kapitanem był Piotr Reiss – śmieje się. To było trzy lata temu. Na Trałce nieco eksperymentowali, porządkowali w głowie myśli, jak ten projekt ma wyglądać. – Wiedzieliśmy, że najlepszy balans tułowia i pracę nóg mają bokserzy. W ogóle są najzwinniejsi, najsprawniejsi i najlepiej czują swoje ciało.

Najstabilniejsi są zapaśnicy, najszybsze nogi mają kickboxerzy. A że przez te wszystkie sztuki walki przeszedłem, to postanowiłem wykorzystywać zdobytą wiedzę do pracy z piłkarzami – mówi „Gatuno”. On skupia się na elementach siłowych, natomiast „Torpedo” zgodnie z pseudonimem, poprawia szybkość i dynamikę piłkarzy. – I nie chodzi tutaj o jakieś sprinterskie treningi. Raczej o eksplozywność ruchu. Cyk, cyk, cyk, ma być szybko – dynamicznie macha ręką. - My to wszystko mieliśmy przerobione na sobie, bo trenujemy po 25 lat – dodaje.

 

Zadziałała poczta pantoflowa. Trałka powiedział Janowi Bednarkowi, grającemu wtedy w Lechu, on po paru zajęciach przyprowadził Tomasza Kędziorę, a ten opowiedział o dodatkowych treningach Karolowi Linettemu, który też chciał się wzmocnić. – Z Karolkiem się minęliśmy. Bo zanim zaczęliśmy współpracować z piłkarzami, to on już zdążył wyjechać do Włoch, więc z nim ćwiczyliśmy głównie online, chociaż zawsze na początku zapraszamy piłkarza do nas, żeby zobaczyć co potrafi i na jakim jest etapie. Musimy ich też najważniejszych rzeczy nauczyć – mówią. Po kilku miesiącach pracowała z nimi ponad połowa piłkarzy Lecha, a do Poznania przyjeżdżali też zawodnicy Legii Warszawa, Zagłębia Lubin, Cracovii czy Jagiellonii Białystok. Cztery kluby z ekstraklasy chciały mieć ich na wyłączność u siebie. – Na razie jednak wciąż jesteśmy do wzięcia. Współpracujemy z Fabryką Futbolu i centrum osteopatii. Prowadzimy 60 treningów w tygodniu, bo trzeba pamiętać, że piłkarze stanowią może 20 proc. naszych podopiecznych. Poza tym rehabilitujemy, odchudzamy, budujemy mięśnie i sprawność u „normalnych” ludzi. Prowadzimy zajęcia z dziećmi: z gimnastyki akrobatycznej i ogólnorozwojówki. Mamy 6-latków i 60-latków. Zawodowych sportowców też: golfistów, tenisistów, pięściarzy, zawodników różnych sztuk walki. Do każdego dostosowujemy plan treningowy, żeby wzmocnić elementy najbardziej potrzebne w jego dyscyplinie – wylicza Patryk.

"Ciało jest tak ciężkie, że dodatkowe obciążenia często są niepotrzebne"

- Kiedyś miałem na jednym treningu znanego bramkarza z ekstraklasy i tenisistę. Robiliśmy takie ćwiczenie, że rzucałem im piłeczki na refleks. Okazało się, że tenisista łapał ich więcej. Też pracuje na linii, musi nadążać za szybszymi piłkami. I to było widać. Zacząłem analizować treningi tenisistów i okazało się, że zastosowanie kilku ćwiczeń z ich treningów może pomóc bramkarzom – wspomina „Gatuno”. - Podobnie jest z futbolem amerykańskim: tam zawodnicy są szybcy i zwinni, bo często przed kimś uciekają, więc zamieniają bardzo szybko kierunki. Piłkarzowi też się to przyda, więc stosujemy część ich ćwiczeń – dodaje.

Tak opisują piłkarzy: - Mają bardzo dobrze wytrenowane nogi, ale olbrzymie problemy z tułowiem. Wyglądają jakby nieśli na plecach worek ziemniaków. Nogi idą dobrze, ale worek jednak jest. Mają problem ze skrętami i z rotacjami. Dlaczego kickboxerzy są tak dobrze zbudowani? Bo cała szybkość wychodzi z tułowia: każdy obrót i każda rotacja. Piłkarze mają problemy z biodrami i kolanami, bo mają słaby tułów. Nie ma u nich koordynacji nogi-góra. Brakuje spójności ciała, słabo czują swój brzuch, często miednica jest za bardzo pochylona do przodu, a wtedy „leci” cała sylwetka.

To przez słabo prowadzone wuefy w szkołach, brak ruchu, zaniedbywanie ogólnorozwojówki, skupianie się tylko na jednej dyscyplinie sportu. – Dobrze jakbyśmy zostali ministrem i wiceministrem sportu – śmieją się. – Ja przez sześć lat miałem zwolnienie z wuefu, bo nic mi nie dawało „macie piłkę, grajcie”. Zamiast tego, lepiej, żeby nam w szkole pokazali jak poprawnie zrobić przysiad. Kiedy powinien pracować brzuch, a kiedy nie. Sprawność koordynacyjno-ruchowa nie istnieje. Są wuefiści, którzy fajnie do tego podchodzą, ale systemowo leżymy – mówi „Gatuno”. - Nie ma przypadku w tym, że Zlatan ma czarny pas w taekwondo, a Ronaldinho i wielu innych sławnych Brazylijczyków ćwiczył capoeirę. Przyszedł do nas na trening Patryk Klimala z Jagi i było widać, że jak na pierwsze zajęcia, to super sobie radzi i jest bardzo sprawny. No i się okazało, że też trenował za dzieciaka jakieś sporty walki. To bardzo pomaga. Kiedyś pracowałem z młodzieżową reprezentacją judo, więc mam porównanie: między nimi, a piłkarzami jest przepaść, jeśli chodzi o ogólną sprawność – dodaje.

 

Kluby zauważają, że ogólny rozwój i niezamykanie się na jedną dyscyplinę jest ważne, więc organizują treningi z MMA czy boksu. – Ale nie chodzi o to, żeby walić w worek czy rzucać się na matę, bo tylko kontuzji mogą sobie narobić. Skoro nigdy w nic nie uderzali, to najpewniej uszkodzą sobie nadgarstki. To ich nie rozwinie i poza jakąś frajdą nic z tego nie będzie. Lepiej poobserwować jak się ruszają bokserzy, jak u nich współpracuje noga z ręką, jak silne mają nogi i poćwiczyć w ten sposób. To się może przydać na boisku, a nie lewy czy prawy prosty – mówią. Na ich treningach niewiele też jest tradycyjnego dźwigania ciężarów. – Ciało jest tak ciężkie, że najczęściej dodatkowe ciężary nie są potrzebne. Wystarczy guma, piłka i można zrobić naprawdę dobry trening – przekonują. Niektórzy piłkarze mówią im, ile potrafią wycisnąć na sztandze albo jaki wynik mieli na testach w klubie. – Ale dla nas nie jest to żaden wyznacznik. Co z tego, że on się położy i podniesie 80 kg? No fajnie, ale na boisku niewiele to daje.

Piłkarze Lecha Poznań są leniwi?

– Nie bazujemy tylko na kalistenice, a trochę została do nas przyczepiona nie wiadomo, dlaczego. Nie każemy nikomu robić muscle up-ów, chociaż jak Janek Bednarek chciał, to mu pokazałem i radził sobie bardzo dobrze. Jest tak ambitny, że chce umieć wszystko – uśmiecha się Piotr Kurek.

- A piłkarze Lecha? Po ostatnim sezonie sporo było głosów, że są leniwi i im się nie chce – pytam. – Możemy oceniać tylko tych piłkarzy, którzy z nami trenowali lub nadal trenują – mówi „Torpedo”. – Czyli prawie wszystkich – zauważam. – No tak – uśmiechają się. – Z nimi jest tak: wstają o siódmej, żeby o ósmej zacząć z nami trening. Kończą po godzinie, kąpią się i lecą na trening do klubu. Jeżeli ktoś mówi, że są leniami… - „Gatuno” nie kończy. Rozkłada tylko bezradnie ręce. – Ostatnio przyjechał do nas Tymek Puchacz z Mateuszem Skrzypczakiem. Okazało się, że rano byli na treningu w klubie, po południu mieli drugi, teraz przyjechali do nas, a później jadą jeszcze raz do klubu, żeby się porozciągać. Ich trzeba ograniczać! – opowiada Patryk Kusiński. – Są rzetelni i dużo pracują. Do nas żaden leń nie przyszedł. I chyba żaden nie chciał nas zwolnić – wybuchają śmiechem.

A w klubach nie mają problemu, że ich zawodnicy pracują z wami, skoro na miejscu mają swoich trenerów od przygotowania fizycznego? – pytam. I po raz pierwszy w tej rozmowie zapada cisza. Nieśmiałe uśmiechy. - Nigdy jakiejś burzy nie było, ale niedopowiedzenia się zdarzały. Piłkarze mieli zakazane treningi u nas, ale i tak przychodzili. To o czymś świadczy. My chcemy dla nich dobrze, żeby się rozwijali. Jeżeli my dobrze wykonamy swoją robotę, to w klubie też na tym skorzystają. Nigdy u nikogo nie spowodowaliśmy kontuzji, ale poniekąd rozumiemy też ich punkt widzenia: pojawia się nagle dwóch gości, którzy nie mają nic wspólnego z piłką, nie znają nas, a nagle trenujemy kilku reprezentantów Polski. To normalne, że podchodzą do nas z dystansem – twierdzą. – Zawsze jednak powtarzamy piłkarzom, że najważniejsze są ich treningi w klubie, a u nas są dodatkowo. Pytamy, co robili albo co będą robić na następnym treningu i dostosowujemy do tego nasze zajęcia. Tak, żeby nigdy nie byli przemęczeni – zaznacza „Torpedo”.

 – Inaczej jest np. w Southampton, gdzie jak Janek pokazał trenerom filmiki z ćwiczeniami od nas, to obejrzeli, pochwalili i powiedzieli mu tylko, których ma nie robić przed meczem. Mało tego, zostali z nim i pomagali w technice – mówią. Z większością piłkarzy współpracują online. Najpierw spotykają się osobiście, a później już kontaktują się przez internet. Oni nagrywają ćwiczenia, które piłkarz ma wykonywać, a później on odsyła im film z treningu. Dostaje zwrotną, co może robić lepiej i na co powinien zwrócić uwagę.

 

 - Analizujemy mecze naszych piłkarzy, obserwujemy ich zachowania podczas gry, ale nadal przede wszystkim ich słuchamy i polegamy na ich odczuciach. Oni dobrze wszystko wiedzą. Czują czego im brakuje. Karol Linetty sam zauważył, że potrzebuje popracować nad zwrotnością, gdy jest maksymalnie rozpędzony. Skuliśmy zatem nasze działa by to poprawić. Plany na przyszłość mają sprecyzowane. Ale tajne. – Który kucharz zdradza swój przepis? – zbywają pytanie. Po chwili: – Ej, ale reprezentacja byłaby fajna, co? – znów zaczynają się śmiać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.