Nowe przepisy w ekstraklasie. Kartki dla trenerów i żadnych goli po zagraniu ręką

Od nowego sezonu ekstraklasy obowiązywać będą wprowadzone 1 czerwca przepisy gry w piłkę nożną. Mniej i bardziej znaczących zmian jest sporo. Inaczej będą rozstrzygane zagrania piłki ręką, sędziowie będą mogli pokazać kartki trenerom, bramkarzom łatwiej będzie obronić rzut karny, a zmieniani piłkarze będą szybciej opuszczać boisko. Ale to jeszcze nie wszystko.
Zobacz wideo

Międzynarodowej Radzie Piłkarskiej (IFAB) zależało przede wszystkim na ograniczeniu sytuacji, które od dawna budzą wiele kontrowersji. Poza tym, nowe przepisy sprzyjają szybkiej grze i błyskawicznemu podejmowaniu decyzji. – Największy wpływ na grę powinien mieć przepis o zagraniu piłki ręką i o szybkim wykonaniu rzutu wolnego. Są trenerzy, jak choćby Piotr Stokowiec i Michał Probierz, którzy często starają się zaskoczyć rywali, wykorzystując nowe przepisy – mówi sędzia Tomasz Listkiewicz, asystent Szymona Marciniaka.

Lekcja anatomii, czyli co jest ręką

Dotychczas, jeśli zawodnik dotknął piłkę ręką w dogodnej sytuacji strzeleckiej, sędziowie zastanawiali się czy zagranie było świadome, czy przypadkowe. W nowych przepisach nie ma miejsca na taką interpretację. Każde zagranie ręką, które może prowadzić do zdobycia bramki, będzie skutkowało zatrzymaniem gry. – Wcześniej w interpretacjach sędziowskich były takie wytyczne, żeby zagranie ręką przez napastnika traktować inaczej niż takie samo odbicie od ręki gdzieś w środku pola np. przez jednego z obrońców. Ale teraz zostało to oficjalnie zapisane w przepisach, więc jeżeli zawodnik po kontakcie piłki z ręką zdobędzie bramkę lub stworzy akcję bramkową, to zostanie odgwizdane przewinienie.

To dość logiczne i łatwe do zrozumienia. Nadal trudniej będzie rozstrzygnąć o zagraniu ręką w defensywie, chociaż i tutaj IFAB pewne aspekty unormowała nowymi przepisami. – W ocenie kontaktu piłki z ręką wykluczono aspekt celowości. Chodzi po prostu o ułożenie rąk, więc jeśli piłkarz, choćby nieświadomie, ułoży ręce w sposób niedozwolony, nienaturalnie poszerzając sylwetkę to bierze na siebie ryzyko podyktowania rzutu karnego, jeśli piłka trafi go w rękę – wyjaśnia asystent Szymona Marciniaka. Jeżeli zawodnik będzie miał rękę podniesioną powyżej linii barków, to niemal zawsze kontakt ręki z piłką będzie skutkował przewinieniem. Wyjątek stanowią sytuacje, w których zawodnik na tyle niefortunnie podbije piłkę, że sam trafi nią w swoją rękę. – IFAB uznała, że nabicie samego siebie takim kiksem jest nieudolnością, ale nie będzie karane. Dużo rozmawialiśmy między sobą, czy ma to sens. Ale tak jest i tak też będziemy to rozpatrywać – mówi sędzia. I dalej: jeżeli zawodnik upadnie i piłka trafi go w rękę podpierającą, to przewinienia nie ma. Ale jeśli trafi go w drugą rękę – będącą wyżej, często znajdującą się nad głową, wtedy sędzia użyje gwizdka.

- Dzięki tym zmianom powinno być nieco łatwiej rozstrzygać w kwestii ręki. Trzeba jednak pamiętać, że nawet najlepiej napisany przepis nie przewidzi każdej sytuacji i piłka zawsze będzie potrafiła zaskoczyć. Spodziewam się, że na początku może wystąpić lekkie zamieszanie interpretacyjne, ale po pewnym okresie ono już ustąpi i wtedy będzie nam wszystkim tylko łatwiej. Sędziowie mają przez ten przepis mniej dowolności w interpretowaniu sytuacji – twierdzi Listkiewicz.

Rzut karny będzie natomiast podyktowany, jeśli sędzia uzna, że ręce zawodnika były ułożone w sposób nienaturalny dla jego ruchu. – W „Kickerze” był przedstawiony taki zegar, na którym rozłożone ręce zastąpiły wskazówki. On nie został użyty nigdzie w przepisach, ale dla kibica może okazać się przydatny w zrozumieniu, kiedy ręce są ułożone w nienaturalny sposób. Od godziny 10 w górę, to ręka powyżej linii barków, więc prawie zawsze przewinienie. Od godziny 8 do 9 też ręce są przeważnie ułożone nienaturalnie, stanowią „barierę”, a przy godzinie 6 i 7, są ułożone w sposób dozwolony, bo blisko ciała. IFAB chciała odejść od tego, żeby obrońcy chowali ręce za siebie. To utrudniało grę i wyglądało komicznie. Kiedyś Jakub Rzeźniczak chował w ten sposób ręce, ale wystawił łokieć i zatrzymał nim piłkę. Sędzia nie zauważył, eksperci chwalili, że dobra decyzja, bo chował ręce, a on potem przyznał się, że ten łokieć wystawił celowo. Zawodnicy znają przepisy, śledzą podejmowane decyzje i później starają się to wykorzystać. Teraz wystarczy, że te ręce będą mieli ułożone w naturalny sposób dla danego ruchu – mówi Listkiewicz.

Bramkarzowi łatwiej obronić rzut karny, ale też zarobić kartkę

Dobrze było to widoczne podczas kobiecego mundialu, gdy trzy bramkarki dostały żółte kartki, a rzuty karne musiały być powtórzone. Nowe przepisy pozwoliły bramkarzom jedną nogą wychodzić przed linię bramkową. – Druga stopa musi być na linii lub bezpośrednio nad nią, gdy bramkarz rzuci się przed strzałem. Dotychczas było tak, że obie stopy musieli mieć na linii, co było właściwie nieegzekwowalne i sędziowie patrzyli na to przez palce. Teraz, skoro przepis daje bramkarzom większą swobodę, sędziowie mają bardziej rygorystycznie pilnować jego przestrzegania. Na mistrzostwach kobiet we Francji, sędziowie mieli pilnować tego właściwie co do milimetra, skoro VAR im to umożliwiał – tłumaczy asystent Marciniaka. W ekstraklasie pozycja bramkarza aż tak pilnowana nie będzie, bo na razie nie ma kamery na wysokości linii bramkowej. – Ta najbliższa jest zainstalowana mniej więcej na linii pola karnego, więc jeśli bramkarz wyjdzie z bramki 30 centymetrów, to będziemy to widzieć, ale już centymetra czy dwóch raczej nie dostrzeżemy. I to chyba dobrze, zgodnie z duchem gry – twierdzi Listkiewicz. Choć radziłbym bramkarzom, aby nie próbowali za wcześnie wychodzić z bramki. Jeśli - jako sędziowie VAR - będziemy mieli „dowód” na złamanie przepisu to będziemy interweniowali, choć oczywiście tylko wtedy, gdy bramkarz rzut karny obroni. Natomiast jeżeli nawet bramkarz wyjdzie przed linie, złamie przepisy, ale padnie gol, to zostanie on uznany i powtórki rzutu karnego nie będzie – dodaje.

Kartki dla trenerów i sztabów szkoleniowych

IFAB pisze w przepisach o możliwości pokazania kartki wszystkim osobom funkcyjnym, czyli trenerowi, jego asystentom, kierownikowi drużyny czy np. lekarzom. – Katalog szczegółowo określa, za co można dostać żółtą lub czerwoną kartkę. Dotychczas to sędzia decydował, co się kwalifikuje tylko na zwrócenie uwagi, a za co wyrzucić na trybuny. Ale z tego bym nie robił wielkiego problemu, bo w Polsce zachowanie stref technicznych nie jest na co dzień dużym kłopotem. Rzadko ktoś przekracza granicę – uważa Listkiewicz.

Żółtą kartkę trenerzy dostaną za np. kopanie lub wrzucanie bidonów na boisko, nachalne pokazywanie gestu telewizora, żeby sędzia obejrzał powtórkę akcji. Czerwoną kartką będzie karane m.in. opóźnianie akcji przeciwników poprzez przytrzymywanie piłki lub jej odkopnięcie, wyjście ze strefy technicznej w celu pokazania niezadowolenia z decyzji sędziego, konfrontacyjne wejście w strefę techniczną drugiej drużyny, oplucie, używanie obraźliwych słów lub gestów wobec sędziego, a także używanie sprzętu technologicznego w niedozwolony sposób. – Chodzi na przykład o sytuacje, w której ktoś biegnie do sędziego z laptopem czy smartfonem, żeby pokazać mu, że popełnił błąd – wyjaśnia Listkiewicz. – Myślę, że najważniejsze dla trenerów jest to, że oni odpowiadają za swoje sztaby i ponoszą konsekwencje. Bo jeśli ktoś z ich ławki wrzuci piłkę na boisko w celu przerwania gry, a sędzia nie będzie potrafił wskazać w tym tłumie odpowiedzialnej za to osoby, to kartkę dostanie trener – dodaje. 

Listkiewicz uważa, że zmieni to sposób zarządzania ławką, bo między zwykłą reprymendą, która wciąż będzie obowiązywała, a wyrzuceniem trenera na trybuny, będzie kara pośrednia, czyli żółta kartka. One będą się kumulowały i – jeśli regulamin rozgrywek będzie to przewidywał - trener po uzbieraniu kilku będzie musiał pauzować.

Gra ma być szybsza. Lechia już próbowała wykorzystać nowy przepis

Zmieni się także m.in. sposób wznawiania gry od bramki. Obecnie bramkarze wybijający piłkę z piątego metra muszą podać ją do gracza stojącego poza polem karnym. Od nowego sezonu przepis ten zostanie zmieniony, a do gry dopuszczone zostaną podania od bramkarza do zawodnika będącego w szesnastce. – Przeciwnik może wbiec w pole karne, gdy gra zostanie wznowiona i atakować tuż przed bramką. Analogicznie gra może też zostać wznowiona po rzucie wolnym we własnym polu karnym, nawet jeśli przebywają w nim jeszcze napastnicy. Przykładowo są odwróceni plecami do bramki rywala, gdzie jest wznawiana gra. Widziałem, że Lechia Gdańsk próbowała to wykorzystać w Superpucharze. Flavio Paixao został w polu karnym i udawał, że nie jest zainteresowany, ale gotowy był ruszyć z pressingiem od razu po wznowieniu gry. To nie przejdzie. Jeżeli włączy się w ten sposób do gry, to sędzia zauważy, że – na przykład - spoglądał przez ramię i obserwował, co się dzieje, specjalnie ociągając się z opuszczeniem pola karnego, czyli de facto rozpoczął walkę o piłkę zanim została ona wprowadzona do gry. Zawodnik ma obowiązek jak najszybciej opuścić pole karne, a przepisy pozwalają mu włączyć się do gry jeżeli nie zdążył tego zrobić, a obrońcy świadomie zdecydowali się na wykonanie rzutu od bramki lub rzutu wolnego – mówi asystent Szymona Marciniaka.

Grę ma przyspieszyć też nowy przepis o tzw. „szybkim rzucie wolnym”. Chodzi o sytuację, w której zawodnik jest faulowany, sędzia przerywa grę, ale drużyna poszkodowana chce ją szybko wznowić, by rywal nie zdążył się ustawić. Dotychczas było tak, że sędzia nie pozwalał na jej rozpoczęcie, jeśli chciał ukarać zawodnika faulującego żółtą lub czerwoną kartką. – Gra była przerwana, sędzia pokazywał kartkę i dopiero można było wznowić. Teraz sędzia może zezwolić na wykonanie rzutu wolnego w przypadku, gdy szybkie wznowienie gry kreuje na boisku tak zwaną „klarowną szansę na zdobycie bramki”. Stosowną kartkę pokazuje się zawodnikowi po zakończeniu akcji – opisuje Listkiewicz. A co, jeśli zawodnik, który faulował ma dostać drugą żółtą kartkę lub bezpośrednio czerwoną, a będąc na boisku przejmie piłkę i – na przykład - zdobędzie bramkę? – To proste. Jeśli tylko włączy się do gry i nie można zastosować korzyści sędzia od razu przerywa akcję.

IFAB nie chce też niepotrzebnie tracić czasu na zmiany zawodników. Doskonale pamiętamy sytuacje, w których zawodnik przygotowywany do zejścia z boiska przechodził na drugą stronę, a później spacerowym tempem zmierzał do strefy zmian. W tym sezonie zmieniani piłkarze będą musieli opuścić boisko przy najbliżej linii bocznej lub końcowej. – Będzie tylko jeden wyjątek. Jeżeli sędzia uzna, że np. zejście zawodnika za linię końcową może być z jakichś względów niebezpieczne, to może mu kazać zejść tak, jak dotychczas, czyli przy linii środkowej lub, ewentualnie, w innym miejscu – wyjaśnia Listkiewicz.

Pozostałe zmiany

Od tego sezonu sędzia przestanie być traktowany jak powietrze. – To wyniesione z podwórka określenie, ale dobrze oddawało sens przepisu. Jeśli piłka odbiła się od sędziego, to gra była kontynuowana, jakby nic się nie wydarzyło. Teraz po odbiciu od sędziego, jeśli zmieni się drużyna posiadająca piłkę, to dyktowany będzie rzut sędziowski – mówi Listkiewicz. I tu kolejna zmiana - zawodnicy nie będą już walczyli o piłkę. Ustawi się przy niej jeden z piłkarzy zespołu, który ostatni był przy piłce, chyba że rzut sędziowski ma zostać wykonany w polu karnym, wtedy piłkę opuszcza się na boisko dla bramkarza drużyny broniącej. W każdym przypadku pozostałych dwudziestu jeden zawodników musi przebywać co najmniej cztery metry od miejsca wykonywania rzutu sędziowskiego.

W nowym sezonie nie zobaczymy też piłkarzy przepychających się w murze. W przypadku rzutu wolnego, napastnicy muszą przebywać co najmniej metr od muru złożonego z trzech lub więcej zawodników. – To było problematyczne dla sędziów, bo piłkarze drużyny wykonującej rzut wolny ustawiali się w murze, żeby niby ograniczyć rywalom pole widzenia, a tak naprawdę rozbijali ten mur, przepychali się, walczyli. Trudno było dostrzec, kto jest prowokatorem i co się wydarzyło. Rodziło to niepotrzebne kontrowersje.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.