Legia Warszawa dzięki niemu zarobiła 100 mln zł. "Nie patrzę na to, kto jest prezesem"

- Z Legią zrobiłem już sporo transferów. Przyniosłem do klubu dużo pieniędzy. Ile? Około stu milionów złotych - w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" mówi Mariusz Piekarski, menedżer piłkarski, który ostatnio pomagał w transferze Sebastiana Szymańskiego do Dinama Moskwa.

Mariusz Piekarski od kilkunastu lat jest agentem piłkarskim. Wielokrotnie pośredniczył w transferach m.in. Macieja Rybusa, Ariela Borysiuka czy Artura Jędrzejczyka. Jego znakiem rozpoznawczym są dobre kontakty na wschodzie. Konkretnie w Rosji, gdzie lokował wielu polskich piłkarzy. Choćby ostatnio Sebastiana Szymańskiego, który został sprzedany z Legii Warszawa do Dinama Moskwa za 5,5 mln euro. A doliczając prowizję dla Piekarskiego: za ponad 6 mln. - Wiadomo, że zarabiam na transferze. Ale chcę też pomagać Legii. Nie patrzę na to, kto był prezesem, a kto jest - mówi Piekarski w obszernej rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Zobacz wideo

Piekarski: Lubię pracować z fajnymi ludźmi

Jeśli przyjrzymy się działalności Piekarskiego, zobaczymy, że wiele jego interesów związanych jest właśnie z Legią Warszawa. - Lubię pracować z fajnymi ludźmi. Prezes Leśnodorski ciekawie działał, miał dużo trafnych decyzji i sporo szczęścia, ale ono jest potrzebne. Podobnie oceniam Darka Mioduskiego, cenię jego wiedzę. Pomagam mu, podobnie jak wcześniej Mariuszowi Walterowi, Leszkowi Miklasowi, Pawłowi Kosmali. Wiem, że po nieudanym sezonie Legia się odbije. Każdy ma w swojej historii dolinę, ale Legię zabezpieczają stabilne fundamenty: kibice, miasto - mówi Piekarski. I dodaje: - Z Legią zrobiłem już sporo transferów. Przyniosłem do klubu dużo pieniędzy. Ile? Około stu milionów złotych - wylicza Piekarski, który też blisko cztery lata temu sprowadził na Łazienkowską Stanisława Czerczesowa. - Pamiętam, że spotkałem się z Maćkiem Wandzlem na loży centralnej stadionu Legii. Zaproponowałem kandydaturę Czerczesowa, wymieniłem jego zalety - wspomina Piekarski.

I dalej odsłania kulisy transfery Czerczesowa: - Zrobił na mnie wrażenie podczas transferu Maćka Rybusa. Wtedy się z nim poznałem. Długo rozmawialiśmy, później oglądałem każdy mecz Tereka. Widziałem jego rękę, pomysł na grę i funkcjonowanie drużyny. I stąd jego kandydatura. Legia miała deficyty w grze, potrzebowała zmian i Stasiu był dobrym rozwiązaniem. Jestem już długo w piłce i byłem przekonany, że to strzał w dziesiątkę. Miałem rację.

- Wiadomo, że ludzie lubią sobie przypinać ordery, ale nikt przede mną nie wypowiedział tego nazwiska w kontekście Legii. Tydzień po rozmowie z Wandzlem zadzwonił Boguś Leśnodorski. Zapytał, czy zatrudnienie Czerczesowa jest realne. Sprawdziłem, zaaranżowałem spotkanie. W pierwszej fazie negocjacji legijna świta, współwłaściciele klubu i dyrektor sportowy, nie dogadali się z nim. Dostałem esemesa od Maćka, żebym pomógł. Miałem pomysł na rozwiązanie patowej sytuacji. Wiedziałem, na co stać Legię i co może zaoferować. Wszystko wytłumaczyłem Stasiowi, dogadałem się z nim w dziesięć minut. Było koło północy. Poprosiłem prezesa Leśnodorskiego, żeby wrócił, jeśli nie zdążył dojechać do domu. Następnego dnia, gdy dla rozluźnienia atmosfery stałem z flagami Polski i Rosji, ustalaliśmy ostatnie szczegóły dotyczące kontraktu. Zdecydowanie czuje się architektem sprowadzenia Czerczesowa i nikt tego mi nie zabierze. Wiem, kto za tym stał i wyszedł z tym pomysłem.

- Wykorzystaliśmy moment, gdy Czerczesow nie miał pracy po odejściu z Dynama Moskwa. Pomogło trochę szczęścia, że akurat trafiliśmy na taki czas. Po Dynamie nie chciał brać pierwszego lepszego klubu, który się zgłosi. Stasiu cenił polskich piłkarzy, ich mentalność. Jako zawodnik poznał Jurka Brzęczka, Radka Gilewicza, Piotrka Nowaka. Miał dużo informacji, wiedział, że Legia to największy klub w Polsce, najbardziej medialny. Zelektryzowało to go. Nie ma zbyt wielu rosyjskich trenerów na Zachodzie, a tak Rosjanie traktują Polskę. Dziś w Holandii pracuje Leonid Słucki. Dla Stasia to było otwarcie drzwi i szansa w nowym kraju. Potraktował to jako sprawdzian. Przychodził, gdy Piast miał dziewięć punktów przewagi. Egzamin zdał, bo Legia skończyła z dubletem. I myślę, że w dużej mierze dzięki temu został selekcjonerem reprezentacji Rosji - kończy Piekarski.

Więcej o:
Copyright © Agora SA