Wojciech Muzyk na początku czerwca podpisał z Legią Warszawa czteroletni kontrakt. - Z tego, co się później dowiedziałem, Legia obserwowała mnie w ponad 20 meczach - mówi teraz Muzyk. - Same rozmowy trwały jednak tydzień, były bardzo konkretne. Pamiętam, że dostałem telefon od mojego menedżera akurat w momencie, kiedy pakowałem się na wakacje do Grecji. Wiadomo: wyjazd szybko został odwołany. Takiemu klubowi jak Legia się po prostu nie odmawia - dodaje.
W minionym sezonie Muzyk bronił w Olimpii Grudziądz. W II lidze rozegrał 29 spotkań, puścił 37 goli, w dziewięciu meczach zachował czyste konto i obronił trzy rzuty karne. Jego zespół zajął drugie miejsce (za Radomiakiem) i awansował do I ligi. - Awans robiliśmy w przedostatniej kolejce, na stadionie Widzewa Łódź, przy 18 tys. kibiców. To jak na razie najliczniejsza publiczność, przed jaką grałem. Wiem, że na mecze Legii przychodzi więcej, ale ja się nie boję. Nawet więcej: już nie mogę się doczekać. Mam w sobie dużo pokory, ale oprócz ciągłego rozwoju, chciałbym jak najszybciej zadebiutować. To też jest mój cel.
Karierę piłkarską Muzyk rozpoczynał w Czarnych Olecko. - Urodziłem się w Suwałkach, ale pochodzę z małej wsi. Pamiętam, że w szóstej klasie podstawówki przez rok próbowano zrobić ze mnie pomocnika, ale ja zawsze chciałem być bramkarzem. Od małego wolałem bronić, niż strzelać. Stawałem przed domem, zamykałem bramę i rzucałem się na kafelki. Tak, na kafelki. A kto strzelał? Najczęściej Szymon, mój kumpel, który wciąż gra amatorsko w A-klasie.
Kiedy pytamy o idola z dzieciństwa, Muzyk wskazuje bez wahania: - Artur Boruc, całe życie. To znaczy gdzieś o siódmego roku życia, bo wtedy człowiek zaczynał być świadomy. Czyli to był 2005 rok. Rok, w którym Boruc trafił z Legii do Celticu Glasgow. Żaden inny bramkarz nie imponował mi tak, jak on. Chyba muszę trochę podpytać o niego trenera Krzysztofa Dowhania, który zresztą też był dla mnie teraz bardzo ważnym argumentem. Myślę, że nie ma w Polsce bramkarza, który nie chciałby z nim pracować.
Muzyk z Dowhaniem pracuje od początku tygodnia w Warce, gdzie Legia rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu. - Podoba mi się to, że większość rzeczy w trakcie zajęć robimy w bramce. To później pomaga w czasie gierek zachować odpowiednie odległości. Sporo też trenujemy gry nogami. Ja o ile prawą gram nieźle, o tyle lewa u mnie na pewno jest do poprawy - wskazuje Muzyk.
- A mocna strona? Są tacy bramkarze, którzy na treningach wyglądają super, a kiedy przychodzi mecz, to się spalają. Ale ja się do nich nie zaliczam. Głowa to moja mocna strona. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek przegrał w niej jakiś mecz. Mentalnie jestem gotowy - kończy.