Vuković chce dwóch piłkarzy w Legii Warszawa. Trzeci to "mało realne marzenie"

Czy jest jakiś piłkarz, którego Aleksandar Vuković chciałby szczególnie w Legii Warszawa? - Vadis Odjidja-Ofoe - odpowiedział trener wicemistrzów Polski, zaznaczając, że taki transfer jest mało realny. Vuković odpowiedział również na pytanie o to, czy Legię wzmocnią Arvydas Novikovas z Jagiellonii Białystok i Ivan Obradović z Anderlechtu.

Bartłomiej Kubiak: Jest pan zadowolony z transferu Waleriana Gwilii?

Aleksandar Vuković: Byliśmy zgodni, że to piłkarz, który może nam pomóc i być przydatny. Wierzę w Gwillę i uważam, że będzie w stanie rywalizować i walczyć o miejsce w składzie. Nie chcę wystawiać laurek na początku okresu przygotowawczego, ale zależy mi na posiadaniu dwóch zawodników na każdą pozycję. Rywalizacja w drużynie jest potrzebna, bo to pozwala na obiektywny wybór lepszego zawodnika w danej chwili.

Zobacz wideo

Dlaczego do Legii trafił Igor Lewczuk, a nie np. Jakub Rzeźniczak?

- Igor pasuje do naszych przemyśleń na temat kształtu zespołu. Jest w stanie odnaleźć się w różnych przesunięciach związanych z taktyką: może występować na bokach defensywy, jest uniwersalnym zawodnikiem. Rzeźniczak oczywiście też, ale temat Lewczuka był już wcześniej, a Rzeźniczaka nie.

Arvydas Novikovas i Ivan Obradović trafią do Legii?

- Nie ulega wątpliwości, że potrzebujemy lewego obrońcy i skrzydłowego. Kto to będzie? Trudno w tej chwili powiedzieć, bo trzeba się postarać. Obaj wymienieni piłkarze mają jakość, by grać w Legii Warszawa. Ale czy tak będzie? Zobaczymy. Na pewno Obradović i Novikovas to zawodnicy z szerokiego grona piłkarzy, którymi się interesujemy.

Spodziewa się pan transferów z klubu?

- Mówiąc o tych, których uznajemy za ważnych i kluczowych, nie przewidujemy większych zmian. Wiadomo jednak, że nikt nie odmówi, jeśli na stole pojawi się 20 mln euro. Sam wtedy powiem, że musimy sprzedawać.

Czy jest jakiś piłkarz, którego chciałby pan mieć bardzo w tej drużynie?

- Vadis Odjidja-Ofoe. No, ale wiadomo... Muszę patrzeć realnie, a sprowadzenie Belga nie wydaje się w tym momencie możliwe. Wiem, na co możemy liczyć. Współpracujemy z Radosławem Kucharskim, znamy realia klubu. To nie jest Football Manager. 

W Warce zaczęliście od mocnego uderzenia - pierwszy trening i od razu dwie godziny na boisku.

- Tak, ale nie była to aż tak bardzo ciężka jednostka. No i nie był to pierwszy trening, bo wszyscy w trakcie urlopów dostali rozpiski dotyczące ćwiczeń. Testy motoryczne, które przeprowadziliśmy w weekend, pozwoliły nam zweryfikować, kto i w jaki sposób podchodził do planów treningowych podczas wolnych dni. A poniedziałkowy trening był praktycznie jedynym, w którym zajęć z piłkami było tak mało. Zaczynamy nad tym pracować, bo nie ma czasu do stracenia. Nie jesteśmy w sytuacji Dragomira Okuki, który miał wiele dni od początku pracy do pierwszego meczu. Mamy trzy tygodnie do startu sezonu. Słowem: niewiele czasu, by przećwiczyć styl i model gry.

Ustawieniem bazowym będzie nadal 4-2-3-1?

- Tak. Nie ma czasu na eksperymenty, a mamy doświadczenia z poprzednich lat, jeśli chodzi o to ustawienie. Co prawda nie mamy aktualnie zbyt wielu skrzydłowych, ale chcę pozostać przy znanym systemie.

Cielemęcki, Praszelik, Karbownik, Kostorz - czyli młode twarze, ale też wracający z wypożyczeń: Jodłowiec, Kopczyński, Sanogo. Obóz w Warce służy selekcji?

- Mamy tutaj dużą grupę zawodników, co do której jestem już przekonany. Niektórzy mają szanse wskoczyć składu, inni do niego wrócić, a jeszcze inni w nim zostaną, bo wiadomo, że np. sytuacja Martinsa, Cafu czy Remy’ego jest jasna i klarowna. Ale są jeszcze wolne miejsca - w Legii musi być ponad 20 graczy, którzy w każdej chwili są gotowi, by wejść na boisko i dodać jakości. I w tej chwili 20 pewniaków nie ma. Zaczynamy pracę z nową grupą, która pewnie jeszcze się zmieni. Na drugim obozie w Austrii kadra już powinna być jednak zbliżona do tej, którą kibice będą oglądali w sezonie.

Nowe twarze pojawiły się również w sztabie: Aleksandar Radunović został pana asystentem, Łukasz Bortnik trenerem od przygotowania fizycznego, a Jan Mucha pomaga Krzysztofowi Dowhaniowi.

- Jestem bardzo zadowolony ze sztabu. Jest już w komplecie. Pod koniec sezonu nie było wielu możliwości zmian, ale nie było również potrzeby. Teraz mam wokół siebie fachowców, którzy będą mnie wspierać w wielu dziedzinach.

Sztab na czele z panem - Aleksandarem Vukoviciem, który zaczyna nowy projekt, w pełni samodzielny.

- Powiedziałem w przeszłości, że tego chciałem, na to się przygotowywałem. Nie planowałem, że przejmę Legię w takim momencie, w tym sezonie, ale nie boję się szansy. Sukcesu nie jest w stanie zagwarantować żaden trener - wiem, że są i będą wątpliwości - ale pracuję spokojnie. Z wiarą w siebie, w drużynę. Jak mało kto znam realia tego klubu.

Dariusz Mioduski zapewniał o wsparciu przed startem przygotowań?

- Rozmawialiśmy po zakończeniu poprzedniego sezonu. Czuję jednak, że mam wystarczające wsparcie i mogę w spokoju skupić się na pracy z zawodnikami.

Przed panem najtrudniejsze miesiące pracy - ostatnim trenerem, który rozpoczął sezon i przetrwał przynajmniej do końca rundy, był Henning Berg.

- Nie trzeba mi o tym przypominać, doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Berg też udanie rozpoczął pierwszy sezon, ale miewał problemy w eliminacjach. Później, za Besnika Hasiego, Legia również musiała swoje przecierpieć przed awansem do Ligi Mistrzów. Potem jedna bramka potrafiła decydować o odpadnięciu ze słabszymi drużynami. To wszystko są doświadczenia, które przeżyłem. Postaram się je teraz wykorzystać.

Wraca pan jeszcze myślami do końcówki poprzedniego sezonu?

- Na poniedziałkowej odprawie powiedziałem piłkarzom, że ostatni raz wspominam o tamtym sezonie. Że zamykamy ten temat i skupiamy się już tylko na pracy. Bo to jedyna droga, by nie powtórzyć tego, co działo się w poprzednich rozgrywkach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA