Aleksandar Vuković: Po pierwsze chciałbym wyjaśnić kwestię tego zapier…, bo chyba zostało to zbyt mocno nadinterpretowane, odebrane w zbyt szerokim kontekście. A tutaj kontekst był taki, że mówiłem odnośnie do spotkań z Zagłębiem i Pogonią, kiedy widziałem na boisku długimi okresami apatię i brak zaangażowania. Słowem: nie było fundamentów. A jeśli ich nie ma, możesz zapomnieć o innych kwestiach. O umiejętnościach, piłkarskiej jakości, które w Legii są tak samo niezbędne, jak właśnie to zapier… zaangażowanie.
- Wiadomo, że dziennikarze będą teraz pytać, drążyć, dociekać. Ale mówimy o piłkarzu, który od meczu z Piastem nie zagrał ani minuty z powodu kontuzji. Ja tylko powiem jedno: na jednego zawodnika całej winy zwalić się nie da. To szerszy problem, też dotykający kolejnego sezonu. Bo nie od niedzieli wiadomo, że w tej drużynie potrzebne są zmiany, dopływ świeżej krwi. To nie tylko moje zdanie, ale też wielu osób w klubie.
- Kucharczyk to zasłużony piłkarz dla Legii. Zrobił i osiągnął tutaj wiele, ale nie będę ukrywał, że w przyszłym sezonie na jego pozycji widzę innych piłkarzy.
- A kto tak mówi?
- Na pewno zaskoczeniem jest - skoro sam mnie pan teraz o to pyta - że Legia nie przedłuży kontraktu z Kucharczykiem. Wiadomo, że wielu innym zawodnikom też wygasają umowy. Nadchodzą też inne zmiany. I one też mogą być dla was zaskakujące. Z mojej perspektywy mają być jednak przede wszystkim pomocne, skuteczne, na dłuższą metę zmienić tę drużynę.
- W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do zdobywania trofeów. Teraz się nie udało i jakoś trzeba z tym żyć. Patrzeć do przodu, koncentrować się na tym, co przed nami. Tym bardziej że przed nami trudny początek sezonu. Dla klubu, dla drużyny, ale szczególnie - co pokazały poprzednie lata - dla trenera.
- Mam mnóstwo przemyśleń na temat tego, co się stało. Nie tylko samej końcówki, ale też wcześniej - całego sezonu, który był pełen różnych zawirowań. W większości chciałbym jednak zatrzymać te wnioski dla siebie. I próbować je wykorzystać w nadchodzącym sezonie. Bo choć w tym się nie powiodło, to nie znaczy, że nie mogło. Do końca była szansa. Gdyby Piast nie miał takiej serii, pewnie nam by się udało znowu. Znowu dotknęłoby nas pozorne zadowolenie. Podkreślam: pozorne.
- Ja wiem, wszystko rozumiem. Tym bardziej że sam tych katastrof w Legii kilka przeżyłem. Ale zawsze po nich przychodził następny dzień, potem następny sezon i kolejne wyzwania, którym trzeba było sprostać. Tak teraz do tego podchodzimy.
- A kto ma być? Przecież nie Piast, który wygrywał mecze? Odpowiedzialność jest tylko po naszej stronie. Dla mnie to oczywiste.
- I tutaj dochodzimy właśnie do moich przemyśleń, którymi teraz nie za bardzo chciałbym się dzielić ze światem, wolałbym je zachować dla siebie. Na pewno każdy pamięta, że po Lechii graliśmy u siebie z Piastem. To był dobry mecz w naszym wykonaniu, choć przegrany 0:1. Piast nas wtedy zatrzymał, coś uleciało. Dokładnie wiem co - to znaczy: wiem, co było przyczyną. Nie chciałbym jednak teraz tego szeroko komentować.
- Nie zgodziłbym się, że tych zmian było aż tak wiele. Że działało to na zasadzie: ktoś popełnia błąd i od razu siada na ławce. Tak się stało tylko po słabszym meczu z Pogonią (w 35. kolejce Legia zremisowała 1:1 - red.), kiedy w następnym z Jagiellonią kilku piłkarzy usiadło na ławce. Nie uważam jednak, że to coś nadzwyczajnego. Przecież nie wystawiłem w Białymstoku juniorów, tylko ważnych graczy. To był optymalny skład, który wyszedł na boisko z pewnym planem. Też dla rezerwowych, którzy w poprzednim meczu zawiedli, ale mieli wejść z ławki i też dać coś od siebie.
- To już pytanie prędzej do was - dziennikarzy. Jeśli chodzi o mnie, mogę tylko powtórzyć, że mam własne przemyślenia. Ale ani nie chcę się teraz nimi dzielić, ani specjalnie płakać - użalać się nad tym, co się stało.
- I mogę teraz potwierdzić te słowa. Zresztą chyba każdy pamięta, jak wyglądało sześć naszych pierwszych spotkań. Pięć zwycięstw i jedna porażka - na Lechu, gdzie uważam, że wcale nie musieliśmy przegrać. Co samo w sobie też potwierdzało, że wiele rzeczy funkcjonowało. Oczywiście, problemy w tej drużynie też były, widziałem je. A że o nich głośno nie mówiłem? Skoro nie chcę mówić teraz, trudno żebym mówił wtedy - przed kluczowymi meczami sezonu.
- To jest w tej chwili bardzo trudne pytanie. Albo inaczej: trudna jest odpowiedź, bo nazwisk nie podam. Mogę jedynie wskazać niektóre pozycje, gdzie potrzebujemy wzmocnień: skrzydłowy, lewy obrońca. Ale to może jeszcze ewoluować, bo wiele zależeć będzie od tego, kto latem od nas odejdzie. Oraz z jakiej strony pokażą się piłkarze, którzy wracają teraz do nas z wypożyczeń (Michał Kopczyński, Jose Kante, Vamara Sanogo, Tomasz Jodłowiec - red.).
- Moje zdanie będzie się liczyć, ale ostatnie słowo należeć będzie do Radka Kucharskiego, czyli naszego dyrektora sportowego. Ja chciałbym bardziej skupić się na tym, co dziać się będzie na boisku. Czyli na trenowaniu tych ludzi, których dostanę i doprowadzeniu ich do dobrej dyspozycji.
- Jeśli chodzi o system, większych zmian nie przewiduję. Co nie znaczy, że Legia się nie zmieni. Bo liczę na to, że piłkarze, którzy tutaj przyjdą, dodadzą nowej energii. I ta energia przełoży się na większą jakość na boisku.
- W połowie czerwca. Zaczynamy od zgrupowania w Warce, potem lecimy do Austrii. Ale wszystko jest trochę bardziej skomplikowane, bo wielu piłkarzy rozjeżdża się zaraz na kadry, więc do naszej dyspozycji będzie później.