Złoty laur Ekstraklasy. Połączenie idealne: młodość, brawura, spokój

- Dzień dobry, czy można? - zapytali kurtuazyjnie, by od razu po przekroczeniu progu pokazać na co tak naprawdę ich stać. Bartosz Slisz, Tomasz Makowski i Sebastian Kowalczyk nie wiedzą co to zawahanie, nieśmiałość czy nawet strach.

Są młodzi, pełni sprzeczności i nie boją się wyzwań. Ktoś mógłby powiedzieć, że w ich wieku każdy tak ma – myśli, że świat stoi przed nim otworem, nie zważa na konsekwencje, jest zuchwały. Tylko że w przypadku tych trzech zawodników sytuacja wygląda nieco inaczej. Mają w sobie na tyle fantazji, żeby w czasie meczu podjąć odważną decyzję i wziąć na siebie odpowiedzialność, ale również są do takiego stopnia świadomi, że wyciągają wnioski, nie spoczywają na laurach i stale się rozwijają. Bo chociaż mają ogromne wsparcie trenerów, to zdecydowanie nie dostali go na kredyt. A jeśli już, to bardzo nisko oprocentowany.

Zobacz wideo

Bartosz Slisz – długodystansowiec Zagłębia Lubin

Myślisz Slisz, widzisz kilkanaście kilometrów na liczniku. 20-latek nie ma sobie równych i jeśli jest na boisku od początku do końca, to zawsze biega najwięcej i zwykle wykręca wynik powyżej 12 kilometrów. Tylko dwukrotnie zszedł poniżej magicznej „dwunastki”, ale nieznacznie (11,98 i 11,97 z Pogonią w kwietniu i Lechem w lutym). Tak naprawdę trudno nie odnieść wrażenia, że pomocnik jest w ciągłym ruchu. I właśnie tutaj do akcji wkracza cecha, która zdecydowanie wyróżnia go na tle Miedziowych i innych zespołów: czytanie gry.

Bartosz Slisz nie biega, ponieważ chce pobić swój ekstraklasowy rekord (do tej pory maksymalnie 13,16 km; zwycięstwo 2:1 z Lechią Gdańsk). Robi to, żeby cały czas być pod grą, stale w gotowości do przyjęcia piłki lub przecięcia podania. Warto zatrzymać się zwłaszcza przy tym drugim elemencie, bo dzięki swojemu ustawieniu, 20-latek jest w stanie zdusić w zarodku dobrze zapowiadający się atak przeciwnika. Często można go zobaczyć, jak przesuwa się a to w jedną, a to w drugą stronę – wykonuje zaledwie kilka kroków, ale jest to wystarczające. W ten sposób kontroluje odległości, uzupełnia luki po kolegach z drużyny. Na przestrzeni sezonu można zauważyć, że nieustannie przykłada się do rozwijania tej umiejętności. Bartosz Slisz od 24. kolejki podejmuje najwięcej (lub prawie najwięcej, jak w 24., 31., 32. i 35. kolejce, słabiej jedynie w 36.; statystyki z całych meczów) prób pojedynków z rywalami. Średnio zdarza mu się to 22-krotnie w czasie jednego spotkania (~59% skuteczności). Jednocześnie zapewnia asekurację na tyłach, co jest najwyraźniej widoczne, kiedy Lubomir Guldan albo Damian Oko decydują się na odważne wprowadzenie piłki do gry z linii obrony, przesuwając się bliżej środka pola. Zwykle następuje to po otrzymaniu krótkiego podania właśnie od Bartosza Slisza – wówczas stoper idzie do przodu, podczas gdy on zajmuje jego miejsce.

Głównie dlatego na planszach, które przedstawiają średnie pozycje zawodników w czasie meczu, 20-latek znajduje się najniżej ze wszystkich pomocników (trio: Starzyński-Jagiełło-Slisz). Tylko w konfrontacji z Piastem (18. kolejka, 2:2) był ustawiony pod Patrykiem Tuszyńskim, ponieważ Adam Matuszczyk schodził w okolice defensywy. Należy jednak zwrócić uwagę, że Bartosz Slisz to nie jedynie przesuwanie się do przodu i do tyłu na własnej połowie. Bardzo często podchodzi wysoko, zajmując miejsce obok Patryka Tuszyńskiego czy Damjana Bohara i nakłada pressing na linię obrony rywala. Jest to o tyle istotne, że od pewnego czasu pomocnik przejmuje coraz więcej zadań w ofensywie: znacznie chętniej gra bezpośrednio do przodu, stara się przenosić ciężar gry na flankę, jeśli pojawia się taka okazja, jest zaangażowany w grę na małej przestrzeni w bocznym sektorze (krótkie podania napędzające tempo akcji). Dlatego w tym momencie trudno wyobrazić sobie środek pola bez 20-letniego zawodnika. Zwłaszcza w obliczu transferu Filipa Jagiełły do Genoi.

Tomasz Makowski – uniwersalny gracz Piotra Stokowca

19-letni pomocnik odgrywa całkiem podobną rolę w Lechii, co Bartosz Slisz w Zagłębiu. Przede wszystkim należy podkreślić, że na szczycie listy jego priorytetów również znajdują się asekuracja i odbiór. Podobnie zresztą jak zawodnik Miedziowych, Tomasz Makowski biega dużo – zwykle najwięcej kilometrów robi Jarosław Kubicki, ale są to podobne wartości. Zdecydowanie nie jest przywiązany do pozycji – porusza się na całej długości i szerokości boiska.

Różnica leży w samej strukturze środka pola. Zarówno Filip Jagiełło, jak i Filip Starzyński uczestniczą w wypychaniu przeciwnika i odcinaniu poszczególnych stref, ale są bardziej zaangażowani w rozegranie i ofensywę. Bartosz Slisz znacznie częściej ustawia się stricte na przecięciu podania, regularnie asekuruje stoperów. Dlatego można odnieść wrażenie, że spoczywa na nim nieco większa odpowiedzialność. Natomiast w Gdańsku i Daniel Łukasik, i Jarosław Kubicki wykonują w równym stopniu „czarną robotę”, co młody pomocnik. Często w czasie meczu można zauważyć, jak młody piłkarz symetrycznie wymienia się ze swoimi starszymi kolegami przy wstępnym wprowadzeniu piłki do gry z linii obrony, w pressingu itd. Dość dobrze obrazuje to uśredniona pozycja graczy w różnych spotkaniach. W przeważającej większości spotkań, które rozegrał w pełnym wymiarze czasu, Tomasz Makowski znajdował się nieco wyżej niż Daniel Łukasik, ale niżej niż Jarosław Kubicki.

Warto jednak cofnąć się do porażki 0:2 Lechii z Piastem, kiedy gdańszczanie całą drugą połowę grali w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Jarosława Kubickiego. W tym spotkaniu centralny sektor boiska biało-zielonych, jako kolektyw, całkowicie nie funkcjonował. Właśnie wtedy rola Tomasza Makowskiego była bardzo istotna. Dobrze czytał grę – w odpowiednim momencie przesuwał się bliżej skrzydła, żeby mieć jednocześnie pod kontrolą i środek pola, i flankę. Nieźle wyczuwał moment na powrót do obrony – tak, że jeszcze był w stanie ustawić się na przecięciu podania. Ta kontrola odległości w jego wykonaniu wygląda różnie w zależności od fazy gry. Albo cierpliwie czeka na podłączenie się do ofensywy, albo wypycha rywala, czyli realizuje zadania typowe dla „czarnej roboty”.

Na chwilę obecną 19-latek bardzo sprawnie żongluje obowiązkami w środku pola. Po boisku porusza się w podobny sposób do Bartosza Slisza. Na pierwszym miejscu ląduje wysoka intensywność, która pozwala mu kontrolować odległości i przerywać ataki przeciwnika. Gdzieś tam nieśmiało dobija się również większe zaangażowanie w ofensywę. Bo poza tym, że nakłada pressing na linię obrony, to szuka bardziej nieoczekiwanych rozwiązań, np. prostopadłych podań uruchamiających.

Sebastian Kowalczyk – niesamowita radość z gry

20-latek z Pogoni jeszcze nie notuje asysty za asystą i nie strzela na zawołanie (dwa gole, trzy asysty i wywalczone dwa karne), ale ma niemalże wszystko, żeby to osiągnąć w najbliższej przyszłości. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niesamowity luz w grze. Kontrola nad piłką, sposób w jaki przekłada sobie rywali i zwodzi ich balansem ciała – to wszystko zdecydowanie zasługuje na uwagę. Sebastian Kowalczyk nadal gra w kratkę i świetne starcia przeplata nieco słabszymi. Ale tak samo jak potrafi nagle zaginąć w czasie meczu, jest w stanie niespodziewanie się pojawić i jeszcze nadrobić z nawiązką. Jego umiejętności dość dobrze obrazuje spotkanie z Wisłą Płock (zwycięstwo Portowców 4:0), w którym strzelił gola i zanotował asystę, miał 5 podań kluczowych, wdał się w 22 pojedynki (45% zwycięskich) i 7-krotnie próbował zwodu w sytuacji 1 na 1 (3 udane). W tym starciu bardzo wyraźnie było widoczne to, jaką ma kontrolę nad piłką i jak trudno mu ją odebrać bez faulu.

Przede wszystkim jednak należy zwrócić uwagę, że pomocnik zdecydowanie lepiej czuje się bliżej środka pola, a nie typowo na skrzydle, chociaż może grać zarówno na lewym, jak i na prawym. Chociaż na papierze zwykle zaczyna na boku, to i tak ma tendencję do ścinania do centralnego sektora, gdzie podejmuje więcej prób zwodów i wdaje się w większą liczbę pojedynków. Można również odnieść wrażenie, że na flance ma mniejszą swobodę w przekładaniu sobie rywala – nieco trudniej przychodzi mu wywalczenie przestrzeni do gry. Dobrze czuje się w pojedynkach 1 na 1, kiedy może wykorzystać swoje umiejętności techniczne i raczej nieźle wyczuwa, gdzie jest granica dryblingu. Widać to w sytuacjach, kiedy szybko musi podjąć decyzję – wówczas nie boi się krótkich, ciętych podań i miękkich zagrań bez przyjęcia.

Ale 20-letni pomocnik to nie jedynie przekładanki i zwody. Po boisku porusza się bardzo inteligentnie – stara się ustawiać na przecięciu podań (bliżej pola karnego), żeby wykorzystać ewentualny błąd przeciwnika. W jego przypadku rzuca się również w oczy bardzo dobra kontrola odległość-czas. W pierwszych kilku krokach jest w stanie wywalczyć sobie przewagę nad rywalem, bo nie tylko dysponuje niezłym przyspieszeniem w początkowej fazie biegu, ale również w dużym stopniu bazuje na odpowiednim ustawieniu. Jeżeli zyska więcej pewności siebie, to może naprawdę solidnie rozwinąć swoje umiejętności.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.