Złoty laur Ekstraklasy. Igor Angulo - najbardziej odpowiedzialny napastnik w lidze

Nie ma na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce drużyny, która byłaby aż tak zależna od jednego zawodnika. Bask ratuje zabrzan z największych opresji nawet wtedy, kiedy prawie wszyscy już stracili nadzieję.

Snajper z krwi i kości

22 – liczba, która znaczy tyle samo dla zabrzan i Igora Angulo. Bo Górnik w tym sezonie w połowie jest Baskiem. 35-latek strzelił do tej pory dokładnie tyle goli, co stanowi niemalże połowę wszystkich bramek (45) i można powiedzieć, że zgromadził dla swojego zespołu trochę ponad połowę punktów (łącznie 43; stan wszystkich statystyk na 36. kolejkę).

Gdyby nie on, aż dziesięć meczów mogłoby się zakończyć zupełnie inaczej. Uratował jeden punkt, notując trafienia w końcówkach czterech konfrontacji (remisy 1:1 z Wisłą Płock, Pogonią, Zagłębiem Sosnowiec i Jagiellonią) i poprowadził drużynę do zwycięstwa w aż sześciu starciach. Aż 11/17 bramek w tych spotkaniach należy do niego, a do tego dorzucił jeszcze dwie asysty i po jego strzale dobijał Boris Sekulić. Dlatego spokojnie można stwierdzić – i nie będzie w tym nic przesadzonego – że ekipa z Zabrza cierpi na Angulodependencję.

Widać to nie tylko w obrębie zespołu, ale także na tle całej ligi.  Ma najwięcej goli w Ekstraklasie (na drugim miejscu są Marcin Robak i Jesus Imaz z 16 bramkami), oddaje najwięcej strzałów (126 vs 105 Petteriego Forsella) i ma najwyższy procent ich celności (52% vs 43% gracza Miedzi Legnica; uderzenia za EkstraStats). W tych aspektach zdecydowanie nie ma sobie równych. Jeśli liczyć dwie dobitki po jego próbach i jeden delikatny kontakt w polu karnym, napastnik asystował w tym sezonie przy sześciu bramkach swoich kolegów. Za Baskiem murem stoją statystyki, choć dla Górnika jest kimś więcej niż tylko maszyną do strzelania goli.

Cisza przed burzą

Zabrzanie zawsze mogą liczyć na Igora Angulo. Cokolwiek by się nie działo. Kiedy wydaje się, że nikt nie zdoła uratować choćby jednego punktu, wówczas pojawia się on – i wykańcza bardzo trudną sytuację. Jego styl gry można przyrównać do ciszy przed burzą. W czasie trwania akcji często trzyma się trochę dalej od jej centrum, lekko na uboczu. Ale nie na tyle daleko, żeby nie móc odpowiednio szybko zareagować. W tym czasie ciągle szuka sobie miejsca między obrońcami przeciwnika, żeby w odpowiednim momencie być gotowym do przyjęcia podania.

I dopiero wtedy, w tym jednym jedynym momencie, przyspiesza. Kluczową rolę w jego grze odgrywają pierwsze sekundy po otrzymaniu piłki. Jeśli wtedy wygra, szanse na gole zdecydowanie wzrosną. 35-latek bazuje na przyspieszeniu w pierwszych krokach, które jest na tyle wysokie, że dzięki niemu potrafi stworzyć sobie przewagę nad przeciwnikiem i ostatecznie wygrać z nim pojedynek. Zabrzanie z powodzeniem to wykorzystują i dlatego Bask bardzo często dostaje długie podania z pominięciem środka pola (lub prostopadłe na dobieg). Wówczas niezwykle istotny jest ten ułamek sekundy poświęcony na przyjęcie zagrania.

Warto również zwrócić uwagę na sam sposób, w jaki Igor Angulo układa sobie piłkę przy nodze, bo zaraz obok wyżej wspomnianego przyspieszenia, znaczenie zyskują jego warunki fizyczne. Napastnik Górnika w dość dużym stopniu bazuje na tym, że jest w stanie dobrze zastawić się z piłką, w razie czego przepchnąć się i wygrać pojedynek bark w bark. Jednocześnie nie jest typem snajpera, który stawia tylko na rozwiązania siłowe. 35-latek w równie mocno korzysta z dobrego wyszkolenia technicznego – często zwodzi rywala balansem ciała, ma świetne wyczucie. Widać to zwłaszcza w sytuacjach, gdy najpierw musi uporać się z jednym obrońcą (pojedynek biegowy), a następnie zmierzyć się w pojedynku sam na sam z bramkarzem.

Piłkarz-wykończeniowiec

Igor Angulo nie pozostawia wszystkiego swoim umiejętnościom i może właśnie to sprawiło, że był w stanie wykręcić taki wynik i całkowicie odjechać pozostałym pretendentom do korony króla strzelców. Wiele bramek zdobył tylko dlatego, że w danym momencie był odpowiednio ustawiony i już samym tym stworzył sobie przewagę nad defensorem drużyny przeciwnej. Swoim ruchem przed linią obrony rywala jest w stanie sprowokować jej błąd, a dorzucając do tego decyzyjność, istnieje spora szansa, że wyciśnie z tego typu akcji trafienie lub chociaż dobry strzał. To wyczucie odległości jest również wyraźnie widoczne na przykładzie współpracy z Jesusem Jimenezem. Wystarczy cofnąć się do sytuacji, kiedy raz jeden pojawiał się na zgraniu piłki głową, a drugi wtedy odskakiwał od defensorów, by następnie role się odwróciły (np. zwycięstwo 2:0 z Zagłębiem czy remis 2:2 z Lechem).

Bask jest po prostu bardzo sprytny. Wyczekuje do ostatniej chwili, żeby przy dośrodkowaniu zejść na krótki słupek, i albo skierować piłkę do bramki, albo przedłużyć zagranie (asysta przy golu Borisa Sekulicia w meczu z Lechem, zwycięstwo 3:0). Tę cierpliwość widać również w innych sytuacjach: kiedy domyka podania wzdłuż bramki, szuka sobie miejsca w polu karnym rywala lub w rzutach karnych. Uderzenia z jedenastego metra wykonuje również w bardzo charakterystyczny sposób – niezwykle podobny do jego ogólnego stylu gry. Po kilku dość gwałtownych, dynamicznych i pewnych krokach następuje nagłe zwolnienie tempa. Dopiero wtedy uderza. Ma stuprocentową skuteczność jedenastek (5/5). Warto też zauważyć, że 35-latkowi bliżej do typowego lisa pola karnego, a nie napastnika, który będzie szukał strzałów z dystansu. Na 126 prób, tylko 32-krotnie próbował z dalszej odległości (spoza pola karnego) i tylko 12 takich uderzeń było celnych (za EkstraStats).

Igor Angulo jest dla Górnika zawsze wtedy, kiedy go potrzebuje. Nie tylko w odpowiednim momencie wyskakuje do dośrodkowania czy dostawia nogę, kiedy nikt inny w Zabrzu by o tym nie pomyślał, ale przede wszystkim walnie przyczynił się do wyników swojej drużyny w tym sezonie. Tak naprawdę trudno powiedzieć, co zrobiłby trener Marcin Brosz bez doświadczonego Baska w ataku.

 Cykl "Złoty laur Ekstraklasy":

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.