Legia objęta nadzorem finansowym. "Nie mamy żadnych problemów z bieżącymi płatnościami"

- Nie mamy żadnych problemów z bieżącymi płatnościami. Jedynie premia za poprzednie mistrzostwo Polski, co już od dawna jest ustalone z piłkarzami, zostanie wypłacona po tym sezonie - słyszymy w Legii Warszawa, na którą Komisja ds. Licencji Klubowych we wtorek nałożyła nadzór finansowy.

- To są kwestie ekonomiczno-finansowe, dość newralgiczne i odnoszące się do działalności biznesowej klubu, dlatego nie chciałbym tutaj mocno wchodzić w szczegóły. Mogę jedynie powiedzieć, że w ramach nadzoru będziemy przede wszystkim prosić klub o aktualizację danych finansowych zarówno w zakresie kosztów, jak i przychodów. I zestawiać to z przedstawioną prognozą finansową. Będzie to miało miejsce prawdopodobnie teraz w przerwie między rozgrywkami, a następnie na przełomie września i października - mówi Łukasz Wachowski, szef departamentu rozgrywek krajowych PZPN.

Zobacz wideo


- Z samego faktu nałożenia nadzoru nie wynika nic złego - dodaje Krzysztof Sachs, były szef komisji licencyjnej. - Nie wiem, dlaczego został on nałożony na Legię, ale mogę się domyślać, że najprawdopodobniej dlatego, że rozjechała się jej prognoza finansowa z wykonaniem. Być może jakieś wskaźniki zadłużenia zostały przekroczone i komisja licencyjna uznała, że warto to wziąć pod lupę. Czyli poprosiła albo poprosi Legię o przesłanie jakichś dokumentów, albo ewentualnie jakiegoś planu wyjścia z zadłużenia. Ale jak mówię: sam nadzór to de facto nic złego. Tym bardziej że Legia dostała licencję na kolejny sezon.

Dziura w budżecie

Nic złego, ale też nic fajnego. Ani nowego, bo Legia objęta nadzorem finansowym była już jesienią A wszystko dlatego, że klub składając wniosek o licencję, założył, że awansuje do fazy grupowej Ligi Europy. To się nie udało. Już wtedy wiadomo było, że Legii będzie brakować pieniędzy. - Zaoszczędziliśmy 10 mln zł, a brakujące 20-30 mln z własnych środków ma dołożyć Dariusz Mioduski - mówił pod koniec października w rozmowie ze Sport.pl Łukasz Sekuła, członek zarządu Legii odpowiedzialny w klubie za stan finansów.

Kiedy pod koniec stycznia pytaliśmy Dariusza Mioduskiego czy Legia nie potrzebuje pieniędzy, usłyszeliśmy: - Potrzebuje, ale nie aż tak bardzo, żeby być zmuszonym sprzedawać za wszelką cenę. Wiadomo, że cały czas musimy ciąć koszty - umówiliśmy się np. z piłkarzami, że premię za ostatnie mistrzostwo wypłacimy im po sezonie - ale sytuacja finansowa jest już na tyle stabilna, że nie zmusza nas, by przyjmować każdą ofertę, choćby za Sebastiana Szymańskiego.

Zabrakło transferów?

No właśnie, Szymański. Nieoficjalnie mówi się, że to właśnie zawyżona prognoza przychodów z transferów jest teraz przyczyną kolejnego nadzoru. Zimą Legia nie tylko nikogo nie sprzedała (Michał Pazdan i Krzysztof Mączyński odeszli za darmo), ale sama wydała na transfery 850 tys. euro (kupiła Salvadora Agrę, Luisa Rochę oraz dwóch młodych piłkarzy: Kacpra Kostorza i Kacpra Skibickiego. - Nie mamy żadnych problemów z bieżącymi płatnościami. Jedynie premia za poprzednie mistrzostwo Polski, co już od dawna jest ustalone z piłkarzami, zostanie wypłacona po tym sezonie - usłyszeliśmy we wtorek na Łazienkowskiej.

W Warszawie wciąż wierzą

Przed Legią teraz lato poważnych zmian. W czerwcu wygasają kontrakty wielu zawodników. O większości mówi się od dawna, że nie zostaną przedłużone. Z punktu widzenia finansów klubu jest to dobra informacja, bo same wydatki na pensje pierwszej drużyny pochłaniają rocznie 60 mln zł, czyli ponad połowę budżetu. W klubie wszyscy liczą też na odwrócenie trendu: że po dwóch latach przerwy jesienią Legia znowu zagra w europejskich pucharach. A co jeśli nie zagra? Mioduski w styczniu mówił tak: - Nie chcę zakładać takiego scenariusza. Rok bez pucharów jeszcze da się przeżyć, dwa lata już trudno, ale trzy? Gdyby znowu tak się stało, musielibyśmy mocno zmienić model i strukturę kosztów. Krótko mówiąc: zbudować klub na innych fundamentach.

Innych, czyli że Legia dołączy do grona drużyn, które za cel mają walkę o podium, a nie o mistrzostwo Polski. - Oczywiście zawsze zakładam, że w którymś sezonie zostaniemy bez mistrzostwa. Legia ma 102 lata i miała już różne okresy. Ten ostatni jest bardzo bogaty w tytuły, może się zdarzyć przerwa, ale ważne żebyśmy potem dalej szli do przodu - mówi teraz Mioduski. Ale wciąż wierzy, że Piast nie wygra w Szczecinie, a Legia zdobędzie sześć punktów w dwóch ostatnich kolejkach. Wygra w środę na wyjeździe z Jagiellonią (godz. 20.30) i w niedzielę u siebie z Zagłębiem Lubin (18).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.