- Do Ekstraklasy podchodzimy optymistycznie. Skoro byliśmy najlepsi w 1. lidze, to dlaczego ma nam się nie powieść w najwyższej klasie rozgrywkowej? To już od lat nie jest tak, że te dwie ligi dzieli przepaść. Inne, awansujące ostatnio drużyny to udowadniały – mówiła Sport.pl w lipcu 2018 roku ówczesna prezes Miedzi Legnica, Martyna Pajączek. Miała rację. Przynajmniej w kwestii tego, że patrząc na statystyki beniaminkowie nie musieli drżeć o swoją przyszłość w Ekstraklasie.
W ostatniej dekadzie Ekstraklasa nie zawieszała beniaminkom poprzeczki zbyt wysoko, choć z drugiej strony można stwierdzić, że dostatecznie wysoki był poziom najlepszych pierwszoligowców. Tak czy inaczej, w minionych 10 latach, na 22 drużyny przekraczające najwyższe rozgrywkowe progi, tylko trzy w pierwszym roku sobie tam nie poradziły. To zaledwie nieco ponad 13,5 procent ! Wśród pechowców byli ŁKS w roku 2012, GKS Bełchatów w 2015 i Sandecja Nowy Sącz w ostatnim sezonie. Jeszcze raz podkreślamy. W analizowanym czasie szansa, że utrzymasz się po awansie do Ekstraklasy wynosiła 86,5 proc.
Nawet jeśli popatrzymy na to, co działo się z nowymi ekipami w Ekstraklasie w całym XXI wieku, to statystyki też są dla nich łaskawe. Ani razu nie zdarzyło się tak, że beniaminkowie w komplecie po roku, żegnali się z najwyższą ligą. Mało tego. Nie zdarzyło się też tak, że z najwyższej klasy rozgrywkowej do niższej ligi po 12 miesiącach bezpośrednio spadły dwie nowe w niej drużyny. Najsłabiej beniaminkom wyszedł sezon 2003/04 kiedy do ówczesnej II ligi spadł Świt Nowy Dwór, a w barażach o utrzymanie musiał grać 12. w lidze Górnik Polkowice. Ostatecznie nie dał rady Cracovii i podzielił los Świtu. Tylko że był to sezon, kiedy I liga liczyła 14 zespołów, a spaść mogły z niej trzy więc walka o ligowy byt była zdecydowanie trudniejsza.
Jeśli Miedź Legnica 18 maja dołączy do zdegradowanego już Zagłębia Sosnowiec i też z Ekstraklasą się pożegna, będzie to najsłabszy sezon beniaminków w XXI wieku. Szanse na to są duże. Ekipa Dominika Nowaka w ostatnim meczu gra na wyjeździe z liderem grupy spadkowej czyli Wisłą Kraków. Musi to spotkanie wygrać. Oprócz tego musi też liczyć, że Wisła Płock w swoim meczu o życie przegra z... Zagłębiem Sosnowiec. Nic w tym momencie nie zależy już zatem od Miedzi.
- Wszyscy widzą, jakie są nastroje. Jest smutek. Zawodnicy po meczu płakali. Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo trudna. Uważam, że nie jest jednak beznadziejna. Jeżeli walczysz, to możesz dać z siebie tę iskrę – mówił po porażce ze Śląskiem Dominik Nowak. - Miedź jeszcze z Ekstraklasy nie spadła – dodał chyba bardziej dla otuchy szkoleniowiec, z którym klub po awansie do Ekstraklasy podpisał umowę na 5 lat.
O słabości tegorocznych spadkowiczów (niezależnie, kto będzie drugim) świadczy też fakt, że w ostatnich latach dwie najgorsze ekipy ligi zdobywały łącznie więcej punktów we wszystkich meczach. Ostatnimi drużynami, które miały gorszy “wspólny” bilans i z trudem przekroczyły 60 punktów były Widzew i Zagłębie Lubin w sezonie 2013/14. W czasach ESA 37 nie było natomiast drużyny, która miałaby mniej punktów od Zagłębia Sosnowiec (obecnie śląska ekipa ma ich 28).
Ten sezon może być zatem pewną przestrogą dla Rakowa Częstochowa i ŁKS-u Łódź, które do Ekstraklasy niedawno awansowały. Ze zrozumieniem należy podejść do chłodnych komentarzy i ocen swoich szans na zawojowanie najwyższej klasy rozgrywkowej przez działaczy i trenerów obydwu klubów. Tym bardziej, że osłabieniem Rakowa będzie konieczność rozgrywania domowych spotkań nie na swoim obiekcie. Z powodów licencyjnych drużyna Marka Papszuna będzie prawdopodobnie korzystała ze stadionu w Sosnowcu. Dodatkowo w przyszłym sezonie utrzymanie w lidze będzie też trudniejsze z powodu modyfikacji systemu rozgrywek. Z Ekstraklasy spadać będą trzy drużyny.