Wpadka Lecha przy sprzedaży karnetów. A kto zarobił najwięcej? [KARNETOWY RAPORT SPORT.PL]

Za obejrzenie wszystkich meczów Legii na Łazienkowskiej, przeciętny kibic zapłacił 560 złotych, najwięcej w Ekstraklasie. Niewiele mniej kosztował fanów całosezonowy karnet w Białymstoku. To nie Jaga i mistrz Polski zgarnęli jednak najwięcej z abonamentów. Kibice Wisły Kraków zostawili w jej kasie około 3 mln 700 tys. złotych. Wpadkę zaliczono w Poznaniu. We Wrocławiu wiosną na karnet zdecydowało się 175 osób, ale to i tak więcej niż w Płocku. Oto raport Sport.pl

Od skromnych 200 tysięcy złotych do niemal 4 mln - taki jest oszacowany przez nas zysk klubów Ekstraklasy ze sprzedaży karnetów. Zasada im większy stadion, tym większe wpływy nie zawsze obowiązuje, na czym bardzo cierpi m.in Śląsk. Klub z Wrocławia wiosną sprzedał tylko 175 karnetów! Nie jest tajemnicą, że popyt na karty wstępu i zyski klubów kształtowane są m.in przez grę piłkarzy i pozycję drużyny w tabeli.

Zobacz wideo

Niskie ceny wejściówek nie zawsze zachęcają do przychodzenia na stadion, co widać w Płocku. Tam, według naszych ustaleń, oferowane są najtańsze sezonowe karnety w całej Ekstraklasie. Wszystkie mecze “Nafciarzy” u siebie można zobaczyć średnio już za 220 złotych. Wiele to nie daje, ekipa z Łukasiewicza ma jedną z najgorszych frekwencji w lidze i najgorsze wpływy z abonamentów. Przeciętny ekstraklasowy klub, wypuszczający na rynek całosezonową kartę wstępu, dostaje za nią bowiem 305 złotych. W tej średniej nie jest jednak zawarta Legia. W Warszawie w pakiecie nazwanym sezonowym (średnio za 395 zł) nie można bowiem wejść na rundę finałową. Zainteresowani najważniejszymi czterema meczami w Warszawie musieli dołożyć średnio kolejne 165 złotych.

To oznacza, że wszystkie domowe mecze obecnego mistrza Polski w sezonie 2018/19 są do obejrzenia za około 560 złotych. To najwięcej w Ekstraklasie. Dodajmy, że kibice, którzy nie mieli kart abonamentowych na jesieni, mogli kupować też karnety Wiosna 2019 lub Wiosna 2019 Plus. Kosztowały one średnio 260 złotych.

Wysokie ceny w stolicy sprawiły, że choć Legia sprzedała ponad 6 tys. mniej karnetów niż Wisła Kraków, zarobiła na nich podobne pieniądze. Biznesowe przeszacowanie popełnił Lech. W Poznaniu lepiej było kupić oddzielnie karnet na jesień i wiosnę niż na cały sezon, bo wychodziło taniej. Na szczęście klub się w kwestii swej dziwnej polityki cenowej zreflektował i kibicom, którym reklamował oszczędności, teraz wydatek rekompensuje.

Efekt beniaminka?

Ile klubów Ekstraklasy, tyle pomysłów na sprzedaż karnetów. Są takie, które sprawę maksymalnie upraszczają i mają 3 opcje cenowe - zależne tylko od atrakcyjności sektora (np. Miedź Legnica). Są takie, w których wybór dochodzi do 20 opcji uzależnionych nie tylko od miejsca, ale też wieku, płci kupującego, ale też jego lojalności, czyli tego czy karnet miał już w poprzednim sezonie (m.in Arka, Legia). Klient chce wydać jak najmniej, klub w teorii sprzedać jak najwięcej, choć nie zawsze. Są wyjątki.

W Szczecinie w pewnym momencie zatrzymano np. sprzedaż karnetów wiosennych, bo Pogoń jest w trakcie modernizacji obiektu, więc kibiców mogłoby być trudno na stadionie usadowić. W Legnicy ustalono, że do sprzedaży trafi połowa z dostępnych miejsc, a reszta będzie oferowana w tradycyjnych wejściówkach jednorazowych. Na jesieni bardzo szybko sprzedano komplet 3 tys. karnetów.

Zadziałał efekt debiutu w Ekstraklasie. Na wiosnę sprzedaż poszła niemal tak samo dobrze. Co ciekawe Miedź pod względem liczby sprzedanych sztuk (dane otrzymane z klubu) i zysku (dane szacunkowe Sport.pl) plasuje się w czołówce i jest na tym samym poziomie co Lechia Gdańsk i Arka Gdynia (około 1,2 mln złotych). Inny beniaminek, choć na jesieni sprzedał ponad 2200 karnetów, to na wiosnę już tak fanów nie przyciągnął. Zagłębie broniło się przed spadkiem i szanse na utrzymanie z każdą kolejką miało mniejsze. Ponieważ średnia frekwencja w Sosnowcu wynosiła 3,5 tys. widzów, to niemal dwie trzecie kibiców na jesieni stanowili tam karnetowicze. Zagłębie ostatecznie z Ekstraklasy spadło już na trzy kolejki przed końcem rozgrywek.

Zabrze woli bilety jednorazowe tak jak Płock i Wrocław

Klubem, który na trybuny przyciąga sporo fanów, ale nie przekłada się to na sprzedaż karnetów jest Górnik Zabrze. Na jesieni stadion przy Roosevelta odwiedzało średnio ponad 11,5 tys. kibiców. Sezonowych karnetów w Zabrzu sprzedano tylko 1693. Drugie tyle stanowiły przepustki na jesień i wiosnę. To dlatego Górnik w klasyfikacji najlepiej zarabiających na karnetach znalazł się w połowie stawki z wpływami około 900 tys. złotych.

Symboliczne zyski z karnetów notuje natomiast Wisła Płock. Sprzedała ich najmniej ze wszystkich polskich drużyn ekstraklasy (1119) i zarobiła na nich nieco ponad 200 tys. złotych. Kibiców nie przekonały nawet najniższe w lidze ceny. Na wiosnę w Płocku sprzedano tylko 73 karty abonamentowe! Niewiele lepiej wygląda sytuacja w zdecydowanie większym Wrocławiu. Śląsk sprzedał więcej karnetów tylko od Płocka (w sumie 1851) i zarobił na nich około pół miliona złotych. Słaba postawa drużyny i walka o pozostanie w lidze sprawiła, że na wiosnę nowych zainteresowanych regularnym odwiedzaniem obiektu dwukrotnego mistrza Polski było 175 osób.

W Cracovii wpływ na wiosenne kolejki w kasach miały dobre występy drużyny, ale też porozumienie prezesa z bojkotującymi jej mecze kibicami. Efekt? Niemal 2560 sprzedanych w tym roku kart, czyli o połowę więcej niż sezonowych.

Raport Sport.plRaport Sport.pl Kacper Sosnowski

Gra o miliony

Wedle naszych szacunków tylko 4 kluby w Polsce otrzymały ze sprzedaży karnetów więcej niż 2 mln złotych. To Jagiellonia, Lech, Legia i Wisła Kraków. Co ciekawe, w Białymstoku zobaczenie na żywo wszystkich meczów swojej drużyny kosztuje kibica średnio 554 złote. To druga po Warszawie najwyższa kwota w Ekstraklasie. Mniej w skali sezonu (około 370 złotych) trzeba było wydać w Poznaniu. Tyle, że na Bułgarskiej doszło do absurdalnej sytuacji. Klub sprzedający karnety sezonowe liczył za nie więcej niż za jesienne i wiosenne razem wzięte. W tym roku z powodu mniejszego zainteresowania meczami “Kolejorza”, chęci przyciągnięcia kibiców na stadion i fakcie, że Lech zamykał tabelę grupy mistrzowskiej i ma w kalendarzu tylko trzy spotkania u siebie, obniżono ceny wiosennych abonamentów. W efekcie okazało się, że niemal 4 tysiące osób, które chciało zaoszczędzić kupując karnet na sezon, przepłaciło. Klub wraz z wiosennymi obniżkami zreflektował się i przyznał tej grupie vouchery rekompensujące brak zagwarantowanej oszczędności.

Na podium karnetowej i finansowej listy jest też Legia. Obecnie na trybuny obiektu przy Łazienkowskiej może wejść dzięki abonamentom około 9400 osób. To i tak o ponad tysiąc mniej niż w ostatnim sezonie. Mistrz Polski zarobił dzięki nim 3,5 mln złotych, wejściówki jak wspominaliśmy do najtańszych nie należą.

Akcja ratowania Wisły Kraków sprawiła, że jej kibice nabyli wiosną 13 133 karnety. Z całosezonowymi dało to łącznie 15 417 abonamentów i około 3 mln 718 tysięcy wpływów do pustej klubowej kasy. Dla porównania dodajmy, że jedynie jesiennymi abonamentami zainteresowanych było 615 osób.

Dość atrakcyjne tj. najniższe ceny abonamentów na wszystkie mecze ma też Piast Gliwice (220 złotych) i Zagłębie Lubin. Na Dolnym Śląsku na osobne wykupieniu pakietu jesiennego i wiosennego kibic wydał średnio 266 złotych.

Wpływy wszystkich 16 klubów Ekstraklasy z tytułu sprzedaży karnetów wyniosły ok. 21 milionów złotych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.