Pierwszy weekend po świętach wielkanocnych trener Jerzy Brzęczek poświęcił na wyjazd do Rosji. W Moskwie spotkał się ze Stanisławem Czerczesowem, selekcjonerem reprezentacji, która na ostatnim mundialu doszła aż do ćwierćfinału. Brzęczek i Czerczesow znają się z gry w Austrii. Obaj przez kilka lat byli kolegami w Tirolu Innsbruck, z którym zdobyli krajowe mistrzostwo. Dobry kontakt mają do dziś. Dlatego też z okazji podróży Brzęczka do Moskwy umówili się na spotkanie i wspólną wizytę na stadionie RZD Arena i na obiekcie w Chimkach. Na tym pierwszym Lokomotiw Moskwa grał z Jenisej Krasnojarsk (2:1), na drugim Dinamo mierzyło się z Achmatem Grozny (0:0).
W spotkaniu Lokomotiwu Brzęczek chciał sprawdzić formę Grzegorza Krychowiaka i Macieja Rybusa. Nasz lewy obrońca, który niemal całą jesień i wiosnę leczył kontuzję, od kwietnia gra już regularnie. Na oczach Brzęczka zaliczył piąty z rzędu występ w podstawowym składzie ekipy ze stolicy. Zresztą od pierwszej do ostatniej minuty Rybus zagrał też w majowym meczu z Arsienałem Tuła. Jeśli nic złego się mu już nie przytrafi, w czerwcu powinien wreszcie dostać szansę na debiut w kadrze Brzęczka. Do tej pory z możliwości trenowania pod wodzą nowego szkoleniowca wykluczał go uraz pachwiny. Z obsadą lewej obrony Brzęczek miał przez to spory problem. Próbował na niej Tomasza Kędziorę, Arkadiusza Recę, Rafała Pietrzaka, czy przestawianego z prawej strony Bartosza Bereszyńskiego. Rybus na tle Jenisej wypadł pozytywnie, zresztą w poprzedniej kolejce zaliczył asystę.
Trener mógł też przyjrzeć się uważniej Krychowiakowi, który oprócz tego, że w Moskwie występuje regularnie, to dla szkoleniowca Lokomotiwu jest graczem dość uniwersalnym. Zdarzało mu się już funkcjonować jako ofensywny i środkowy pomocnik. Oprócz głównej pozycji naszego gracza - defensywnej pomocy Jurij Siomin wystawia go też na środku obrony - i tam właśnie Krychowiak występował w oglądanym przez Brzęczka spotkaniu.
Nim jednak nasz selekcjoner zobaczył zwycięstwo walczących o wicemistrzostwo kraju “Kolejarzy”, obejrzał też bezbramkowe spotkanie ekipy Damiana Szymańskiego. Samym meczem był lekko rozczarowany. - Powiem szczerze, że z większą przyjemnością oglądam naszą Ekstraklasę. Ten mecz stał na przeciętnym poziomie. Miałem wrażenie, że u nas zawodnicy więcej biegają - wyznał na organizowanej w Warszawie konferencji trenerów.
W spotkaniu dwóch broniących się przed spadkiem ekip Szymański grający na środku pomocy specjalnie się nie wyróżnił. Nadal ma być jednak pod ścisłą obserwacją sztabu kadry, co może skutkować kolejnym dla niego powołaniem. Brzęczek byłego piłkarza z Wisły Płock na zgrupowania zaprasza zresztą regularnie. To jego odkrycie. Choć w tym roku nie przełożyło się to na występy pomocnika w biało-czerwonej koszulce. Szymański z orzełkiem na piersi ostatni raz zagrał w listopadzie 2018 roku. Dostał minutę w starciu z Portugalią. Wcześniej mierzył się z Włochami.
Grał z nimi najpierw przez 34, a w drugim spotkaniu przez 45 minut. Do tego dostał nieco ponad kwadrans w towarzyskim starciu z Irlandią.
Najbliższe mecze Polacy zagrają w ramach el. mistrzostw Europy. 7 czerwca zmierzymy się na wyjeździe z Macedonią, a trzy dni później w Warszawie zagramy z Izraelem.