Błąd w meczu Lechia - Legia? "Kartka dla Jędrzejczyka i rzut karny"

Decyzja arbitra Daniela Stefańskiego, który na początku spotkania Lechii Gdańsk z Legią Warszawa nie podyktował rzutu karnego po zagraniu ręką Artura Jędrzejczyka, wciąż budzi kontrowersje. Zdaniem dwóch sędziów z którymi rozmawialiśmy, Stefański popełnił błąd.
Zobacz wideo

– To była kradzież, zwykła kradzież! Sędzia nas okradł, skąd on jest, gdzie mieszka? – pytał po sobotnim hicie Ekstraklasy bramkarz Lechii Gdańsk Dusan Kuciak. Wzburzony był nie tylko Słowak, ale i tysiące kibiców z Gdańska, którzy po meczu z Legią Warszawa czują się oszukani. Wszystko przez decyzję Daniela Stefańskiego z trzeciej minuty spotkania. Wtedy arbiter z Bydgoszczy (który na co dzień mieszka jednak w Warszawie) nie podyktował rzutu karnego po sytuacji, w której piłkę w polu karnym ręką dotknął legionista Artur Jędrzejczyk.

Zaskakująca decyzja Stefańskiego

To był moment, który mógł zadecydować o losach arcyważnego meczu. Chwilę wcześniej Artur Sobiech minął Radosława Cierzniaka i posłał piłkę do pustej bramki, ale tę wślizgiem zablokował reprezentant Polski. Piłka najpierw dotknęła jego klatkę piersiową, a następnie wewnętrzną stronę lewej ręki, którą Jędrzejczyk podpierał się o murawę. Stefański najpierw pokazał na jedenasty metr, ale chwilę później rozpoczęła się analiza VAR. Po tym, jak sędzia VAR Zbigniew Dobrynin sprawdzał m.in. czy Sobiech nie był na spalonym i kilkukrotnym obejrzeniu powtórek przez Stefańskiego, 41-latek nie podyktował jednak rzutu karnego, a zarządził… rzut sędziowski. Wydawało się, że technologia ułatwi arbitrom pracę, ale w tej sytuacji prawdopodobnie nawet ona nie pomogła. Według rozmów, które przeprowadziliśmy z dwoma polskimi sędziami międzynarodowymi, Stefański w Gdańsku popełnił duży błąd.

Jędrzejczyk powinien otrzymać czerwoną kartkę, a Lechia dostać rzut karny

Zdaniem naszego rozmówcy zawodnik Legii powinien obejrzeć czerwoną kartkę, a Lechia powinna wykonywać rzut karny. Inny arbiter stwierdził, że on być może pokazałby tylko żółty kartonik – to mógłby jednak zrobić tylko w wypadku, gdyby za plecami Jędrzejczyka znajdował się Cierzniak. A 31-letni stoper był ostatnim legionistą broniącym bramki. – Jeśli zawodnik decyduje się na wykonanie tzw. pseudoparady bramkarskiej lub po prostu rzuca się w polu karnym w celu zablokowania zmierzającej do siatki piłki, to najmniejszego znaczenia nie ma to czy futbolówka najpierw dotknie ręki, nogi, głowy czy klatki. To piłkarz podejmuje to ryzyko. Efektem tego ryzyka może być rzut karny oraz czerwona kartka – tłumaczy arbiter.

Sędzia podkreśla także, że sytuacja była o tyle korzystna, że Stefański miał sporo czasu na podjęcie decyzji i co najmniej szesnaście kamer, z których mógł obejrzeć dowolną powtórkę (kluczowe mecze Ekstraklasy na stadionie obsługuje od szesnastu do aż osiemnastu kamer). W tym przypadku Stefański nie mógł więc narzekać na powtórki (obejrzał co najmniej trzy), jak Turek Cuneyt Cakir, który w meczu Ligi Mistrzów Manchester City - Tottenham uznał bramkę Fernando Llorente, bo arbiter VAR nie pokazał mu najlepszego możliwego ujęcia.

Sędziowie uczą się na decyzji Marciniaka

Co interesujące, sędziowie w Europie uczą się o tym, co robić w podobnych przypadkach, na przykładzie sytuacji z… Szymonem Marciniakiem w roli głównej. W kwietniu 2017 roku w ćwierćfinale Ligi Mistrzów Juventus Turyn zmierzył się z FC Barceloną. Spotkanie sędziował Marciniak, który stanął przed podobnym dylematem, co Stefański. Kilkanaście metrów przed bramką Gianluigiego Buffona strzał Neymara spróbował zablokować Giorgio Chiellini. Piłka odbiła się jednak od jego stopy, następnie klatki piersiowej, twarzy, a na końcu – od ręki. I wtedy Polak rzutu karnego nie podyktował, co – jak słyszymy – było zgodne z przepisami. Niedługo później sytuacja ta znalazła się jednak w materiałach szkoleniowych UEFA „UEFA RAP DVD 2017”, które precyzyjnie określiły zalecenia na przyszłość w przypadku tego typu kontrowersji: jeśli piłkarz się rzuca by zablokować piłkę, to ryzykuje rzut karny nawet jeśli piłka dotknie najpierw innej części ciała, a dopiero potem ręki. 

– Moim zdaniem w tej chwili tego typu sytuacja jest zero-jedynkowa. Jeżeli Jędrzejczyk dotknął piłki ręką, to musi być podyktowany rzut karny – mówi Sport.pl anonimowo jeden z czołowych polskich sędziów międzynarodowych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.