Była 2. minuta meczu, a Artur Sobiech dostał kapitalne podanie na wolne pole, które minęło całą obronę Legii Warszawa. Sobiech popędził w stronę bramki Legii, minął Cierzniaka i strzelił w kierunku bramki. Tam jednak na wślizgu jechał już Artur Jędrzejczyk, piłka odbiła się od jego biodra, ale po chwili uderzyła w rękę obrońcy, dzięki czemu nie wpadła do bramki.
Sędzia Daniel Stefański najpierw gwizdnął spalonego, ale arbiter Zbigniew Dobrynin siedzący na VAR-rze stwierdził, że nie było mowy o spalonym. Pod uwagę brano więc analizę ewentualnego rzutu karnego. Sędzia podszedł do monitora i sam stwierdził, że nie ma mowy o rzucie karnym. Sytuacja od razu wywołała wiele kontrowersji, ale wszystko wskazuje na to, że arbiter podjął dobrą decyzję.
- Dobra decyzja sędziów. Spalonego nie było, a zatem nastąpiła analiza zagrania ręka przez Jędrzejczyka. Zgodnie z wytycznymi, gdy najpierw piłka odbija się od ciała, a następnie trafia w rękę tego samego zawodnika to nie ma mowy o przewinieniu - napisał na Twitterze Łukasz Rogowski, polski sędzia. I wydaje się, że jest to najlepsza ocena tej sytuacji.