Śląsk Wrocław jednym z dwóch faworytów do spadku z ekstraklasy. W jego grze nie widać nadziei

Kiedy większość zagrożonych spadkiem drużyn robi wszystko, by pozostać w ekstraklasie, Śląsk Wrocław sprawia wrażenie zespołu, który marzy o grze w pierwszej lidze. W czwartek piłkarze Vitezslava Lavicki przegrali czwarty raz z rzędu, przez co na pięć kolejek przed końcem rozgrywek, znaleźli się w strefie spadkowej.
Zobacz wideo

- To nie kwestia mentalności, ale plan. To grupa spadkowa, każdy mecz jest szczególnie ważny, nie możemy się całkowicie odkrywać - mówił w przerwie meczu z Górnikiem (1:2) piłkarz Śląska, Piotr Celeban. W tamtej chwili wrocławianie prowadzili 1:0, ale chociaż w drugiej połowie mieli pilnować wyniku, przegrali w lidze czwarty raz z rzędu. Kiedy większość zagrożonych spadkiem drużyn robi wszystko, by pozostać w ekstraklasie, Śląsk sprawia wrażenie zespołu, który marzy o grze w pierwszej lidze.

Mecz z Górnikiem nie mógł zacząć się lepiej dla piłkarzy Vitezslava Lavicki. Już w pierwszej minucie Przemysław Wiśniewski sfaulował w polu karnym Roberta Picha, a gola z jedenastu metrów strzelił Marcin Robak. Na tym jednak zakończyła się ofensywna gra Śląska. Po zdobyciu bramki gospodarze cofnęli się i czekali na kontrataki, które napędzać mieli szybcy skrzydłowi - Mateusz Cholewiak i Lubambo Musonda. Mieli, ale byli bezradni jak cały Śląsk, który z Górnikiem przegrałby znacznie wyżej, gdyby nie dobra forma bramkarza, Jakuba Słowika.

Nie ma strzałów, nie ma goli

Czwartkowy gol Robaka był pierwszym trafieniem Śląska po 366 minutach przerwy. Jeśli wśród wielu mankamentów w grze wrocławian należałoby wskazać ten największy, to byłyby nim skuteczność oraz liczba celnych strzałów na bramkę przeciwnika. Piłkarze Lavicki bramek nie zdobywali w meczach z Miedzią Legnica (0:0), Wisłą Płock (0:2), Górnikiem (0:1) i Koroną Kielce (0:2). Chociaż gol Robaka przerwał fatalną passę zespołu, to Śląsk na bramkę z gry czeka już od 452 minut! Ostatnim takim trafieniem było... nieudane dośrodkowanie Jakuba Łabojki w meczu z Arką blisko miesiąc temu.

W ostatnich pięciu meczach Śląsk oddał łącznie raptem 18 celnych strzałów na bramkę przeciwnika, co daje niską średnią 3,6 celnego strzału na mecz. Dla porównania, tylko w czwartek Górnik miał takich uderzeń 11, a Zagłębie Sosnowiec w meczu z Wisłą Kraków 12. Skoro mowa o celnych strzałach, to warto też podkreślić, że w spotkaniu z zabrzanami, pierwsze takie uderzenie od miesiąca zanotował Robak. 

Problemy z utrzymaniem, odwracaniem, wyjazdami

W czwartek Śląsk nie potrafił dowieźć korzystnego wyniku, jednak jeszcze większym problemem zespołu jest nieumiejętność odwracania niekorzystnego przebiegu meczu. Od ostatniego zwycięskiego spotkania wrocławian, w którym to oni jako pierwsi stracili gola, minęły aż 594 dni! Ostatni taki przypadek miał miejsce 9 września 2017 roku, kiedy Śląsk pokonał Legię 2:1, choć przegrywał po bramce Jarosława Niezgody.

Chociaż na początku tego roku wydawało się, że wrocławianie mogą powalczyć o awans do górnej ósemki ligi, to dziś drużyna Lavicki - obok Zagłębia Sosnowiec - jest głównym kandydatem do spadku. Cztery zwycięstwa z rzędu zanotowała Wisła Płock Leszka Ojrzyńskiego, Arka pod wodzą Jacka Zielińskiego w czwartek wreszcie przełamała fatalną serię meczów bez zwycięstwa. Regularnie i nieźle punktuje też Miedź, w ostatnich dwóch meczach cztery punkty zdobyło nawet skazywane na spadek Zagłębie Sosnowiec.

Właśnie, punkty. W ostatnich pięciu kolejkach, czyli czasie absolutnie kluczowym dla końcowego układu tabeli, nikt nie punktuje gorzej od Śląska. Piłkarze Lavicki w tym czasie ugrali raptem jeden remis. Dla porównania, Wisła Płock w tym okresie zdobyła 12 punktów, Zagłębie Sosnowiec siedem, Arka i Miedź po sześć. 

Do końca rozgrywek zostało pięć kolejek i naprawdę trudno znaleźć argumenty, które przemawiałyby za pozostaniem Śląska w ekstraklasie. Zwłaszcza, że trzy z tych meczów wrocławianie zagrają na wyjeździe. Piłkarze Lavicki pojadą kolejno do Krakowa, Sosnowca i w przedostatniej kolejce do Legnicy. W tym sezonie, na obcych stadionach, Śląsk wygrał raptem trzy razy. Rzadziej robiły to tylko Zagłębie Sosnowiec (raz) i Miedź (dwa razy). 

Jednak w ostatnich tygodniach nawet własny stadion nie jest atutem Śląska. O optymizm tym trudniej, że do Wrocławia w tym sezonie przyjadą jeszcze rozkręcające się Wisła Płock i Arka. Drużyna Lavicki, niezależnie od miejsca i terminarza, musi zacząć wygrywać. Najlepiej już w niedzielę w Krakowie z Wisłą. W innym przypadku, po 10 latach gry w ekstraklasie i siedmiu od wywalczenia mistrzostwa Polski, Śląsk wróci do pierwszej ligi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.