Lech Poznań może zarobić 10 mln euro! Odejść mogą nie tylko niechciani

We wtorek Lech Poznań oficjalnie zapowiedział rewolucyjne zmiany. Klub w czerwcu na pewno opuści dziesięciu zawodników, choć w rzeczywistości może być ich jeszcze więcej. Za przebudowę Kolejorza odpowiadają Jacek Terpiłowski, Tomasz Rząsa i Andrzej Juskowiak.
Zobacz wideo

W Poznaniu od jakiegoś czasu wypatrywano oficjalnego stanowiska Lecha na pojawiające się od kilku tygodni plotki o nadchodzącej rewolucji. W końcu, we wtorek pojawiły się na stronie internetowej klubu konkretne plany działu sportowego Kolejorza. Latem Lecha opuszczą: Matus Putnocky, Jasmin Burić, Marcin Wasielewski, Nikola Vujadinović, Maciej Gajosem, Łukasz Trałka, Rafał Janicki, Vernon De Marco, Dimitris Goutas i Mihai Radut. W rzeczywistości zawodników, którzy pożegnają się z Bułgarską, może być jeszcze kilku, bo na transfery do silniejszych drużyn liczą Robert Gumny, Christian Gytkjaer czy Darko Jevtić. Na sprzedaży tego tria klub może zarobić aż 10 mln euro. Część środków zostanie przeznaczona na letnie wzmocnienia. Przebudową Kolejorza zajmie się wyznaczona już "ekipa remontowa".

Cel: stawiać na wychowanków

Spośród dziesięciu wymienionych piłkarzy Lech Poznań może zarobić tylko na jednym: Raducie. Nie może jednak spodziewać się kwot liczonych w setkach tysięcy, bo Rumun, który od kilku tygodni rozmawia z Dinamem Bukareszt, jest wyłącznie obciążeniem budżetu, którego Lech chętnie się pozbędzie. Pozostałym zawodnikom kończą się kontrakty albo wypożyczenia. Na miesiąc przed finiszem ligi Karol Klimczak i Piotr Rutkowski rzucili karty na stół i ujawnili nazwiska tych, którzy na pewno pożegnają się z klubem. Kilku uznano za synonim porażki (Trałka, Gajos), innym nie udało się przebić do składu (Wasielewski, Goutas), a jeszcze inni muszą zrobić miejsce nowym piłkarzom (Burić, Putnocky, Vujadinović, Janicki, De Marco).

Nazwiska zawodników pakujących już walizki sugerują pozycje, na których klub będzie chciał wzmocnić się latem. To bramka, środkowa obrona czy środkowa pomoc. Być może będzie trzeba poszukać także napastnika, bo o transferze myśli Gytkjaer. Trzon zespołu stworzą więc piłkarze, którzy już są na Bułgarskiej: Wołodimir Kostewycz, Thomas Rogne, Pedro Tiba, Joao Amaral czy Kamil Jóźwiak. Szansę mają otrzymać wychowankowie, którzy pod wodzą Adama Nawałki mieli wskoczyć do składu, a zamiast tego mecze oglądali z trybun. Szefowie klubu wierzą w Filipa Marchwińskiego, Mateusza Skrzypczaka, Tymoteusza Puchacza czy Tymoteusz Klupsia. Wierzą też w trio budowniczych, które będzie odpowiadać za rewolucję.

Odkrywca Rudnevsa usiadł za sterami

Motorem napędowym zmian ma być Terpiłowski, który z tego tercetu jest dla kibiców Lecha postacią najbardziej anonimową. Szef działu skautingu w tym roku świętuje dziesięciolecie pracy w Lechu. Najpierw trafił do działu analiz przy pierwszej drużynie, później został jego kierownikiem, a w sierpniu 2018 roku dość niespodziewanie został mianowany dyrektorem skautingu. Nie oznacza to jednak, że Terpiłowski jest żółtodziobem. Wręcz przeciwnie – w okresie, gdy trenerem Lecha był Mariusz Rumak, pomagał w obserwowaniu kilku piłkarzy, m.in. Kaspra Hamalainena i Barry Douglasa. Wcześniej to jego opinia przeważyła, gdy Lech zastanawiał się, czy testować Artjomsa Rudnevsa. Puentą „dobrego oka” Terpiłowskiego była sprzedaż Łotysza za 3,5 mln euro do Hamburga. Teraz Terpiłowski z roli doradcy wszedł w rolę decydenta. Posadzenie go na szefowskim fotelu było ostatnim etapem przebudowy pionu, który w ostatnich sezonach zawodził, sprowadzając do klubu tabuny przeciętniaków. Ofiarą tych błędów został Tomasz Wichniarek, dawny szef tego działu, którego Terpiłowski zastąpił.

Rząsa i Juskowiak łączą siły

Z nominacją Terpiłowskiego zbiegła się nowa rola Tomasza Rząsy, który przejął stworzone specjalnie dla niego stanowisko dyrektora sportowego Lecha. Odpowiadający w przeszłości m.in. za kontakt z mediami podczas zgrupowań reprezentacji Polski 46-latek wcześniej na dyrektorskim stołku krótko zasiadał w Cracovii. Był też asystentem trenera Macieja Skorży, a następnie – dyrektorem Akademii. W sierpniu przejął obowiązki Piotra Rutkowskiego, który przez lata sterował pionem sportowym. Teraz odpowiedzialność została rozłożona także na Rząsę, który w Akademii odpowiadał za podpisywanie z umów z utalentowanymi juniorami.

Mocno zaangażowany w przebudowę będzie także Andrzej Juskowiak, który odegrał dużą rolę w sprowadzeniu Portugalczyków Joao Amarala i Pedro Tiby. Juskowiak, który jest także ekspertem telewizyjnym i prezesem klubu TPS Winogrady, jako skaut pracuje od dwóch lat. Wicemistrz olimpijski z Barcelony jest ważnym elementem rekonstrukcji działu skautingu. Przejął obowiązki m.in. Łukasz Miki, który w styczniu 2018 roku został zwolniony za ostry wywiad, którego udzielił portalowi Weszło.com. Dla poznaniaków bezcenne mogą okazać się kontakty „Jusko” w świecie piłki (jako piłkarz grał w Niemczech, Grecji, Portugalii i USA). Dziś on i inni poszukiwacze talentów pracują w pocie czoła. Przed nimi prawdziwy chrzest bojowy, bo zimą wzmocnienia (Jesus Imaz, Zoran Arsenić) zablokował Adam Nawałka.

Poszukiwania nie tylko w Ekstraklasie

Według naszych ustaleń Lech skupia się nie tylko na przeszukiwaniu Ekstraklasy, ale także 1 ligi. To stamtąd zimą trafił do Poznania pomocnik Bytovii Bytów Juliusz Letniowski, który kosztował „tylko” 300 tys. zł. Dużo drożsi byliby Martin Konczkowski z Piasta Gliwice czy Bartłomiej Pawłowski z Zagłębia Lubin, których poznaniacy podobno mają na swojej liście. W ostatnich miesiącach klub interesował się także Bartoszem Kapustką, ale jego ewentualne przenosiny do Lecha zaprzepaściła kontuzja kolana. Grupa nowych zawodników może także pochodzić z zagranicy, bo polskie kluby od kilku lat dla Kolejorza dyktują ceny zaporowe. Nie zmienia to jednak założenia, z jakim Lech rozpocznie nadchodzące okno transferowe: w kadrze zespołu mają zmienić się proporcje Polacy-obcokrajowcy, które dziś są zachwiane.

Ile Lech wyda na transfery?

Wciąż nie wiadomo, ile Lech chce przeznaczyć na letnie wzmocnienia. Na rekordowe zakupy klub wybrał się w 2017 roku, gdy wydał 13 mln zł. Teraz wszystko zależy od tego kogo i za ile uda się mu sprzedać. Najcenniejszym aktywem Lecha jest Gumny, za którego poznaniacy mogą dostać 7 mln euro. Kolejne 2,5 mln może przynieść sprzedaż Gytkjaera, a 500 tys. euro – Jevticia. Łącznie Lech na swoich zawodnikach może zarobić nawet 10 mln euro. Część tej kwoty zostanie przeznaczona na transfery. O sportowym sukcesie nadchodzącej przebudowy mogą decydować jednak nie złotówki, a wiedza i kompetencje ludzi, którzy będą je wydawać.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.