Górnik miał prawie idealny pomysł na pokonanie Legii. Zabrakło jednej rzeczy

Legioniści ocknęli się dopiero w ostatnim kwadransie, bezpośrednio po rzucie karnym podyktowanym za zagranie piłki ręką przez Angulo. Wcześniej nie byli w stanie na dłużej przejąć inicjatywy w starciu z dobrze zorganizowanym przeciwnikiem.
Zobacz wideo

Pomysł prawie idealny

Górnik może pluć sobie w brodę, że nie wykorzystał przynajmniej jeszcze jednej z wielu dogodnych sytuacji. Do momentu „jedenastki”, którą Carlitos bez większych problemów zamienił na gola, inicjatywa była po stronie gospodarzy, którzy z powodzeniem realizowali dość starannie nakreśloną strategię. Wiedzieli, w jaki sposób mogą nie tylko zatrzymać Legię, ale również liczyć na jakąś zdobycz punktową.

Największą luką w planie była nieskuteczność. Zabrzanie stwarzali sobie klarowne sytuacje (14 strzałów z czego 6 celnych), bez większych trudności przedostawali się w okolice pola karnego rywala, ale za każdym razem czegoś im brakowało. Warto jednak zwrócić uwagę na to, w jaki sposób Górnik organizował się na boisku, bo budowanie akcji ofensywnych przychodziło mu z dość sporą łatwością.

Kluczowe było pierwsze piętnaście minut, kiedy mecz przez dłuższe momenty rozgrywany był w środkowej strefie. Obie drużyny ustawiały się stosunkowo blisko siebie, było bardzo mało miejsca, a w tym lekkim chaosie zdecydowanie lepiej odnajdywali się gospodarze. Mimo że w równym stopniu przykładali się do odbijania piłki głowami, to w przeciwieństwie do swoich rywali, dokładnie wiedzieli, co chcą zrobić, kiedy piłka – bo przecież w końcu musi – wyląduje na murawie.

Bardzo istotną rolę odgrywał Matras, który  na samym początku spotkania realizował zadania typowe dla rozgrywającego. W 1. minucie zagrał prostopadłe podanie do Angulo, który wywalczył rzut rożny, a dosłownie chwilę później odebrał piłkę przed własnym polem karnym, dzięki czemu Żurkowski mógł ruszyć z kontratakiem. Matras w miarę upływu czasu coraz bardziej skłaniał się do obowiązków w ramach tzw. „czarnej roboty” – dobrze się ustawiał, przeszkadzał legionistom w rozegraniu. Natomiast w początkowych fragmentach meczu, kiedy toczył się bój o dominację w środku pola, pomocnik odpowiadał za regulację tempa akcji, starając się grać z pierwszej piłki do przodu (tak jak w 1. minucie).

Górnik Zabrze - Legia WarszawaGórnik Zabrze - Legia Warszawa screen

Na powyższej grafice widać, jak Matras fauluje Antolicia przy próbie odbioru piłki na połowie rywala. Sytuacja obrazuje nie tylko nastawienie zabrzan do meczu, ale również fragment planu. Pressing był niesamowicie istotnym elementem układanki trenera Brosza.

Górnik Zabrze - Legia WarszawaGórnik Zabrze - Legia Warszawa screen

Zabrzanie starali się maksymalnie ograniczyć pole gry przeciwnikowi. Podchodzili wysoko, zawężali przestrzeń i stawiali na ciasne ustawienie – żeby po ewentualnym odbiorze nie trzeba było tracić czasu na wycofywanie do linii obrony czy budowę ataku pozycyjnego od nowa.

Przyspieszenie, odwaga, konsekwencja

Po 15-20 minutach gra w środkowej strefie nieco się rozluźniła. Mniej więcej wtedy Górnik odhaczył jeden punkt ze swojego planu, czyli właśnie zyskanie przewagi w tym sektorze boiska. Reszta koncepcji nie uległa zmianie. Nadal chodziło to, żeby grać szybko i możliwie jak najczęściej do przodu.

Przejęcie inicjatywy przez zabrzan sprawiło, że gra Legii też zaczęła wyglądać nieco inaczej. Chociaż strefa ataku (Carlitos, Hamalainen, Nagy) raczej starała się nakładać pressing na obronę gospodarzy, to jej działania nie były skoordynowane z tym, co w działo się wówczas w drugiej linii czy nawet w obronie. Legioniści reagowali zbyt wolno – przesuwali się dopiero wtedy, kiedy przeciwnik ruszał z akcją.

Górnik Zabrze - Legia WarszawaGórnik Zabrze - Legia Warszawa screen

Dlatego po wprowadzeniu piłki z defensywy, Żurkowski (grafika powyżej) ma mnóstwo miejsca i czasu na ocenę sytuacji. Akcję pomocnika można również wrzucić do worka ze schematami zabrzan – Żurkowski podał do Angulo, a napastnik od razu przeniósł ciężar gry na flankę. W tym samym czasie warszawiacy byli skoncentrowani na tym, co dzieje się w centralnym sektorze boiska, dlatego Gryszkiewicz mógł spokojnie dośrodkować w pole karne.

Górnik Zabrze - Legia WarszawaGórnik Zabrze - Legia Warszawa screen

Gwilia, podobnie jak Żurkowski, również często szukał kolegów prostopadłymi podaniami. W powyższej sytuacji uruchomił w ten sposób Jimeneza. Te dwie sytuacje podkreślają problem, z jakim legioniści borykają się w środku pola – przez to, że brakuje wyraźnego podziału obowiązków, zawodnicy nie starają się odczytywać zamiarów przeciwnika. W pierwszej połowie w Zabrzu liczyli na to, że po prostu któryś z nich w danym momencie znajdzie się na przecięciu podania.

Zabrzanie w swoim repertuarze nie mieli tylko jednego pomysłu. Poza poszukiwaniem gry prostopadłymi podaniami, równie często starali się grać z pominięciem drugiej linii, a w efekcie bezpośrednio na atak. Okazało się to całkiem niezłym rozwiązaniem w meczu z Legią, bowiem Angulo dość dobrze potrafił wyczuć moment na odskoczenie od obrońców przeciwnika. Warto cofnąć się do 10. i 11. minuty, kiedy w ciągu 60 sekund gospodarze podjęli dwie takie próby. Najpierw Wiśniewski zagrał do Baska, a następnie Gwilia w ten sam sposób próbował uruchomić Gryszkiewicza. W obu przypadkach piłka trafiła do adresata.

Podopieczni trenera Brosza byli konsekwentni. Widzieli, że taka gra przynosi efekty, dlatego nie zmienili planu ze względu na to, że Angulo nie pokonał Cierzniakaw jednej, drugiej czy nawet trzeciej sytuacji. Akcja bramkowa może posłużyć za podsumowanie założeń Górnika na grę ofensywną w starciu z Legią.

Górnik Zabrze - Legia WarszawaGórnik Zabrze - Legia Warszawa screen

Warto cofnąć się do jej początku, zaraz po wymianie piłek na linii Matras-Sekulić w bocznym sektorze boiska. W trakcie przekazywania krycia (Matras zajął miejsce na boku), warszawiacy nie zwrócili uwagi dwóch zawodników zabrzan – Gwilię na flance i Żurkowskiego w kole środkowym. Dwa podania w tempo (Sekulić-Żurkowski, Żurkowski-Gwilia) wystarczyły, żeby otworzyła się autostrada do bramki Cierzniaka. Angulo strzelił gola po dośrodkowaniu Gruzina.

Plan, który wymknął się spod kontroli

Górnik realizował swoją koncepcję praktycznie do ostatniego kwadransa meczu, kiedy sędzia wskazał na jedenasty metr po zagraniu ręką Angulo. Do takiego stopnia konsekwentnie obstawał przy swojej strategii, że jeszcze po upływie godziny gry usiłował ograniczać przestrzeń rywalowi wysokim pressingiem.

Doskok nie był sztuką dla sztuki. Zabrzanie nie ograniczali się jedynie do wypychania defensorów Legii w momencie gdy wprowadzali piłkę do gry.  Cały czas starali się jednocześnie trzymać odpowiednie odległości tak, aby faktycznie móc czerpać korzyści z ewentualnego odbioru. Dlatego to, co działo się z przodu, miało bezpośredni wpływ na grę zawodników w centralnym sektorze boiska.

Górnik Zabrze - Legia WarszawaGórnik Zabrze - Legia Warszawa screen

Gospodarze nadal mogli swobodnie posyłać podania między liniami. Legioniści nie wyciągnęli wniosków z błędów popełnionych w pierwszej połowie meczu i uratowała ich nieskuteczność rywali. Angulo w powyższej sytuacji mógł swobodnie ułożyć sobie piłkę na nodze w okolicach 20. metra, ale jego strzał minął bramkę Cierzniaka.

Górnikowi plan wymknął się spod kontroli dopiero po golu wyrównującym. Trafienie Carlitosa podziałało mobilizująco na warszawiaków – zaczęli grać szybciej, podchodzili wyżej i starali się robić dokładnie to, co zabrzanie robili wcześniej (odbiór na połowie rywala). I chociaż za wrażenia artystyczne nikt nie przyznaje punktów, to warto docenić kawał dobrej roboty trenera Brosza i jego sztabu szkoleniowego. Drużyna z Zabrza miała na to spotkanie pomysł, który nie tylko został dostosowany do przeciwnika, ale również nie był pozbawiony jakości.

Więcej o:
Copyright © Agora SA