Korona Kielce - Lech Poznań. Nie pomógł Radut, wszystko pierdut [KOMENTARZ]

Zero celnych strzałów, zero pomysłu na grę, brak nadziei na poprawę. Lech Poznań dużo w meczu z Koroną Kielce miał tylko szczęścia. Na przestrzeni kilku lat z drużyny regularnie bijącej Koronę, stał się zespołem, którego nie dość, że nikt się nie boi, to jeszcze czuje niedosyt jak zremisuje 0:0.
Zobacz wideo

Czytam, że w sobotę wieczorem – równolegle z meczem Lecha – odbywała się gala Fame MMA, czyli walki ludzi niepotrafiących walczyć, którzy okładają się po głowach ku uciesze nastoletnich fanów. Może zamiast na Suzuki Arenie, Nawałka z władzami Lecha powinien spotkać się właśnie tam?

Manifestacja niezależności

Wyglądało to tak, jakby Adam Nawałka swój mecz z zarządem klubu zaczął przed pierwszym gwizdkiem w Kielcach. Wystawił bowiem skład, którego wybór trudno wytłumaczyć inaczej niż próbą pokazania władzom, że to on rządzi drużyną i łapy precz od niej. Jedenastka, w której znaleźli się Janicki, Vujadinović, Radut i Trałka to tupnięcie nogą i wykrzyczenie „ja tutaj rządzę!”.

Na początku tygodnia, media informowały o wielkiej czystce, którą władze planują przeprowadzić latem. Z Lecha ma odejść kilkunastu piłkarzy – głównie tych, którzy rozpoczęli mecz z Koroną. Zakładając, że uda się też sprzedać Roberta Gumnego i Christiana Gytkjaera, to z pierwszej jedenastki z Kielc, na przyszły sezon zostanie tylko Pedro Tiba. Reszta, czyli Burić, Janicki, Vujadinović, Tomasik, Radut, Trałka, Gajos i Makuszewski, została wskazana do odejścia. Nieprzedłużanie kontraktów? „Ja wam pokażę!” – zdawał się myśleć Nawałka.

Logicznie tych decyzji wytłumaczyć się nie da. Bo tak: z dwójki środkowych obrońców tym złym okazał się Thomas Rogne, który w opinii wielu uchodzi za najlepszego obrońcę w klubie i jest jedynym środkowym defensorem, który zostanie w nim na przyszły sezon. Na skrzydle, zamiast perspektywicznego Polaka – Kamila Jóźwiaka, biegał Mihai Radut, czyli ofensywny pomocnik, który w 56 meczach w Lechu strzelił jednego gola - prawie dwa lata temu, przeciwko Bruk-Bet Termalice. 2555 minut (!) spędzone na murawie poza golem pozwoliło mu jeszcze zaliczyć 8 asyst. Na drugim skrzydle natomiast, biegał Maciej Makuszewski. Piłkarz skuteczniejszy, bo od jego ostatniego gola minęło raptem 17 miesięcy.

Nawet Korona jest rozczarowana remisem z Lechem Poznań

Nie ma jednak sensu skupiać się na grze skrzydłowych, bo pomysł Lecha Poznań na ten mecz kończył się na podaniu Vujadinovicia do Janickiego, odegraniu i wybiciu gdzieś w stronę Gytkjaera. Radut i „Maki” w tym planie byli zbędni, piłkę mieli więc bardzo rzadko, bo podania od obrońców do napastnika niemal zawsze były niedokładne. Zresztą, nawet ta prosta współpraca między stoperami nie funkcjonowała bez zarzutu. Niepotrzebny był agresywny pressing piłkarzy Gino Lettieriego, żeby lechici popełniali proste błędy: w przyjęciu piłki, w podaniu na kilkanaście metrów.

Przed meczem trener Nawałka mówił w „Canal+”, że jego piłkarze mają „zdobywać przestrzeń centymetr po centymetrze, metr po metrze”. Tymczasem Gytkjaer w 23. minucie obgryzał z nudów paznokcie. Do tego czasu może z trzy razy miał piłkę przy nodze. Według telewizyjnych statystyk, Kolejorz oddał w pierwszej połowie jeden strzał. Niecelny. Podobno, bo sam go nie widziałem, ale dopuszczam, że mogło mi polecieć oko, taki to był porywający spektakl. Słyszałem za to wypowiedź Bartosza Rymaniaka w przerwie meczu. - Niby mieliśmy przewagę, kontrolę nad tym spotkaniem, ale trochę brakowało nam konkretów. Strzałów na bramkę, sytuacji do strzelenia gola – mówił wyraźnie rozczarowany.

To dobrze pokazuje jaką drużyną stał się Lech. Nie boi się go już nikt, nawet Korona Kielce, która z ostatnich sześciu bezpośrednich meczów przegrała cztery, i która swego czasu nie potrafiła wygrać z Lechem przez cztery lata (2009-2013). Niedosyt czuła słusznie, bo już w czwartej minucie Adnan Kovacević nie wykorzystał prezentu od defensywy Kolejorza. Pomylił się niewytłumaczalnie, z pięciu metrów. Później Korona stworzyła jeszcze przynajmniej trzy dobre sytuacje. Lech ani jednej. Skończyła mecz z trzynastoma strzałami na bramkę (4 celnymi). Kolejorz ani razu nie uderzył celnie.

Widoki na przyszłość też nie są najlepsze. Jeśli Wisła Kraków wygra jutro z Legią Warszawa, to zepchnie Kolejorza do grupy spadkowej. Zostały mu mecze z Pogonią, Lechią i Jagiellonią. Lech potrzebuje kogoś takiego jak fizjoterapeuta, który na początku drugiej połowy opatrywał Roberta Gumnego po tym jak ten wybił palec. Kogoś, kto złapie go za rękę, poprowadzi i błyskawicznie uzdrowi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.