Legia Warszawa zaczyna gonić Europę. "Musimy się rozwijać, bo jesteśmy zacofani"

- Brak mistrzostwa? Jaki brak mistrzostwa!? - zdziwił się Dariusz Mioduski zapytany o to, czy budowa ośrodka treningowego Legii Warszawa może być zagrożona, jeśli drużyna Ricardo Sa Pinto w tym sezonie nie obroni tytułu.
Zobacz wideo

Z prezesem i właścicielem mistrzów Polski rozmawialiśmy w środę po konferencji, na której Legia Warszawa pochwaliła się, że rusza z budową ośrodka. - W końcu, po tych pięciu latach ciężkiej pracy, mogę powiedzieć: udało się! Zakończyliśmy etap przygotowań i wchodzimy w ostatnią fazę: plac budowy został już przekazany generalnemu wykonawcy, prace ruszają za kilka dni - zdradził Mioduski.

Bartłomiej Kubiak: Już za rok Legia będzie miała swój drugi, po stadionie, dom.

Dariusz Mioduski: Nie ma wielkiego zagrożenia, że nastąpi opóźnienie. To nie jest skomplikowana budowa - nie stawiamy dwustumetrowego wieżowca, tylko ośrodek. Ze względu na budowę boisk - na których zaczynamy już sadzić trawę - liczę na łagodną zimę. Ale nie zależy nam na szybszym zakończeniu robót. Oddanie ośrodka zbiegnie się z wakacjami i początkiem nowego roku szkolnego. Zdążymy ze wszystkim. Jedyne, co odłożyliśmy w czasie, to budowę dwóch dodatkowych boisk oraz małego stadionu, na którym w przyszłości będą grał rezerwy i zespół z CLJ.

Trudno było uzyskać kredyt na tę inwestycję?

- Tak, bo to pionierski projekt. Dotąd nikt takiego ośrodka w Polsce nie budował. Nie zdecydował się wydać takich kwot, bo prędzej wydawał na transfery. My też moglibyśmy iść na skróty - kupić nowych, droższych piłkarzy, ale taka droga działa tylko przez chwilę. Wolimy postawić fundamenty pod trwalszy projekt.

Ile trzeba zatrudnić osób, by taki ośrodek funkcjonował, jak należy?

- Około setki. Trzeba będzie cały ośrodek utrzymać - prowadzić szkołę, bursę - muszą być wychowawcy, kucharze, trenerzy. To będzie duża część Legii Warszawa. Ale powtarzam: to krok, który musimy zrobić. Nie możemy sobie pozwolić, by stać w miejscu - musimy się rozwijać, i to szybciej niż inni, bo jesteśmy zacofani, mamy sporo do nadrobienia. I nie mówię tu o krajach z TOP 5, ale o tych z następnej piątki. Na szczęście mamy możliwości, by szybko skrócić ten dystans. 

To ostatni moment, by gonić Europę?

- Tak, choć i tak mam wrażenie, że jesteśmy spóźnieni o około dwa lata. Nie chcę już jednak patrzyć w przeszłość - czasu nie cofnę - cieszę się tym, co mam.

Brak europejskich pucharów w ostatnich dwóch sezonach opóźnił budowę ośrodka?

- Nie. Mówię o latach wcześniejszych, kiedy straciliśmy czas i trochę pieniędzy, szykując projekt dla ośrodka, który pierwotnie miał powstać w Sulejówku. Niemal wszystko było gotowe, ale ostatecznie jesteśmy gdzie indziej. I dobrze wyszło, bo lokalizacja koło Grodziska Mazowieckiego, jest o wiele lepsza. W Sulejówku nie moglibyśmy rozbudowywać ośrodka, tutaj mamy takie możliwości.

Legia dostanie ponad 12 milionów złotych dotacji z ministerstw sportu i turystyki oraz infrastruktury i rozwoju. Reszta to kredyt i środki własne?

- Tak. Reszta to bagaż Legii plus kredyt, który trzeba będzie spłacić. Na szczęście mamy dobre relacje z Bankiem Gospodarki Krajowej, więc spłata potrwa 15 lat. Zwykle podział wkładu własnego i kredytu jest mniej więcej równy, ale nie mogę powiedzieć, jak jest w tym przypadku. Koszt ośrodka to 80-90 mln zł. 

A co z pierwszą drużyną - jej budżet ucierpi na tej inwestycji, zostanie zmniejszony?

- Ani nie zostanie zmniejszony, ani nie ucierpi. Budujemy coś trwałego, bo ten ośrodek zmieni Legię. Ja jako właściciel, a nie tylko prezes klubu, nie patrzę wyłącznie na sukces dziś, tylko również na to, co będzie za 10 lat i to, co po sobie zostawię. Legia jako największa marka w Polsce - klub ze stolicy dużego, europejskiego kraju - musi równać do najlepszych. Tym bardziej że w 2024 roku europejska piłka mocno się zmieni - powstaną zapewne nowe rozgrywki - chcemy być częścią tej elity.

By równać do najlepszych, Legia nie potrzebuje inwestora?

- W pewnym momencie na pewno dojdziemy do ściany i trzeba będzie pomyśleć o kapitale zewnętrznym. Nigdy nie miałem z tym problemu, ale wszystko trzeba robić z głową. Ośrodek też powinien ułatwić rozmowy - pokazać innym, że mamy pomysł na Legię, że klub jest dobrze zarządzany.

Bardziej jest pan spokojny o terminowe oddanie do użytku ośrodka, czy o niedzielną wygraną z Wisłą w Krakowie?

- Chyba jednak o ośrodek... Ale już tak poważnie: stać nas na to, by wygrać w Krakowie. Choć nerwy przed meczem oczywiście będą, zawsze są.

O mistrzostwo grają już tylko Legia i Lechia?

- To się okaże. Najbliższe dwie kolejki zadecydują, czy któryś zespół jeszcze dołączy do czołówki.

Dla pana mecz z Wisłą po tym, co działo się z tym klubem zimą - kiedy był na skraju bankructwa i pomógł mu m.in. były współwłaściciel Legii Bogusław Leśnodorski - ma większe znaczenie?

- Wisła jest ważną marką w ekstraklasie i liczę, że na stałe wyjdzie na prostą. Ale mam też nadzieję, że mecz z nami przegra. Po prostu. Ale poza tym cieszę się, że w niedzielę będzie pełny stadion, że zagrają dwie najbardziej utytułowane drużyny XXI wieku, a mecz pokaże także TVP. To może odwrócić pewien trend. Liczę, że dziennikarze zaczną pisać pozytywniej o polskiej lidze.

Co by pan napisał pozytywnego o grze Legii wiosną?

- Rozumiem, że zawsze najważniejsza jest gra pierwszej drużyny. Ale popatrzmy też na to, że wiele klubów inwestuje, stara się coś zbudować, a nie tylko kupować piłkarzy. Wiadomo, że krytyka - uzasadniona - też jest potrzebna. Czasem daje dobry efekt, jak choćby w Gdyni, gdzie miasto zdecydowało się wymienić murawę. Też bym chciał, żeby stało się tak u nas.

Wymienicie murawę po sezonie?

- Może nie od razu po nim, ale bliżej jesieni na pewno.

A wracając: co pan powie o grze Legii tej wiosny?

- Mogło być lepiej, zawsze może być. Po pierwsze musimy wygrywać, a ostatnio różnie z tym bywało. Mamy jednak tylko dwa punkty straty do lidera i wchodzimy w okres, w którym Legia zawsze gra lepiej. Wiemy, jak w tych kluczowych meczach radzić sobie z presją i je wygrywać. Dlatego jestem optymistą. Natomiast chciałbym, żeby gra Legii - zwłaszcza z przodu - była lżejsza, przyjemniejsza dla oka. Mamy bardzo dobrych, kreatywnych zawodników w ofensywie, których stać na więcej. Mam nadzieję, że w najbliższych tygodniach to pokażą.

Sądzi pan, że końcówka sezonu będzie tak samo dramatyczna, jak w ostatnich dwóch latach, kiedy o tytule decydowały wyniki ostatniej kolejki?

- Nauczyłem się, że nawet jak w Legii dzieje się dobrze i już wydaje się, że będzie wygrywała dalej, to nagle przychodzi przykra niespodzianka w postaci niespodziewanej porażki. Uważam, że walka o mistrzostwo potrwa do końca, a tytuł zdobędzie Legia.

Ricardo Sa Pinto ma pana pełne poparcie?

- Jest trenerem Legii i tak: ma poparcie. W momencie, w którym straci moje zaufanie, podejmę odpowiednie decyzje. Nie przejmę się opinią, że zmieniłem zdanie. Zawsze będę je zmieniał, jeśli dojdę do wniosku, że dany trener, zawodnik, czy ktokolwiek nie osiąga rzeczy, które powinien, nie realizuje wyznaczonych celów.

Czy kontrakt z Sa Pinto jest podpisany bezwarunkowo do czerwca 2021?

- To sztywna umowa, ale w tym momencie w ogóle nie myślę w takich kategoriach. Koncentruję się, by ze wszystkich sił pomóc trenerowi w zrealizowaniu zadań.

Sa Pinto dostał zimą wszystko, co chciał.

- I teraz sztuka polega na tym, by z najlepszej kadry w Polsce, którą dysponuje, wydobył maksimum. Od nas dostał wsparcie i widzę, że jest spokojniejszy niż był. 

Czy brak mistrzostwa może zakłócić budowę ośrodka treningowego?

- Brak mistrzostwa? Jaki brak mistrzostwa!?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.