Wyniki w ekstraklasie można równie dobrze zacząć losować. Jest kuriozalnie

Na cztery kolejki przed końcem rundy zasadniczej najciekawiej jest w środku tabeli. Dzięki nieporadności faworytów i niezłej grze teoretycznie słabszych zespołów o miejsce w górnej ósemce walczy niemal połowa ligi. Pewniaków jest trzech, zainteresowanych aż siedmiu. Dla dwóch zabraknie miejsca.
Zobacz wideo

Ostatnie wyniki, niekiedy kuriozalne, tak spłaszczyły tabelę, że wygrywając jeden mecz można awansować z dziesiątego miejsca na piąte. O ile łatwo wskazać sześć zespołów, które znajdą się w grupie spadkowej, bo wyrwa między dziesiątym, a jedenastym miejscem wynosi aż dziesięć punktów, tak poprawne wytypowanie składu górnej ósemki graniczy z cudem. Zanim tabela zostanie podzielona po 30. kolejce, na razie dzieli ją dziesiąte Zagłębie Lubin. Pod nim „grupa bez nadziei”, nad nim natomiast „grupa wciąż walcząca”.

Na razie tylko zespoły będące na podium mogą powiedzieć, że są pewne gry w grupie mistrzowskiej. Trzeci w tabeli Piast Gliwice ma osiem punktów przewagi nad dziewiątą Wisłą Kraków, więc Waldemar Fornalik może spać spokojnie. Nie dość, że jego zespół punktuje najregularniej ze wszystkich, to 46 punktów, które ma zawsze wystarczało do zajęcie miejsca w pierwszej ósemce. Średnio potrzeba 40 punktów, ale już teraz wiadomo, że w tym sezonie, podobnie jak w poprzednim, wynik będzie musiał być odrobinę lepszy. Rok temu ósme miejsce zajęło Zagłębie Lubin z 43 punktami.

Kogo słuchają piłkarze?

Przed przerwą zimową wszystko wydawało się bardziej oczywiste, ale Lech Poznań i Jagiellonia Białystok zamiast walczyć o mistrzostwo muszą oglądać się za siebie i drżeć czy w ogóle uda im się pozostać w górnej ósemce. Wiosną Kolejorz zdobył sześć punktów, Jaga o jeden więcej. Po czterech meczach bez zwycięstwa jej piłkarze wysłuchiwali żenującego orędzia kibiców. Większość drużyny zapamięta z niego jedynie często powtarzające się słowo na „k”. Trudno zrozumieć po co w ogóle piłkarze stali pod płotem i z wielkim skupieniem wsłuchiwali się w rady ludzi, których pojęcie o piłce sprowadza się do tego, że trzeba „ponap***dalać”. Słuchali wpatrzeni w trybunę, z otwartymi ustami, jakby właśnie ktoś udzielał im wskazówek na całe życie. Problem jest znacznie głębszy i prędzej rozwiąże go trener w szatni niż kibice zza bramki. O ile tylko będzie słuchany z taką samą uwagą.

Kibice w Poznaniu „mający dosyć” nieprzerwanie od 20 maja i ze swoimi piłkarzami nie chcieli nawet rozmawiać. Ci oczywiście szli się przed nimi ukorzyć, ale usłyszeli w niecenzuralnych słowach, że mają iść do szatni. Pod koniec meczu płot za bramką, tak jak w meczu z Legią znów się kołysał, a fani Lecha szyderczo wspierali prowadzących 3:0 zawodników Górnika Zabrze. „Jeszcze jeden” – krzyczeli. Pytali piłkarzy „kiedy wygracie?”, Nawałkę "gdzie ci piłkarze?", a właścicieli „gdzie to mistrzostwo?”.

Lech i Jagiellonia bez wątpienia są największym rozczarowaniem wznowionych rozgrywek i to głównie ich słabość doprowadziła do tego sytuacji, w której aż siedem zespołów walczy o pięć miejsc w grupie mistrzowskiej.

W marcu jak w garncu

Wydarzyć może się wszystko. Sponsor tytularny ekstraklasy jest w przypadku tych drużyn dobrany idealnie, bowiem wyniki meczów można by wylosować. Brakuje jakiejkolwiek logiki – wspomniany Lech wygrywa z Legią, by później zasłużenie przegrać z walczącymi o utrzymanie Miedzią Legnica i Górnikiem Zabrze. Korona Kielce wysoko przegrywa dwa mecze, jedzie na trudny teren do Białegostoku i pewnie zwycięża 3:1. Pogoń Szczecin wygrywa co drugi mecz. Poukładane i efektownie grające Zagłębie Lubin może przegrać w derbach ze Śląskiem Wrocław, wygrać następne dwa mecze i zremisować 0:0 w arcynudnym meczu z Arką Gdynia, dla której jest to pierwszy zdobyty wiosną punkt. Dobrze grająca Cracovia przegrywa w derbach Krakowa z Wisłą, dzięki czemu różnica między nimi wynosi już tylko punkt.

Emocje potęguje terminarz. Taki Lech do końca rundy zasadniczej aż trzy z czterech meczów zagra z sąsiadami z tabeli – kolejno: z Koroną, Pogonią i Jagiellonią. Ten czwarty mecz to spotkanie z Lechią Gdańsk, więc o punkty też będzie niezwykle trudno. Podobna jest sytuacja Korony, która poza Lechem zagra jeszcze z Cracovią, Zagłębiem Lubin i Piastem. Przed nią również trzy mecze z bezpośrednimi rywalami. Tylko trochę łatwiej będzie miała Jagiellonia (mecze z Pogonią, Legią, Zagłębiem Sosnowiec i Lechem).

Ekstraklasa to liga dyspozycji dnia. Jednego wygrywasz z faworytem, kolejnego ulegasz w starciu z zespołem walczącym o utrzymanie. Logiki tu brak. Na razie komora maszyny losującej jest pusta, ale za dwa tygodnie znów nastąpi zwolnienie blokady. Wtedy poznamy ostateczne wyniki.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.