Reprezentacja Polski. Robert Gumny, obrońca Lecha powołany na mecze z Austrią i Łotwą: - Były plotki o powołaniu, ale nie bardzo w nie wierzyłem

- Zmieniali się trenerzy Lecha, koncepcje, systemy. Może nie zdążyliśmy się w tym połapać. Mamy niewielką przewagę nad ósmym miejscem i musimy patrzeć co się dzieje za naszymi plecami. Z Górnikiem nie możemy już stracić punktów - mówi Sport.pl Robert Gumny, obrońca Lecha który właśnie dostał pierwsze powołanie od Jerzego Brzęczka.
Zobacz wideo

Gratulujemy powołania do pierwszej reprezentacji. Czy trener Jerzy Brzęczek dzwonił do ciebie z tą informacją?

Nie, nie dzwonił. Dowiedziałem się podczas konferencji Pumy w Warszawie, od jednego z dziennikarzy.

A w ostatnich tygodniach dzwonił, dając do zrozumienia, że rozważa powołanie?

W ogóle nie rozmawiałem z trenerem. Dochodziły do mnie jakieś plotki, że mogę być powołany, ale nie bardzo w to wierzyłem. Mamy przecież teraz mecze kadry U-21, z którą jestem mocno związany. W dodatku akurat na prawej obronie jest teraz w reprezentacji duża konkurencja. Myślałem, że to jeszcze nie jest mój czas, ale teraz bardzo się z tego cieszę. Kolejny wychowanek Lecha w reprezentacji, to na pewno powód do dumy. Gram już w piłkę parę lat, więc żadnej presji się nie obawiam. Ale to oczywiście zależy od trenera, czy dostanę szansę w jakimś meczu.

To dziwne tygodnie dla Lecha. Wydawało się, że razem z twoim powrotem do gry drużyna zaczyna wychodzić na prostą. Porażka z Miedzią pokazała, że niekoniecznie.

Kiedy wróciłem, udało nam się zagrać dobre mecze z Legią i z Arką, gdzie pokazaliśmy, że umiemy walczyć do końca. Tymczasem z Miedzą znowu coś się posypało i w pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo słabo. W drugiej trudno było gonić, mimo że dwa razy strzeliliśmy gole kontaktowe. Trzeba niestety przyznać, że zabrakło nam argumentów, żeby wygrać ten mecz.

Wyglądaliście na bardzo zdezorganizowanych.

To prawda i nawet trener dał nam do zrozumienia, że pierwsza połowa była fatalna. Wyciągamy wnioski i spróbujemy pokazać w kolejny meczach, że to był przypadek.

Wyglądało na to, że zwycięstwo z Legią może być dla Was przełomowe i że po takim meczu i zwycięstwie będzie już tylko lepiej, a tak się nie stało.

Też tak myślałem, bo to powinien być mecz, który buduje drużynę, a nas zbudował tylko na jeden mecz.

Jagiellonia ogłosiła po ostatniej kolejce, ustami trenera Ireneusza Mamrota, że właściwie to walczy już o puchary, a nie o mistrzostwo. A jak jest w waszym przypadku, uznajecie, że mistrzostwo jest dla Lecha stracone?

Na pewno nie jest dobrze. Mamy sporą stratę do lidera i niewielką przewagę nad 8. miejscem. Musimy więc patrzeć też, co się dzieje za naszymi plecami. Niesamowicie ważne będzie najbliższe spotkanie z Górnikiem, bo nie możemy w nim stracić punktów.

Czy problemy klubu nie biorą się z tego, że Lech nie do końca wie, kim chce być? To była przecież drużyna, która potrafiła nadawać ton, a teraz płyniecie z nurtem Ekstraklasy.

Nie wiem z czego wynika ten problem. To o czym mówicie, funkcjonowało dobrze za trenera Nenada Bjelicy. Później było wiele zmian trenerów i każdy miał swoją koncepcję i swoje systemy gry. Najpierw graliśmy trzema obrońcami, później czterema, teraz znowu czterema, ale za to z wysokim pressingiem i trzeba się w tym wszystkim szybko połapać. Może jeszcze tego nie złapaliśmy i nie funkcjonuje tak, jak powinno.

Trener Nenad Bjelica mówił, że Lecha przerosło bycie liderem, drużyna nie była na to psychicznie gotowa.

Mieliśmy bardzo dobrą rundę wiosenną i byliśmy na pierwszym miejscu. Nie wiem, czy tak było, że nie dojrzeliśmy do tego. Wszystko było w naszych nogach. Mieliśmy wtedy węższą kadrę, ale prawda jest taka że sami wypuściliśmy mistrzostwo z rąk.

Kłopoty ze zdrowiem są już na dobre za tobą?

Tak, kontuzja kolana jest już wyleczona. Tuz przed początkiem rundy nabawiłem się jeszcze urazu stopy, ale teraz jestem już zdrowy. Mam nadzieję, że temat kontuzji został już w moim przypadku zamknięty i dogram ten sezon do końca.

A czy to całe zamieszanie związane z nagraniem video twojego taty wpłynęło jakoś na Ciebie?

To na pewno nic przyjemnego, ale szczerze mówiąc bardziej niż tym co się działo zimą przejmowałem się operacją, którą przeszedłem latem. Wiedziałem wtedy, że czeka mnie długa przerwa, ale najważniejsze że wróciłem i to do formy sprzed operacji.

Twój tata przez to nagranie, w którym dementował doniesienia o operacji, stał się bardzo znanym piłkarskim ojcem.

Nie wyszło to może specjalnie elegancko. Z upływem czasu spokojnie sobie to wszystko przemyślałem, ale teraz nie ma sensu do tego wracać, bo to historia. Tata nie używa social mediów i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak szybko ten film się rozejdzie. I że odbije się to tak szerokim echem. Nie powinno to mieć miejsca i można to było załatwić w bardziej elegancki sposób.

Czy w dalszej perspektywie priorytet będzie miała kadra młodzieżowa? Bo w czerwcu zbiegają się terminy meczów naszych reprezentacji.

Wydaje mi się, że tak, bo jestem podstawowym piłkarzem trenera Czesława Michniewicza. Teraz mam powołanie do pierwszej reprezentacji i na tym się koncentruję.

Miałeś sporo przeżyć w ostatnim czasie: nieudany transfer, kontuzja, historia z filmem ojca, teraz powołanie do kadry. jak sobie z tym wszystkim radzisz?

Myślę, że przy moim tacie trudno jest zwariować, bo nigdy by mi na to nie pozwolił. Jestem tak wychowany, że sodówka raczej mi nie odbije. Nieudany transfer był dla mnie zimnym prysznicem. Do tego doszła kontuzja, a później chęć udowodnienia, że wciąż się do czegoś nadaję. Zobaczymy, czy latem ktoś się po mnie zgłosi.

A czy chciałbyś odejść już latem, czy spokojnie poczekać jeszcze rok i budować swoją pozycję?

Ja wcale nie chciałem odchodzić zimą. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałem, że Borussia Monchegladbach jest w ogóle zainteresowana.  W ostatni dzień okienka transferowego zadzwonił do mnie menedżer i powiedział, że wykruszył im się obrońca i czy jestem gotowy żeby do nich dołączyć. Miałem powiedzieć, że nie jestem? Pojechaliśmy do Niemiec i mieliśmy sfinalizować transfer ostatniego dnia okienka. W piłce nożnej trzeba być zawsze gotowym i podejmować czasami ryzykowne decyzji. Najważniejsze, żeby cały czas się rozwijać. Jeśli przyjdzie nowa oferta, to na pewno to rozważę.

Czy kiedy patrzysz na historię z Krzysztofem Piątkiem, to myślisz sobie „sky is the limit”. Czy to w jakimkolwiek stopniu pomaga Ci budować pewność siebie?

Krzysiek robi fantastyczną karierę i pokazuje, że w krótkim czasie można osiągnąć bardzo wiele. W niecały rok z Cracovii przeszedł do Milanu. Myślę, że ani on ani pewnie nikt inny się tego nie spodziewał. A jednak tak się stało i pokazuje że trzeba trenować i walczyć, a wtedy wszystko jest możliwe.

A czy ty się tego spodziewałeś?

Gdzie tam. Najpierw w Genui jedna bramka za drugą, później w Milanie, niech ta jego passa się nie kończy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.