Spotkanie to miało szczególne znaczenie dla piłkarzy Lechii Gdańsk, którzy prowadzą w Ekstraklasie. Wiedzieli oni, że jeśli pokonają Wisłę Kraków, to odskoczą w tabeli Legii Warszawa na siedem punktów. Ta bowiem kilkadziesiąt minut wcześniej przegrała w Poznaniu z Lechem 0:2. Lider z Gdańska był zmotywowany, by ograć "Białą Gwiazdę" także dlatego, że w pierwszym meczu tych drużyn w Krakowie Wisła po fantastycznym spotkaniu wygrała 5:2.
Minimalizm Lechii Gdańsk
Pierwsza połowa była bardzo spokojna w wykonaniu gospodarzy. Długimi fragmentami nie potrafili oni w żaden sposób zagrozić bramce Mateusza Lisa. To goście byli bliżsi strzelenia gola, ale dwa strzały z daleka Rafała Pietrzaka okazały się minimalnie niecelne. Pierwszą i jedyną w 45. minutach groźną sytuację Lechia stworzyła sobie dopiero w 41. minucie. Po kontrataku, bo w ataku pozycyjnym była zupełnie bezskuteczna. Akcję rozegrał Artur Sobiech, podał do Filipa Mladenovicia, a ten mocnym strzałem w długi róg bramki Wisły pokonał Lisa. Wynik 1:0 utrzymał się do końca pierwszej połowy.
Jakub Błaszczykowski zawiódł
W drugiej połowie obraz gry nieco się zmienił. Lechia stworzyła sobie kilka okazji, ale żadnej z nich nie potrafiła wykorzystać. Najbliżej zdobycia bramki był Flavio Paixao, któremu niewiele brakowało, by sięgnąć do dobrej wrzutki Daniela Łukasika. Wisła próbowała odpowiedzieć, ale nie wiedziała jak to uczynić. Jak wypadał Jakub Błaszczykowski? Bardzo przeciętnie. Stałe fragmenty gry wykonywał słabo. Nie poderwał też kolegów do lepszej gry. Ostatecznie Lechia wygrała z Wisłą 1:0. Dzięki temu zwycięstwu zespół z Gdańska odskoczył w tabeli Legii na siedem punktów. Piłkarze Piotra Stokowca są coraz bliżej wywalczenia historycznego pierwszego tytułu mistrzów Polski.