- Piłka nożna to moje życie i pasja. Podchodzę do tego emocjonalnie. Wiem, że trener Adam Nawałka jest spokojniejszy, ale zawsze najważniejszy jest dla mnie respekt dla wszystkich. Gdyby porównać mnie do Diego Simeone okazałoby się, że szkoleniowiec Atletico Madryt jest cztery razy bardziej emocjonalny ode mnie. Mam taką, a nie inną osobowość. Jestem liderem, który musi brać na swoje barki wiele rzeczy – powiedział Ricardo Sa Pinto na piątkowej konferencji prasowej.
Trener Legii odniósł się w ten sposób m.in. do zachowania po meczu z Cracovią, kiedy nie podał ręki Michałowi Probierzowi. I od tego momentu o szkoleniowcu warszawiaków mówi się dużo. Bo w ogóle przed meczem Legii z Lechem, to właśnie o trenerach mówi się najwięcej. I o mediach społecznościowych, ale o nich później.
Mecz Lecha z Legią nie będzie tylko starciem dwóch faworytów do zdobycia mistrzostwa Polski. Nie będzie też jedynie walką zespołów, które wiosną nie spełniają oczekiwań. Będzie bowiem pojedynkiem trenerów perfekcjonistów, którzy na błąd nie zostawiają, albo nie chcą zostawić miejsca. Nawałka, tak jak przed meczem z Piastem Gliwice, potrafi wysłać swoich asystentów na stadion rywala, by ci zmierzyli dokładnie szatnię dla gości. Sa Pinto potrafi narzekać na komfort i wygodę siedzeń w klubowym autokarze. Obydwaj trenerzy są oryginalni na swój sposób, obydwaj skreślają tych, którzy boją się ciężkiej pracy. Nie bez powodu w Legii nie ma już m.in. Jose Kante, któremu zdarzały się spóźnienia na treningi.
Zarówno Nawałka jak i Sa Pinto przeprowadzili także niezwykle ciężkie okresy przygotowawcze. Lech w teorii zaczął treningi najpóźniej, ale w praktyce najwcześniej, bo jego piłkarze już w grudniu otrzymali spersonalizowane plany treningowe, a ćwiczenia musieli wykonywać będąc na urlopach. Portugalczyk prowadzący Legię w czas wolny swoich zawodników nie ingerował, ale w swojej ojczyźnie dał im bardzo mocny wycisk. Bieganie, trening, przerwa, trening – tak wyglądały niektóre dni mistrzów Polski. I obydwaj trenerzy dotychczasowe, przeciętne rezultaty mogą tłumaczyć właśnie dużymi obciążeniami treningowymi w zimowej przerwie. - Zawodnicy adaptują się do pewnych obciążeń treningowych. Potwierdzają to wyniki naszych testów, jak i bezpośrednie analizy kinematyczne po spotkaniach. Pod względem biegania wygląda to dobrze, najważniejsze jest jednak to jak poruszamy się z piłką. Start nam nie wyszedł, ale na pewno nie można wyciągać wniosków, że drużyna jest źle przygotowana do sezonu – mówi przed meczem Nawałka. - Musimy poprawić grę w ataku, ale to nie kwestia tygodnia. Pracujemy nad tym od dawna, zwłaszcza nad grą w odległości 16 metrów od bramki rywali. Musimy znaleźć sposób na wykorzystanie okazji, choć też nie kreujemy ich tylu, ile możemy – odpowiada Sa Pinto, cytowany przez portal legia.net. Polak i Portugalczyk są świadomi tego, że rundę ich zespoły rozpoczęły ze sporymi brakami. A końcówka grania przed zimową przerwą mogła przecież napawać optymizmem, bo Lech wygrał trzy mecze z rzędu, a Legia odniosła cztery wygrane w pięciu spotkaniach.
Wygrana z Wisłą Płock (1:0) i porażka z Cracovią (0:2), to dorobek Legii w tegorocznych spotkaniach. Jest przeciętnie, ale mogło być znacznie gorzej, co pokazują wyniki Lecha. Drużyna prowadzona przez byłego selekcjonera reprezentacji Polski najpierw przegrała z Zagłębiem Lubin (1:2), a następnie została rozgromiona przez Piasta Gliwice (0:4).
W Legii główny problem stanowi brak skuteczności i błędy w środku pola. Za przykład wystarczy podać drugą bramkę „Pasów” w ostatnim meczu na stadionie w Warszawie. Tam najpierw fatalnie pomylił się Cafu, a później jego błąd skopiował Salvador Agra. To jednak nie wszystko, bo ogromne problemy są też w ataku, gdzie Sandro Kulenović robi źle wszystko, co źle da się zrobić, a wchodzącemu z ławki Carlitosowi brakuje czasu, by wypracować sobie dogodną sytuację.
Jedynym pocieszeniem dla mistrzów Polski jest fakt, że w lidze nikt nie może się z nimi równać pod względem efektywności stałych fragmentów gry. We wspomnianym spotkaniu z Wisłą, Legioniści strzelili 15. gola w lidze po SFG, a doliczając pozostałe rozgrywki - 25. Równo połowa bramek mistrzów Polski w tym sezonie padła właśnie w ten sposób. Ten element w meczu z Lechem może być więc ich najgroźniejszą bronią. Szczególnie, że „Kolejorz” w nim mocny na razie nie jest. Zarówno przy defensywnych, jak i ofensywnych SFG piłkarze poznaniaków zawodzą, mimo, że Nawałka znany jest z przywiązywania uwagi właśnie do tego aspektu. W reprezentacji mówił o nim bardzo często, a po podpisaniu umowy w Poznaniu miał go przełożyć na Lecha, bo piłkarze na zgrupowaniu w Turcji pracowali właśnie nad rozegraniem stałych fragmentów, czy wykorzystaniem skrzydłowych, ale to nie przyniosło rezultatu. Albo nie przyniosło dotychczas, bo Nawałka cały czas apeluje o spokój i cierpliwość. Cierpliwość, która istotna jest w tak lubianym przez niego przygotowaniu mentalnym. - Bardzo ważne jest przygotowanie mentalne do meczu. Przełamanie niekorzystnej serii, wygrana. Takie spotkanie na przełamanie jest właśnie przed nami. Wierzę, że piłkarze włożą maksimum wysiłku w spotkanie z Legią i dadzą kibicom powody do radości – mówi. - Lech gra na własnym stadionie i potrzebuje dobrego wyniku. To rywale są pod większą presją. My również chcemy zdobyć trzy punkty potrzebne w walce o mistrzostwo. Liczę na dobre spotkanie, w którym będziemy skoncentrowani i nie popełnimy łatwych błędów. Powinniśmy w pewnym stopniu zagrać jak Cracovia. Chcemy wygrać, kontrolować grę. Każdy mecz jest inny. Jest między nami różnica dziewięciu punktów, ale to nie jest ważne. Zmierzą się dwa wielkie kluby i decydować będą detale. Sfera psychologiczna może być ważniejsza od kwestii sportowych – przyznał natomiast Sa Pinto, który także podkreślił wartość przygotowania mentalnego.
Przed meczami Lecha z Legią temperatura zawsze jest wysoka, bo w Polsce drugiego meczu o podobnym znaczeniu się nie znajdzie. Wizerunek, reputacja, marketing, kibice, punkty w tabeli – o to wszystko w sobotę warszawiacy zagrają z poznaniakami. Zagrają na boisku, choć gra rozpoczęła się zdecydowanie wcześniej – w wywiadach, konferencjach czy – tym razem przede wszystkim – klubowych mediach społecznościowych. W piątek osoby odpowiedzialne za social media „Kolejorza” umieściły na Twitterze zdjęcie blendera i leżących obok niego buraków. „„Głodny nie jesteś sobą” – przekąska dla trenera Sa Pinto, na wypadek gwiazdorzenia” – brzmiał podpis zdjęcia.
Post w Internecie wywołał burzę wśród kibiców i dziennikarzy. Na odpowiedź samej Legii tez jednak długo nie trzeba było czekać, bo mistrzowie Polski, także na Twitterze, zamieścili fotografię pucharu za mistrzostwo Polski (w miejscu blendera) i medali za trzy ostatnie triumfy w lidze (w miejscu buraków). „Jaki klub, takie trofea” – czytamy w podpisie zdjęcia, którego dodatkowym szczegółem jest widoczna w tle szafka, z której na co dzień korzysta Kasper Hamalainen, Fin, który do Legii przyszedł właśnie z Lecha.
Odpowiedź Legii błyskawicznie zyskała popularność. Post Lecha w kilkanaście godzin zebrał 1,5 tys. polubień, post Legii trzy razy więcej. I z jednej strony „zagrywka” klubu z Poznania mogła się nie podobać, bo nawet w branżowych grupach można było przeczytać na jej temat negatywne opinie, a z drugiej strony wywołała emocje. – Osoby prowadzące social media powinny docierać do kibiców, rozbudzać emocje. Tu właśnie mamy tego przykład – czytamy na jednej z grup dyskusyjnych dotyczących mediów społecznościowych.
– Nie wprowadziłem żadnych zakazów ani żadnych nakazów czytania komentarzy w Internecie. Każdy podchodzi do tego indywidualnie i jeśli chce czytać, to czyta. Ja nie udzielam się w mediach społecznościowych, ale jestem zorientowany co się pisze, bo informacje przekazuje mi rzecznik prasowy – mówił Nawałka jeszcze przed wpisem klubowego profilu Lecha. Po nim w pewnym sensie można stwierdzić, że gospodarze sobotniego meczu znaleźli się pod jeszcze większą presją. Ewentualna porażka nie tylko będzie mogła spowodować znalezienie się w strefie spadkowej tabeli, ale także przyniesie wielkie straty wizerunkowe.
Zwycięstwo w sobotę dla jednych będzie przełamaniem, dla drugich totalną klęską. Remisu w takim meczu nikt nie bierze pod uwagę. Początek spotkania Lech Poznań – Legia Warszawa o godz. 18:00. Relacja na żywo w Sport.pl.